Rozdział 2

12 1 0
                                    

Natasha weszła do domu za siostrą, wciąż jakby będąc w kompletnym amoku. Rodziców jeszcze nie było w domu, więc dziewczyna zdjęła swoje czarne trampki i udała się w stronę swojego pokoju. Zamknęła drzwi. Wolała teraz zostać sama. Odniosła wrażenie, że ten dzień się nigdy nie skończy. Miała dość tematu Bruce'a i tej cholernej kolacji, do tego jeszcze ta niezręczna sytuacja z...
W tej chwili usłyszała płukanie do drzwi:

- Proszę - powiedziała zmęczonym głosem dziewczyna.

W drzwiach od pokoju stała Clerie, z jej niesamowicie wkurwiającym uśmieszkiem. Kochała swoją młodszą, czasami nieco naiwną siostrę, którą miała charakterek. Jednak teraz Nat domyśliła się po co ta małpa przyszła sama z siebie...

- Co chcesz? - walnęła na odczepne.

- Widzę, że teraz zarywasz do drugiego... - zaczęła dziewczyna, jednak po usłyszeniu, co Clerie miała na myśli, Natasha rzuciła w nią poduszką na znak, aby nawet nie próbowała zaczynać tego tematu.

- Ałaaaa - oburzyła się Clerie, która została trafiona prosto w twarz - Ale teraz na serio... co to było? - zapytała się siadając na łóżku starszej siostry.

- Ale co? - zapytała Natasha udając, że nie wie o co chodzi.

- Z tobą i z Beniaminem Sanchez tam na dole! - wybuchła nagle - Przecierz to jest brat Bruce'a...

- Clerie - przerwała jej starsza siostra - Wiem kim on jest i zapewniam cię, że nic pomiędzy nami nigdy nie było i nie będzie. Przyznaję, głupia sytuacja, że spotkałyśmy go pierwszy raz od aresztowania mojego ex, ale proszę nie rozmawiajmy już o tym - Tu kończąc położyła się na łóżku zawijając w kołdrę, mimo, że na polu było jakieś 30°C.

- Dobra, dobra. Ale pamiętaj, że zawsze możesz ze mną pogadać - Powiedziała, posyłając jej zadziorny uśmiech, na co
starsza pieszczotliwie pogłaskała ją po głowie, burząc idealną fryzurę Clerie.

Dziewczyny siedziały tak jeszcze dobre kilkadziesiąt minut, aż w końcu wrócili ich rodzice. Obydwie ogarnęły się i pomogły przygotowywać mamie do kolacji. Natasha rozkładając sztućce usłyszała za sobą głos należący do jej ojca.

- Kochanie jeśli to będzie dla ciebie zbyt trudne, wiedz, że nie musisz cały czas siedzieć przy stole podczas kolacji - pocieszył córkę obejmując ją czule.

- Wiem tato, i dziękuję - tutaj również przytulając ojca

Po piętnastu minutach wszystko było już gotowe. Chwilę później usłyszeli dzwonek do drzwi, na którego dźwięk mama Nat poszła otworzyć. Goście przywitali się z gospodarzami, a pan Jeremy Sanchez wręczył panu Williams drogą butelkę whisky w prezencie.
Natasha w tamtej chwili ujrzała Bena, który stał z boku nico oparty o ścianę. Miał na sobie czarną koszulę, która komponowała się z jego czarnymi włosami i oczami. Nie wiedząc czemu znowu zaczęła na niego patrzeć z innej strony, niż kiedyś. Szybko jednak została odciągnięta od tej myśli słysząc jak jej mama prosi wszystkich do stołu.
Kiedy już zasiedli, zaczęli konsumować pierwsze danie. Głównie to dorośli rozmawiali, o sprawach związanych z pracą i innymi nudnymi rzeczami. Ale po jakimś czasie pani Olivia Sanchez zapytała:

- A jak wam dziewczynki idzie w szkole? Macie już wybraną uczelnię?

- Jak na razie idzie naprawdę dobrze - uśmiechnęła się Nat, ciesząc się, że temat pracy został przerwany - Po szkole planuję się dostać do Yale.

- To w takim razie bardzo ambitnie - Pani Olivia sprawiła wrażenie miło zaskoczonej.

- Tylko najpierw musisz wziąć się za fizykę moja panno - wtrąciła nagle mama Natashy - Clerie mi powiedziała, że sobie nie radzisz i profesor Robinson karze ci poprawiać ostatnie oceny w przyszłym tygodniu.

Natasha natychmiastowo rzuciła morderczy wzrok na młodszą wersję siebie za nakablowanie do mamy. Clerie jednak tylko zrobiła minę w stylu : " Nie wiedziałam, że powie to przy wszystkich ".

- Beniamin jest dobry z fizyki - usłyszała głos pana Jeremiego - Mógłby ci pomóć w nauce...

Nat popatrzyła momentalnie na miejsce naprzeciw jej, które zajmował właśnie Ben. On również skierował swój wzrok prosto w jej bursztynowe oczy. Zapadła chwilowa cisza. Czy naprawdę nikt w tym pomieszczeniu się uważał, że to mogłoby być odrobinę dziwne? Z całym szacunkiem nie miała nic do Bena, ale jego brat właśnie siedział za zgwałcenie jej w więzieniu...

- Myślę, że to dobry pomysł - przerwał chwilową ciszę ojciec Natashy.

- Dokładnie - uśmiechnęła się lekko mama Bena - Wpadnij do nas jutro, Ben ci wszystko wytłumaczy, prawda? - popatrzyła na syna, oczekując odpowiedzi.

- yyy... Tak, jasne -powiedział tak cicho, że nawet ona sama ledwo go mogła usłyszeć.

Teraz Natasha kompletnie już nie wiedziała co miała myśleć. Czy jej ojciec właśnie sam poparł to, aby się uczyła fizyki w domu, w którym ją zgwałcono? Niby nie miała problemu, żeby dalej widywać rodzinę Bruce'a, ale w tamtej chwili czuła, że jej serce pąpuje dwa razy więcej krwi. Chciała zniknąć, zapomnieć o wydarzeniach sprzed pół roku...

Przez resztę kolacji rozmawiano już raczej o sprawach biznesowych, a gdy goście wyszli Nat udała się do łazienki. Wzięła prysznic, po czym popatrzyła w lustro. Nienawidziła siebie. W szkole nie miała życia, bo każdy uważał ją za dziwkę. Została oszukana, zdradzona przez Bruce'a, osobę którą kochała najbardziej na świecie. Nie chciała żyć... We wpływie emocji otworzyła szawkę, wzięła nożyczki, zrobiła pierwsze cięcie... drugie... Ból pozwalał jej nie myśleć o niczym. W końcu, gdy go odczuwasz nie myślisz o otaczających cię rzeczach, tylko skupiasz się na nim.

Miała już to zrobić, lecz usłyszała dźwięk powiadomienia z messengera, co wydało jej się trochę dziwne. Rodzice i Clerie jakby coś od niej chcieli to by po prostu by do niej przyszli, a Truman nie miał żadnych mediów społecznościowych. Może to żałosne, ale tak, miała tylko trzy kontakty. Dziewczyna wzięła telefon do ręki i mi jej ogromnemu zdziwieniu zobaczyła wiadomość od :

Beniamin Sanchez:
"Hej. Sorry ale głupio trochę dzisiaj wyszło... Wiem, że nie jest ci łatwo. Jeśli chcesz, to nie musisz jutro przychodzić. Mam znajomą z klasy, którą może ci wyjaśnić fizykę."

Nat była zaskoczona, że Ben do niej napisał, ale może przez to poczuła się mniej samotna? Ona wcale się nie czuła źle w jego towarzystwie, chciała to bliżej poznać i wiedziała, że właśnie ma szansę.

Natasha Williams:
"Hej. Może wyszło trochę głupio, ale nie było źle. Jeśli tobie to nie przeszkadza możemy się pouczyć jutro u ciebie."

Beniamin Sanchez:
" Wpadnij jutro o 15 ;)"

Natasha Williams:
" Dzięki wielkie! A i Wally jest przeuroczy."

Uznała, że poruszenie tematu zwierząt zawsze załagodzi sytuację ( jakkolwiek by to nie brzmiało).

Beniamin Sanchez:
"♡"

Teraz Nat nie wiedziała co się dzieje z jej ciałem. Ręce zaczęły się jej pocić, serce zaczęło bić szybciej, czuła wszystkie emocje naraz... Ale nie mogła czegoś czuć do Bena, przecież kiedyś chodziła z jego bratem. Nie, to na pewno minie. Popatrzyła teraz na swoje ręce, po których ciekł niewielki strumień krwi. Czy gdyby nie wiadomość od tego czarnookiego chłopaka, mogłoby jej już tutaj nie być?









𝑻𝒊𝒍𝒍 𝒅𝒆𝒂𝒕𝒉Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz