Czy warto wierzyć w przeznaczenie?
"Są takie zbiegi okoliczności, które przypominają wyrafinowany plan."- tak mówił Andrzej Stasiuk.
Z przeznaczeniem jest tak, że nie od razu się je poznaje, kiedy nadejdzie. Czasami czai się, czeka na ten odpowiedni moment, zmierza ku nam powoli, ale czasem uderza nas jak grom z jasnego nieba.
Ludzie są sobie przeznaczeni. Bywa tak, że się poznają i od razu wiedzą, że to wielka miłość, ale są też sytuacje, w których dowiadują się za późno, że to była miłość na całe życie. Odrzucają coś, na co czekali i w głębi serca wiedzą, że nie będą spełnieni.
Każdy z nas dąży do odnalezienia samego siebie, to niemal niekończąca się podróż, podczas jej trwania staramy się poznać samych siebie, nasze upodobania, charakter, osobowość, pasje, granice. Słowa, które nas definiują; szukamy osób, które będą miały wpływ na nasze życie, pomogą odnaleźć siebie. Prawie każdy człowiek spotkany na naszej drodze wnosi coś do naszego życia i ma na nas wpływ. Czy to jest ktoś, kogo miniemy na ulicy, ktoś kogo nie znamy lub ktoś o kim wiemy prawie wszystko, nic nie jest bez znaczenia. Szukamy swojego miejsca na tym kawałku ziemi, poszukujemy samych siebie, poszukujemy kogoś, kto pomoże nam w naszej podróży, a my pomożemy jej. Szukamy swojego przeznaczenia.
Susanne i James poznali się, gdy byli na studiach. Ona- zapalona malarka i poetka, zwariowana, mądra, w kolorowych ubraniach i z burzą rudych loków, a on- niedoszła gwiazda rocka, buntownik z wyboru, szalenie inteligentny z wiecznie potarganymi, ciemnymi włosami i uśmiechem skrywającym tajemnicę. Któregoś dnia James, przechadzając się wieczorem po niemal pustej plaży, dostrzegł najbardziej barwną postać, jaką kiedykolwiek widział. Siedziała po turecku na kocu w pomarańczowo-czerwoną kratkę, w jednej dłoni trzymając gruby, prawdopodobnie często używany zeszyt, a w drugiej pióro, którego koniuszek błądził przy jej ustach. Wpatrywała się zamyślona w wodę, a wiatr bawił się jej płomiennorudymi włosami, plącząc je jak tylko chciał. Sukienka w kolorowe kwiaty sięgała jej do kostek, na ramiona miała zarzucony dziergany orzechowy sweter. Nawet z dzielącej ich odległości zauważył, że paznokcie u stóp miała pomalowane na krwistoczerwony kolor. Obok niej leżał skórzany brązowy plecaczek z dużą ilością sznurków. Zatrzymał się dziesięć metrów od niej, położył na piasku akustyczną gitarę i rozłożył mały skrawek materiału, mający służyć mu za koc. Rozsiadł się wygodnie, wziął do ręki instrument i zaczął grać jeszcze nienazwane melodie. Przymknął oczy, a palce zaczęły zwinnie i płynnie muskać struny. Gdy je otworzył, dostrzegł, że kolorowa dziewczyna mu się przygląda. Jej twarz wyrażała zaciekawienie, ale kiedy zorientowała się, że James zauważył, jak mu się przygląda, odwróciła się z powrotem w kierunku wody. Po upływie kilkunastu minut podniosła się z ziemi, spakowała koc do plecaka i z zeszytem oraz sandałami w dłoni ruszyła w jego kierunku.
-Przy zachodzie słońca lepiej się tworzy- powiedziała, kiedy była już przed nim. Jej oliwkowe oczy intensywnie lustrowały jego twarz. Uśmiechnęła się i odeszła, zostawiając go samego, ani razu się nie odwracając.
I to właśnie o zachodzie słońca James skomponował najpiękniejszą melodię, jaką dane mu było wymyślić, mając przed oczami jej oliwkowe spojrzenie.
Oto jest kolejny (króciutki, wiem) rozdzialik! Mam nadzieję, że Wam się podobał, miło byłoby, gdybyście zostawili po sobie ślad swojej obecności! :)
CZYTASZ
Eteryczność szeptu
RomanceŻycie składa się z momentów. Z chwil złości, smutku, szczęścia, strachu, zazdrości, samotności, porażki, zwycięstwa, cierpienia. Nie da się go zaplanować. Czasami człowiek ma wrażenie, że jest panem swojego życia, że ma nad wszystkim władzę. Kiedy t...