• notka od autora na dole!
⚠️ warning: rozdział może wywołać kontrowersję, czytasz na własną odpowiedzialność.
disclaimer: nie uwzględniam tutaj żadnych wydarzeń z obecnej mangi.
miłego czytania!
◇◇◇
Todoroki pamiętał doskonale pierwsze urodziny Izuku, które miał przyjemność z nim spędzić. Osobiście ten dzień nazywa porażką, chociaż wielu uważa go za wydarzenie warte wspominania na comiesięcznych spotkaniach klasowych.
Głównym błędem, jaki wtedy popełnił, było zapytanie Bakugou o radę, dotyczącą prezentu dla zielonowłosego. Shoto rzecz jasna nie przemyślał wszystkich plusów i minusów, zakładając, że blondyn będzie chętny mu pomóc i zrobi to z dobrego serca, nudów, albo chociaż irytacji jego osobą, przeszkadzającą mu w odpoczynku.
I cóż, miał rację.
- Icyhot, powiedz mi kurwa jeszcze raz, głośno i wyraźnie, dlaczego ze wszystkich ludzi żyjących na tej planecie, wybrałeś właśnie mnie, aby zapytać o preferencje jebanego nerda? Skąd mam wiedzieć co ten lamus chce na urodziny?! Nie wiem, dupy mu daj, czy coś! - Katsuki miał już po dziurki w nosie tego ślepego idioty. Czy on nie zauważył wielkiego znaku, zaczepionego na drzwiach pokoju czerwonookiego z napisem "nie wchodź, bo zajebię", czy po prostu zdecydował się go kulturalnie zignorować, na rzecz wkurwiania jego osoby przez następne, dłużące się minuty?!
Shoto jednak kompletnie nie skupiał się na widocznym zdenerwowaniu Bakugou. Jego myśli były zajęte chłopakiem, który obchodził jutro urodziny, a dla którego Shoto nie miał jeszcze żadnego podarunku. Nie oznacza to, że Todoroki dopiero dziś zebrał się do zakupienia mu prezentu. Myślał nad nim już od około dwóch miesięcy, ale gdy nic szczególnego nie przychodziło mu do głowy, w akcie desperacji zasięgnął porady kolegi z klasy.
- Bakugou, obawiam się, że nie jestem w stanie podarować mu mojej dupy, jednak dziękuję za sugestię - kiwnął głową, wpatrując się swoimi błyszczącymi oczami w osobę na przeciwko. Tak naprawdę doskonale wiedział, że denerwuje Katsukiego swoją obecnością, ale czy on się tym przejmował? Absolutnie nie - Pytam, bo wiem, że ty i Midoriya jesteście przyjaciółmi. Na pewno wiesz, jakie prezenty lubi dostawać.
- Od kiedy ja i Deku jesteśmy przyjaciółmi?! - no tego było już za wiele. Skąd ten chłopak bierze takie pomysły? Owszem, przez ten rok ich relacja na pewno się polepszyła, potrafili już ze sobą współpracować, a Midoriya nabrał większej pewności siebie w rozmowach z blondynem, ale oni nadal byli jedynie rywalami - Wiesz co, nie chcę kurwa wiedzieć. Nie wiem, ugotuj mu coś, Deku lubi żreć. Tylko nie spal kuchni, bo cię zajebię.
Następnego dnia jednak okazało się, że wpuszczenie chłopaka samego do kuchni nie było dobrym pomysłem, gdyż nie minęła nawet godzina, a w zlewie leżały już trzy spalone garnki, na podłodze rozsypana była mąka ryżowa, za to Shoto próbował ratować prezent urodzinowy swoim darem, przez co jedynie spalił kuchenkę, wraz z wszystkim, co się na niej znajdowało.
Od tamtego wydarzenia Todoroki nie ma wstępu do kuchni, gdy nie ma kto go przypilnować. A Midoriya? Cóż, śmiał się wniebogłosy, widząc jak śmiesznie, a zarazem uroczo wygląda jego słońce, stojące po środku nerwowo sprzątających ten armagedon znajomych z klasy.
- Wszystkiego najlepszego, Midoriya...
◇◇◇
Kilka lat później, Shoto mając już pewne doświadczenie, nie starał się zrobić nic kreatywnego. Izuku sam przyznał, że nie przeszkadzają mu standardowe pomysły, uważając, że są urocze, dlatego dwukolorowowłosy postawił na kolację przy świecach w ich apartamencie, z jedzeniem zamówionym w ich ulubionej restauracji. Nie było to nic wybitnego, ale przynajmniej uniknęli ryzyka spalenia całego budynku.
CZYTASZ
happy birthday, izuku | tododeku || by shitoroki-san
FanficTodoroki pamiętał doskonale pierwsze urodziny Izuku, które spędzili razem. Osobiście ten dzień nazywa porażką, chociaż wielu uważa go za wydarzenie warte wspominania na spotkaniach klasowych. Głównym błędem, jaki wtedy popełnił, było zapytanie Bakug...