Rozdział IV

510 19 6
                                    

-Zostań proszę..

Tego się w ogóle nie spodziewałem. Zatkało mnie. Popatrzyłem na nią zaskoczony. Na jej twarzy był lekki,uroczy uśmiech.

-Lubię spędzać z tobą czas - dopowiedziała zadowolona.

Mówią, że po pijaku mówi się prawdę. Może wszyscy mieli rację. Jednak nic wtedy się nie liczyło.

-Zostanę Ivy..

Dziewczyna lekko się uśmiechnęła. Ściągnąłem z siebie koszulkę i wyciągnęłam telefon. Napisałem do jej brata. Dziwnie się czułem. Obawiałem się,że nie będzie rano nic z tego pamiętać,a było to dla mnie ważne. Ona była wyjątkowa.

Jack Grealish

                                    Twoja siostra prosiła
                                     mnie o to bym
                                          został.

Tylko jej nie
dotykaj!

                             Zobaczę co da się zrobić.

                      Odłożyłem telefon i położyłem się obok dziewczyny. Ona się we mnie wtuliła. Próbowałem się odsunąć, aby spełnić prośbę jej brata jednak, nie potrafiłem. Czułam oddech Ivy na swoim torsie. Moje mięśnie zaczęły się, spinać.

-Lubię cię Mason.

-Też cię lubię. - wyszeptałem.

Pocałowałem ją w skroń i zamknąłem oczu. Mimo to widziałem ją przed oczami. Nikt nie potrafił zawrócić mi w głowie tak jak ona. To uczucie było takie dziwne i magiczne.

Ivy

          Następnego dnia gdy się obudziłam zaskoczona, zobaczyłam Masona obok mnie. Leżałam wtulona w jego klatkę piersiową. Chłopak spał z lekkim uśmiechem na twarzy. Nie wiedziałam jak trafiłam do siebie. Jedyne co pamiętałam z wczoraj to drinki w barze. Nawet nie wiedziałam ile ich wypiłam.

- Co ty tu robisz?!

Chłopak odskoczył ode mnie, przecierając zmęczone oczy. Rozciągnął się nawet na mnie, nie spoglądając.

-Wczoraj się napiłaś. Zawiozłem cię do domu, a ty powiedziałaś, że mam zostać, że lubisz spędzać ze mną czas i, że mnie lubisz.

Czułam jak dostaje na twarzy wypieków. Mówiłam mu wszystko o czym myślałam gdy tu, przyjechałam. Oddałam się mu. Teraz nie dało się wyjść z tej sytuacji. Nie potrafiłam z siebie nic, wydusić. Spoglądałam tylko na bruneta, który ubierał koszulkę.

-Jedna kawa?

-Nie ma mowy! - krzyknęłam.

Rzuciłam w niego poduszką,ale jednak on zrobił unik i w ten sposób zabiłam wazon od babci. Podbiegłam pułki na,której leżał gdy nagle drzwi otworzyły mój brat.

-Zostawiłaś telefon na dole, dzwonił. Odebrałem była to mama jakieś twojej przyjaciółki Chloe. Ona umarła...

Nie mogłam uwierzyć moim własnym uszom. Moja przyjaciółka chorowała na nowotwór,ale nigdy nie okazał się on być na tyle silny. Do moich oczu napłynęły łzy. Byłam załamana. Wtedy gdy kogoś potrzebowałam najbardziej,objął mnie swoimi ramionami Mason.

-Hej nie płacz.. - szepnął.

Podniosłam wzrok tak,że patrzyłam prosto w jego oczu. Widziałam w nich troskę,która nie była mi znana.

- Dziękuję.

On jednak nie odezwał się ani słowem. Staliśmy w ciszy gdy nagle odezwał się mój brat. Nie było między nami dużej różnicy wieku bo zaledwie osiem lat,ale to ja wychodziłam na tą lepszą z rodzeństwa. Na pewno mądrzejszą.

-Gołąbki..

-Ja już pójdę widzimy się na dzisiejszym meczu - powiedział Mason i wyszedł.

Odprowadziłam bruneta wzrokiem aż zniknął mi za drzwiami. Wtedy mój brat popatrzył na mnie uśmiechnięty. Pokiwałam zła głową.

-Podoba Ci się?

-Nie! - krzyknęłam

Kłamałam. Otwarcie mogę się do tego przyznać. To była takie dziwne uczucia.  Chodziłam z kilkoma mężczyznami,ale przy nikim się tak nie czułam.

                   Była dwunasta. Dziewięć godzin do meczu. Miałam nadzieję, że uda nam się przejść do finału euro 2020. Mocno kibicuje chłopakom. O 19. 30 mieliśmy być na stadione. Postanowiłam się umyć i wybrać stylówkę na mecz. Byłam ubrana w krótkie jeansy z dziurami i za dużą koszulkę Jacka. Miałam lekki makijaż. Gdy się skończyłam ogarniać była godzinę piętnasta. Postanowiłam wziąć książkę i poczytać. Uwielbiałam to robić, relaksowałam się wtedy.

O 19.30..

            Siedziałam w szatni z chłopakami. Oni jak zawsze do siebie krzyczeli,a ja przeglądałam media społecznościowe. Nagle padło pytanie. Od razu odwróciłam wzrok od telefonu.

-Mavy czy Ivson? - spytał mój najlepszy przyjaciel Harry.

Czułam jak dostaje rumieńców na twarzy. Odnalazłam wzrokiem Masona,który próbował nie zwracać na nich uwagi.

-Mavy!-krzyknęli wszyscy naraz patrząc na mnie.

Wyszłam bez zastanowienia z szatni.Idąc w kierunek trybunów wpadłam na trenera. Pokazał mi on swój telefon. Był to artykuł, który miał taki tytuł.
_______________________________________
Mavy miało przytulaska. Jak sądzicie o czym piszą w internecie? Mam nadzieję, że wam się podoba rozdział. Zostawcie coś po sobie😝

Czy szczera miłość przetrwa odległość? | Mason Mount Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz