2

255 19 7
                                    

Czasem chodząc po wyspie zastanawiałam się jakie mam szczęście że wychowałam się i mieszkam właśnie tu. Nie w jakimś wielkim mieście, nie na stałym lądzie, tylko właśnie tu. W Outer Banks, bo "biednej" stronie wyspy. W naszym małym światku, ludzi którzy nawzajem się wspierają. Czasem zastanawiam się czy chodzi o zwykłą solidarność, czy o wspólnego wroga, którym są snoby z Fighure Eight.

Idąc właśnie drogą wzdłuż doków, mogłam podziwiać urok naszej małej Wyspy w pełnej okazałości. Słońce powoli zachodziło za horyzont, i pewnie gdyby nie parę ważnych spraw, to kierowała bym się w stronę plaży.

Zawsze kochałam zachody słońca. Może zabrzmię jak "typowa dziewczyna", ale jest w nich po prostu coś takiego co cie przyciąga, i nawet jeśli bardzo nie chcesz na nie patrzeć, to chowające się słońce i tak przyjdzie do ciebie z Golden Hour. Jako mała dziewczynka marzyłam o pokoju na piętrze z widokiem na zachód. Chodziłam z JB po Fighure Eight i podczas gdy on bil się z dziećmi snobów, lub rzucał kamieniami w okna tych wielkich posiadłości, ja wyobrażałam sobie ze mieszkam w nich, codziennie wieczorem siadam na wlansym balkonie i obserwuję te wszytskie kolory.

Z czasem przestaliśmy tam chodzić, a ja zrozumiałam że nie jestem snobem i nigdy nim nie będę, nie będę mieszkała w tej wielkiej posiadłości i nie będę miała własnego balkonu ani nawet własnej łazienki. Jestem plotką, i nie przeszkadza mi to. Dlatego zaczęłam chodzić na plażę. Sama, z tatą lub z przyjaciółmi, codziennie chyba że miałam coś bardzo ważnego do zrobienia, tak jak teraz.

Zmierzalam do domu Barrego, w tym momencie jedynego zaufanego dilera w Outer Banks. Na początku kupowałam od niego towar, sprzedając go z zyskiem poza obx, potem zaczęłam jeździć po towar do Charleston, albo sprowadzać go z lądu. Kiedyś próbowałam nawet sama gotować, ale wyszło z tego kilka silnych przedawkowań, więc skończyłam. Jednak teraz musiałam powrócić do korzeni i spytać starego znajomego o przysługę. Obiecałam JJ owi że nie wezmę się już za to, ale nie chce ciągle polegać na JB i jego pieniądzach. Wolę być samowystarczalna.

Droga tam, na nogach zajęła mi jakies półtora godziny, mogłabym jechać naszym starym vanem, ale nie pomyślałam o tym wcześniej. Robiło się już ciemno i zimno. Co prawda zima w tej części kraju nie była surowa, nigdy w życiu nie widziałam śniegu, ale wieczorami wiał dość silny, przeszywający wiatr.

Już z daleka było słychać głośną rozmowę Barrego z kimś przez telefon. Uśmiechnęłam się mimowolnie, bo wspomnienia z przed 2 lat wróciły. Można powiedzieć że przyjaźniłam się z Barrym, wbrew temu co wszyscy myśleli potrafił być spoko gościem.

-Nie obchodzi mnie ze nie masz ich na teraz... - dyskutował z kimś głośno- czekaj oddzwonie- zakończył rozmowę gdy mnie zobaczył - a kogo ja widzę, Elaine Routlage - podchodził do mnie wolnym krokiem

-We własnej osobie- uśmiechnęłam się opierając o drewnianą, rozwalającą się wiate

-Wypuścili cie czy uciekłaś?

-Wyszłam wcześniej, "dobre sprawowanie" - zaśmiałam się

-Z którym policjantem się przespałaś? - ta typowe żarty na poziomie

-A może wolę kobiety?

-Nie wyglądasz na taką, dobra ktoś umarł? Bo bez okazji bys nie przyszła- usiadł na plastikowym krześle

-W sumie to chciałam cie prosić o malutką przysługę

-Dajesz- powiedział obierając sobie jablko

-Sprzedałbyś mi pare działek?- zapytałam z nadzieją w oczach

-Jasne, daj kase i już przynosze

-No właśnie tu jest problem, nie mam kasy- również usiadłam na krzesełku opierając łokcie na kolanach

Soulmates | JJ MaybankOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz