;2;

53 2 0
                                    


— Zapłaciłeś za mieszkanie? — dziewczyna pytała o to za każdym razem, mając nadzieję na to, że wreszcie poprosi ją o pieniądze, których tak bardzo mu brakuje. 

Jeongin tylko pokiwał przecząco głową, unikając przy tym spojrzenia przyjaciółki. Nie było w nim współczucia i nie chciał go tam widzieć, ale bał się, że kiedy spojrzy w te szczenięce oczęta ulegnie. Yeji tylko westchnęła, a on dobrze wiedział co za chwilę powie. 

— Zapłacę za ciebie — nienawidził tych słów — dostałam ostatnio wypłatę, nie brakuje mi pieniędzy, a jedna zapłata za czynsz to dla mnie nic. 

— A co z Ryujin? — popatrzył na nią z wyrzutem. Wiedział, że wypominanie imienia dziewczyny, doprowadzi Hwang Yeji do irytacji, a tym samym, miał nadzieję, urwania tematu. 

Rudowłosa skuliła się lekko w sobie, bo to prawda. Ryujin prawie żyła na jej koszt, ze względu na mało opłacalny zawód, który bez szczęścia nie przynosił żadnego zysku. Bo taniec jest mało opłacalny, prawda? A szczególnie, kiedy nie masz nikogo, kto pomógłby ci rozłożyć skrzydła, na tyle, by być zauważonym. 

Yeji nie mogła jej wyrzucić, nie kiedy była jej zbawieniem i jedynym wsparciem. W tym aspekcie można było porównać ją do Jeongina, lecz ona w odróżnieniu od chłopaka przyjęła pomoc, której tak bardzo potrzebowała. 

— Dobrze wiesz, że mamy oszczędności...

— Dobrze wiesz, że ja także mam odłożone pieniądze, więc z łaski swojej przestań wtrącać się w moje problemy i wydaj to co zaoszczędziłaś na siebie, bo na to zasługujesz. "Pomaganie" mi to tylko zbędny balast — dziewczyna już miała się wtrącić, ale zamilkła. — Kiedy statek tonie, każdy ratuje siebie, więc nie próbuj inaczej. 

Yang Jeongin był złamanym dzieciakiem i co gorsza, łamiącym samego siebie. Nie dało się go złożyć do kupy, a wszelka próba zaoferowania mu wsparcia, była dla niego, jak kolejne uderzenie w jego szklane, popękane ciało. Destrukcyjna. 

Chłopak szybkim ruchem dużej dłoni przeczesał ciemnobrązowe włosy, a Yeji po raz kolejny westchnęła mając nadzieję, że za chwilę dojadą na przystanek, by móc zaczerpnąć odrobiny świeżego powietrza. Czuła, jak dusi się z bezradności, ale nic nie mogła na to poradzić, więc tylko spuściła wzrok na swoje dłonie, starając się nie zwracać uwagi na plastry, którymi obklejone było dłonie jej przyjaciela. 

W głowie Yang Jeongina stworzył się charakterystyczny dla jego myśli chaos, którego za wszelką cenę nie mógł się pozbyć. Przetwarzał wypowiedziane słowa w kółko, i w kółko, zdając sobie sprawę z tego, iż miał rację, która wcale go nie ucieszyła. Nie wiedział co go cieszy, a to, że tonie razem ze swoją łodzią nie było czymś, co by to zmieniło. Po raz kolejny autodestrukcyjnie przyznawał się przed samym sobą, że jest niczym ważnym, nie zwracając uwagi na to, jak bardzo się mylił. 

Bo co z tego, że jego statek tonął, kiedy za rogiem czekała na niego szalupa ratunkowa?

Chwilę potem wysiadł z autobusu i ramię w ramię, z Yeji, ruszyli chodnikiem w stronę uniwerku. 

;phobia; hyuninOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz