"Rozdział pierwszy"

237 13 2
                                    

Dziś mija drugi rok odkąd wszystko się zaczęło. Gdy zaczynam wspominać wszystko od nowa przed oczami widzę tylko jeden obraz którego nie umiem wyrzucić z pamięci. Te niebieskie jak lód oczy nawiedzają mnie co noc, a ich właściciel występóje w koszmarach które nie dają mi spać w nocy.

Jest już 4.36 rano a ja nadal nie śpię, w szkole będę wyglądać pewnie jak zombie lecz nie przejmuje się tym faktem jakoś zbytnio. Kiedyś nie wyszła bym tak z domu, dzisiaj mam na to wywalone. Nie interesuje mnie opinia innych no może jednej osoby mianowicie mojej starej najlepszej przyjaciółki. Drwiny innych kolegów czy koleżanek z klasy mam w wielkim poważaniu jednak nie jej. Każde złe słowo szatynki rozdziera moje serce na corazniejsze kawałki. I nawet moja jedyna przyjaciółeczka która mnie nie opuściła nie umie mnie pocieszyć.

Spojrzałam znów na zegarek który wskazywał godzinę 6.58 nie wiem nawet kiedy ten czas tak szybko zleciał. Zostało mi 7 minut do rozpoczęcia lekcji lecz jakoś sie nie śpieszyłam. Leniwie wstałam z łóżka i udałam się do łazienki, umyłam zęby a włosy jedynie rozczesałam nawet nie robiłam makijażu chodź moja cera wyglądała jak bym nie spała z tydzień. Przebrałam się w zwykłe dresy, wzięłam torbę i wyszłam z domu nawet się nie żegnając z rodzicami.

W szkole byłam 15 minut po dzwonku, nic sobie z tego nie robiąc weszłam do klasy.

── Marinette, kolejne spóźnienie. Co się z tobą stało dziewczyno ? ── spytała z rezygnacja pani Bustier.

── Nic takiego, przepraszam za spóźnienie zaspałam ── mruknęłam już się miałam kierować w stronę ławki gdy rudowłosa kobieta zatrzymała mnie.

── A wyglądasz właśnie jak byś nie spała całą noc ── przyjrzała mi się.

── No ja... eee... to przez taką maseczkę... taak maseczkę... wie pani... miałam na nią uczulenie... dlatego tak wyglądam ha ha ha...── zaśmiałam się nerwowo.

── Dobrze, siadaj ── powiedziała i odwróciła się w stronę tablicy.

Odetchnęłam z ulgą i skierowałam się do ostatniej ławki. Już nie siedzę z Alyą, moje miejsce zajęła Lila, a ja wylądowałam samotna w ostatniej z dala od reszty.

Lekcja dłużyła się nie miłosiernie długo, przez cały ten czas czułam na sobie spojrzenia innych. Były one złowrogie lub poprostu krytyczne.
Skierowałam wzrok w stronę mulatki, patrzyła się na mnie, jej wzrok był złowrogi jak i roześmiany. W końcu zadzwonił dzwonek więc czym prędzej spakowałam wszystkie książki i ruszyłam w stronę toalety chcąc uniknąć kąsawych uwag.

Będąc już w toalecie stanęłam przy umywalce i spojrzałam w lustro. Wyglądałam okropnie, podkrążone, podpuchnięte oczy, szara cera i lekko spuchnięte usta. Jednym słowem: zombie. Przemyłam twarz wodą mając nadzieję że chodź trochę poprawi to mój wygląd. W jednej chwili drzwi do toalety otworzyły się a w nich stała Alya wraz z Lilą śmiejąc się.

── No Dupien-Cheng, zadbać o siebie nie umiesz ? ── głos zabrała Lila.

── Maseczka ? Po co ? Nie poprawi to twojej brzydkości ── tym razem odezwała się Alya.

── Co was to interesuje ? Myślałam że jestem nikim ── mruknęłam spoglądając na nie

── Bo jesteś ! Nikt cię nie potrzebuje, równie dobrze możesz się zabić ! I tak nikt nie będzie tęsknił...── niemal krzyknęła mulatka.

W tym momencie moje serce rozdarło się na milion kawałeczków których już nie pozbieram, do oczu napłynęły mi łzy a Alya jak by dopiero teraz zdała sobie sprawę z tego co powiedziała.

── Marine...── próbowała coś powiedzieć lecz jej przerwałam.

── Nie... Alya, rozumiem... Już dość powiedziałaś ── zanim zdążyła coś powiedzieć, wybiegłam z łazienki kierując się do wyjścia.

Wybiegłam ze szkoły cała we łzach, biegłam przed siebie nie zważając na nic. Obraz przed oczami miałam cały zamazany nagle usłyszałam pisk opon i trąbienie. Wtedy wszystko do mnie dotarło, stałam na ulicy a w moją stronę jechał rozpędzony samochód. Stałam jak sparaliżowana, zamknęłam oczy czekając na uderzenie jednak nic takiego się nie stało.

Poczułam jak coś otacza mnie w talii, powoli otworzyłam oczy i ujrzałam blondyna w czarnym lateksie. Spojrzałam w dół, skakaliśmy po budynkach odruchowo mocniej zacisnęłam ręce na jego szyi oraz wtulilam się w jego tors. Jako Biedronka nie boje się wysokości jednak teraz jestem zwykłą niezdarną, słabą Marinette. Wylądowaliśmy na moim balkonie, wiedziałam że rozmowa mnie nie ominie.

── Co to miało być ?! Chcesz się zabić czy co ? ── spytał wkurzony lecz w jego głosie dało się odczuć troskę.

── Wszystko, jedno... ── mruknęłam pod nosem i skierowałam się do klapy w podłodze.

── Gdzie idzie... ── przerwał mu głos dobiegający z dołu.

── Marinette ! Smarkulo gdzie jesteś ?! Jak ci zaraz...──

Było mi wstyd że to usłyszał, nie musiał wiedzieć o tym że mam problemy w domu.

── Idź już czarny kocie... ── powiedziałam powstrzymując łzy.

── Wpadnę jutro dokończyć rozmowę. ── oznajmił wyskakując z balkonu.

Chwilę stałam jeszcze w miejscu po czym skierowałam się do pokoju. Nic nie robiąc położyłam się na łóżku cicho łkając. Po chwili zasnęłam.

 ̄ ̄ Psychonette  ̄ ̄ And  ̄ ̄ Biały Kot  ̄ ̄ Miraculum Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz