Rozdział VI

68 9 3
                                    

Dream postawił wczoraj rano warunek i zamierzał spełnić, to co obiecał. Jeśli na murach miasta buntowników nie będzie białych flag, to zaatakuje. Godzinę przed świtem zebrał swoich ludzi i zaczęli przygotowywać się do walki. Ubrali zbroje i wzięli swoje bronie. George trzymał łuk, Sapnap miał miecz, a Dream z dumą dzierżył diamentową siekierę.

W tym czasie Kesja pędziła, jak najszybciej się dało, aby tylko zdążyć przed świtem i jakoś powstrzymać Dream'a przed zabiciem ich wszystkich. Jak już mieli walczyć to niech walka będzie sprawiedliwa. Teraz Kesja czuła, co to znaczy walka z czasem odczuwała to bardzo dotkliwie, gdy widziała, jak księżyc przemieszcza się coraz niżej na nieboskłonie.
-Damy radę już blisko- powiedziała do siebie, pośpieszając jeszcze bardziej konia piętami.

Nadchodziła już pora, słońce zaczynało się pomału wyłaniać zza linii horyzontu. Dream, George, Sapnap stali już na pagórku, z którego mieli dobry widok na wysokie ściany otaczające kraj buntowników. Nie było jednak na nich białych flag tak, jak chciał tego zamaskowany. Zacisną ręce na swojej diamentowej siekierze.

-Już po nich.- wy warczał. Zszedł z pagórka i szedł w stronę głównej bramy. Na ramieniu opierał swoją siekierę. Zamierzał wejść tam i wybić wszystkich. Niebiesko włosa przyjechał tam i zatrzymała konia, zeskakując z niego szybko. Zauważając, że nie ma żadnych białych flag, Dream idzie w stronę wejścia, ruszyła biegiem i w pewnym momencie jej ręka spoczęła na jego ramieniu. Zaskoczony mężczyzna stanął w miejscu.

-Odpuść Dream. Stać cię na więcej, jeśli chcesz ich zaata...-zaczęła niebiesko włosa, jednak on przerwał jej, odtrącając jej rękę. Spojrzał na nią ze złością, co mogła zauważyć, bo tak jak pisała jej Juszeri jego maska, zakrywała tylko połowę jego twarzy.

-Nie powinno cię tu być. To nie twoja walka, jednak jeśli tak bardzo chcesz ich uratować przed nieodwracalnym losem.- mówił, patrząc na nią wzrokiem, z którego nic nie dało się wyczytać.
-Na kolana! Na kolana i błagaj bym, ich oszczędził!- krzyknął na nią. Był wkurzony cała tą sytuacją, a ona jeszcze śmiała go zatrzymywać. Chciał poczuć, że wciąż ma jakąś władzę na tym świecie. Kesja w milczeniu powoli uklęknęła na ziemi. Patrzyła w ziemie, nie chcąc patrzeć na niego. Całą ta sytuacja była i tak już dla niej upokarzająca.

Zamknęła na chwile oczy i wtedy poczuła zimno przy swoim podbródku. Był to czubek siekiery mężczyzny w zielonej bluzie. Otworzyła oczy i patrzyła na połyskującą w promieniach porannego słońca broń, która przy jednym nieostrożnym ruchu mogłaby poderżnąć jej gardło. Dream miał jednak opanowane używanie siekiery i z dużą delikatnością zaczął podnosić ją do góry, a razem z nią podnosił też głowę dziewczyny. Chciałby, patrzyła mu w oczy, dla jego większej satysfakcji.

-A teraz błagaj- polecił. Patrzył na nią z wyższością, czując władze, jaką teraz nad nią ma. Na jego twarzy pojawił się uśmiech, który można było zobaczyć tylko w połowie jednak, mimo że była to tylko połowa to i tak był przerażający.

-Dream błagam cię, nie atakuj ich dzisiaj- powiedziała, patrząc mu w oczy. Na tę sytuację patrzyli wszyscy mieszkańcy L'manberg, jak i Juszeri schowana za drzewami. Dziewiętnastolatka myślała, czy nie powinna czegoś teraz zrobić lub powiedzieć, jednak jedynie stałą obserwując sytuacje.

Buntownicy też stali, nie reagując. Nie do końca wierzyli, że dziewczyna, której nawet nie znają, robi coś takiego, by ich uratować. Nie rozumieli dlaczego, dlaczego zgodziła się ulęknąć i błagać tego tyrana o ich życie. Tommy chciał w pewnym momencie strzelić w plecy Dream'a wykorzystując okazje na zabicie go, gdy ten jest zajęty dziewczyną. Powstrzymał go Wilbur poprzez złapanie łuku i popchanie w dół przy okazji nie spuszczał wzroku z sytuacji na dole. On jako jedyny z wszystkich swoich ludzi znał dziewczynę. Spotkał ją raz i mało o niej wiedział, a to, co teraz robiło, zaskoczyło go tak jak resztę.

Dream uśmiechnął się jeszcze szerzej, gdy dziewczyna powiedziała to, co on chciał usłyszeć. Zadowolony zabrał siekierę i trzymając ją w lewej ręce, pochylił się tak, żeby być na jej poziomie. Prawą ręką złapał jej włosy, jeszcze trochę odchylając jej głowę do tyłu. Patrzył prosto w jej oczy, a ich twarze dzieliły centymetry.

-Grzeczna dziewczynka- powiedział z okrutnym uśmiechem. Popchnął ją na ziemie, puszczając przy tym jej włosy i wyminął ją. Odwrócił się w stronę bram i spojrzał centralnie na Wilbura.

-Dziś wam odpuszczę i macie dodatkowy czas, by przemyśleć poddanie się. Jutro o świcie już nikt was nie uratuje.- Wykrzyczał, by wszyscy go usłyszeli. Po tym odwrócił się i gestem ręki pokazał Georgowi i Sapnapowi, że idą stąd. Nie przejmując się nikim i niczym tym bardziej niebiesko włosom odszedł w swoją stronę, już planując, jak jutro wykończy ich wszystkich.

Do leżącej na ziemi niebieskowłosej poszedł Wilbur i wyciągnął rękę, by pomóc jej wstać. On spojrzała na niego i odsunęła o siebie jego rękę, wstając z ziemi samodzielnie. Rękawem wytarła ziemię ze swojego policzka i spojrzała na plecy Dream'a.
-Pieprzony dupek.- powiedziała wkurzona.

·°·°·°·°·°·°·°·°·°·°·
Pomysł na ten rozdział wyszedł pod wpływem chwili, ale wyszło to dobrze.

Mam nadzieje że wam się podoba i jak tak to miło by było to usłyszeć.
Pozytywne komentarze bardzo zachęcają do pisania:)

Ogrody Nadziei || Dream SMPOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz