Prologue

420 17 1
                                    

Styczeń 2020
Ostatni dzień w tym miejscu. Nie powiem ze było jakoś strasznie, przynajmniej ominęło mnie parę miesięcy szkoły, ale tęsknię za bratem i przyjaciółmi.

Siedzę właśnie z średnich rozmiarów torbą na kolanach, w korytarzu, tego starego budynku, który pamięta pewnie jeszcze czasy dziadka mojego dziadka, gorsza melina niż ta w której mieszkam. Czekam na mojego brata, Johna B. Jesteśmy bliźniakami, co nie zmienia faktu że traktuje mnie jakbym byla małym dzieckiem. Prawda jest taka że intelektualnie w porównaniu z nim jestem starą babcią.

-Wreszcie wychodzisz młoda, będę tęsknić- powiedziała szeryf Peterkin. Jedyna porządna glina jaką znam, ale wciąż glina

-Spokojnie, znasz mnie, nie zabawie tam długo. Ile obstawiasz, miesiąc?

-Znając ciebie? Zobaczymy się jutro- zaśmiała się, i wyszła przez duże niebieskie drzwi. Lubię ją.

A właśnie, wypadałoby wyjaśnić. Ostatnie 6 miesięcy spędziłam w więzieniu. No, takim więzieniu dla nieletnich, bardziej coś w rodzaju poprawczaka. Ich główny powód to dość spora ilość narkotyków, które niefortunnie znaleziono w mojej szafie. Nie były moje, rozprowadzałam je, sama nigdy nie wzięłabym tego świństwa. Przynajmniej miałam kasę, a jedyne czego żałuję to to że dałam się złapać. Chociaż bardziej wierze w to że ktoś mnie wsypał. Straciłam sporo pieniędzy przez zarekwirowanie towaru, więc za niedługo biorę się znowu do pracy, co jest kolejnym dowodem na to jak chujowy jest system resocjalizacji.

-Witam piękną panią, szukam Elaine Routl... - uslyszałam znajomy głos przy recepcji, i nie przesłyszałam się, mój ulubiony blondyn którego przez głupi zakaz odwiedzin każdego oprucz rodziny, nie widziałam pół roku właśnie stał 2 metry ode mnie

Od razu wstałam i też podeszłam do recepcji.

-Właśnie, Elaine Routlage, nie widziała jej pani? - spytałam kobiety w recepcji

JJ od razu odwrócił się w moją stronę, i uśmiechną się jak wtedy kiedy ojciec dał mu po raz pierwszy popływać łodzią. Zaraz po tym podniósł mnie i mocno przytulił.

-Dobra dobra ja też tęskniłam ale możesz mnie postawić- powiedziałam nadal śmiejąc się jak głupia

- Nie bo jeszcze znowu zrobisz coś glupiego- powiedzial chodź odstawił mnie na ziemie- czemu wzięłaś na siebie cała winę? - powiedział trochę ciszej. Właśnie, prawie zapomniałam że JJ siedział w tym razem ze mną, oczywiście że nic nie powiedziałam, nie kabluje

-Miałeś już dość kłopotów, a poza tym możemy o tym na razie nie gadać? I tak pewnie tata zrobi mi kolejny wykład w domu- powiedziałam już z mniejszym uśmiechem

-Ta twój tata- zaczą dziwnym tonem- dobra to opowiadaj zrobiłaś sobie jakąś dziarę? Przypakowalas? - nic się nie zmienił

-Tak, mam teraz takiego wielkiego tribala nad tylkiem- powiedziałam ironicznie, biorąc swoją torbę i kierując sie do wyjścia

- Chetnie zobaczę- powiedział na co został dzgniety łokciem w brzuch

-Co z Johnem B, czemu nie on przyjechał? - na chwilę zapomniałam że to nie JJ miał odebrać mnie z tego miejsca

-A on musi ci coś powiedziec, i wolal nie robić tego tu

-Coś się stało? Chodzi o tatę?- spytałam, bo jeśli John B nie chciał osobiście mnie z tad zabrać to serio musiało być coś poważnego, a taty nie widziałam od jakiś 3 miesięcy, wyjechał szukać czegoś, myślałam że już wrócił

-On ci powie- nagle stał się jakby przygnębiony?

-Ej co jest, bo zaczynam się martwić

-Serio lepiej żebyś uslyszala to od niego- powiedział wsiadając do vana, okej John B dał Jj- owi prowadzić swojego vana, coś jest serio bardzo nie tak

Soulmates | JJ MaybankOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz