Rozdział 3

9 1 0
                                    

Po wczorajszych wydarzeniach Natasha, obudziła się dopiero po 10.  Tej nocy nie wiedząc czemu nie mogła spokojnie zasnąć. Po jakimś czasie wstała z łóżka przeciągając się i ziewając leniwie.

Schodząc po schodach usłyszała głośną muzykę dobiegającą z pokoju Clerie. To znaczyło, że rodziców nie było w domu, ponieważ obydwoje nie zanosili, gdy w domu był jakikolwiek hałas. Nat to osobiście nigdy nie przeszkadzało, ale teraz, gdy ledwo widziała na oczy, również nie chciała słuchać żadnych niepotrzebnych dźwięków. Weszła więc do pokoju siostry.

- Możesz troszeczkę sciszyć?! - poprosiła, a właściwie przekrzyczała muzykę Nat.

Clerie słysząc to przyciszyła głośnik stojąc tyłem do siostry. Dziewczyna obróciła się błyskawicznie w stronę starszej siostry:

- Cześć... - przerwała na chwilę widząc ledwo przytomną Natashę - Nie obraź się sis, ale widziałaś się w lustrze? Wyglądasz jak wrak człowieka...

- I tak też się czuję - odpowiedziała Nat z sarkastycznym uśmieszkiem na twarzy - Słabo spałam tej nocy... A tak w ogóle to gdzie są rodzice?

- Tata był pilnie potrzebny w firmie, mama musiała pojechać na jakąś nagłą delegację - odpowiedziała Clerie jakby starając się zakryć smutek.

Państwo Williams od zawsze dużo pracowali, przez co czasem zaniedbywali swoje obowiązki rodzicielskie. Ich córki przyzwyczaiły się już do tego, że nie zawsze mogli uczestniczyć w ich życiu. Często zdarzało się, że siostry były skazane tylko na siebie. Przez to ich relacja z czasem  przerodziła się także w przyjaźń. Gdy trzeba było, starsza była wsparciem dla młodszej, a młodsza dla starszej. Nie miały przed sobą tajemnic, mówiły sobie o wszystkim otwarcie. Zdarzało im się przekomarzać lub kłócić, ale i tak zawsze kończyło się to tym, że szły na wspólny kompromis.

Natasha zeszła do kuchni. Gdy zjadła śniadanie poszła się ubrać. Ten dzień był wyjątkowo ciepły jak na październik, więc ubrała biały top, a na niego niebieskie ogrodniczki z długimi nogawkami. Nałożyła lekki makijaż maskujący jej worki pod oczami, pomalowała usta błyszczykiem i uczesała swoje długie blond włosy. Trzeba przyznać, że w takim komplecie wyglądała po prostu ślicznie.

Zegar coraz bardziej zbliżał się do godziny trzeciej. Natasha powoli spakowała książki od fizyki do swojej czarnej torby, ubrała jasne cytrynowe trampki i pożegnała z siostrą. Wychodząc z domu pomyślała, że to w sumie beznadziejne, iż musi się ona uczyć przedmiotu, którego nie trawiła, w sobotę i jeszcze do tego z bratem jej ex. Stanęła przed domem i zapukała do drzwi.

Przypomniało jej się, że wczoraj pisała z Benem na temat... No właśnie sama nie wiedziała do końca czego. Co miał na myśli pisząc, że "wyszło trochę głupio"? To, że jego brat jest niestabilny psychicznie, czy to, że omal jej wczoraj nie pocałował? Nie zdążyła jednak odpowiedzieć sobie na to pytanie, bo w tej chwili drzwi otworzyły się. Natasha ujrzała w nich nikogo innego jak właśnie Beniamina.

- Hej, proszę wejdź - powitał ją szczerym uśmiechem, zapraszająć, aby weszła do domu.

- Dzięki - odwzajemniła uśmiech blondynka wchodząc do środka.

Miała wrażenie, że nic się w nim nie zmieniło od czasu gdy przestała chodzić z Brucem. Te same ściany i meble. Przez sekundę pomyślała nawet, że jest jak dawniej: piękna, mądra dziewczyna ze wspaniałym chłopakiem i rodziną, czego chcieć więcej? Jednak tamte czasy już dawno minęły i Nat wiedziała, że nigdy nie powrócą...

- Napijesz się czegoś? - zapytał brunet stając na przeciw niej.

Był dużo wyższy, tak samo jak jego brat.

𝑻𝒊𝒍𝒍 𝒅𝒆𝒂𝒕𝒉Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz