leki

124 14 5
                                    

Następnego dnia, odbyło się wspaniałe wesele Osamu i Suny. Mimo to, pewien czarnowłosy mężczyzna nie wychodził z głowy blondwłosego drużby. Atsumu co chwilę zastanawiał się co porabia chłopak w tym momencie oraz czy także o nim myśli. Często zastanawiał się czy mężczyzna pamięta ich nocną rozmowę i zawartą wtem obietnicę. 

Tydzień później, podczas rodzinnego obiadu, matka Kiyoomiego zemdlała. Zmartwiony syn oraz ojciec od razu zadzwonili po prywatnego lekarza, a kobietę ułożyli w jej wygodnej pościeli. Okazało się, iż zachorowała ona na bardzo rzadką chorobę, którą trudno jest uleczyć. Lek z największą szansą wyzdrowienia jest dostępny tylko w jednej aptece w Tokyo. Przechowywany tylko dla najważniejszych władz, mafii nigdy by nie sprzedali nawet odrobiny. Kiyoomi podczas furii jak i ataku paniki, chwycił pistolet i opuścił bez słowa dom.

Atsumu złapało przeziębienie, a brat powtarzał mu żeby nosił szalik. Teraz blondyn żałował, iż nie słuchał wtem bliźniaka. Tak o to, w czarnej bluzie i kurtce z kożuszkiem, mężczyzna przebył komunikacją miejską całe miasto obierając sobie za cel dość sławną aptekę. Gdy tylko dotarł do wyznaczonego miejsca, uśmiechnął się lekko czując ciepło pomieszczenia okrywające jego ciało. Grzecznie ustawił się w kolejce sunąc wzrokiem po szafkach z kolorowymi opakowaniami. Po chwili czekania, miała przyjść na niego pora lecz jego zamówienie zagłuszył strzał pistoletu. Wszyscy padli na ziemię przerażeni, zakapturzony mężczyzna wszedł za ladę. Atsumu także kucał nasłuchując jak bandyta gada do siebie pod nosem. Gdy tylko rozpoznał głos, przeszedł potajemnie pod ladą i zakradł się na zaplecze gdzie przebywał mężczyzna.

- Omi? - zapytał cicho chropowatym głosem mężczyzna, zdziwiony zachowaniem czarnowłosego. Kiyoomi szybko odwrócił się w jego stronę ukazując spanikowaną twarz. 

- Atsu...

- Omi.. co się stało.. to jak nie ty.. - powiedział niepewnie blondyn. Kiyoomi nigdy tak nie działał. Zawsze był spokojny, miał plan, współpracowników lecz teraz, teraz wyglądał jak zwykły amator. 

- M- moja mama zachorowała.. ja... muszę mieć lek.. - odpowiedział załamującym się głosem aż do czasu gdy usłyszeli syreny policji z zewnątrz. Strach opanował twarz czarnowłosego. Atsumu spojrzał na migające światła za szybą po czym znów na mężczyznę.

- Nie stój tak. Bierz ten lek i uciekaj. Z tyłu masz wyjście dla pracowników - polecił ostro chory mężczyzna.

- Ale.. - zaczął.

- Omi! - Atsumu podniósł głos - idź, ja ich zajmę - blondyn uśmiechnął się lekko po czym zarzucił kaptur aby nie było widać jego twarzy i schował się za ladą zaczynając strzelać w okna apteki. Rozpoczął się koncert strzałów podczas gdy Kiyoomi zabrał cały zapas potrzebnego leku i uciekł dodatkowym wyjściem. Po krótkiej chwili amunicja chorego mężczyzny się skończyła - kurwa - warknął pod nosem po czym sprawnie zaczął biec na zaplecze. Niestety dziś to nie był jego szczęśliwy dzień, jeden z funkcjonariuszy postrzelił go w ramię. Obolałemu Atsumu udało się uciec. Nie mogąc używać komunikacji, blondyn schował się pod pobliskim mostem dzwoniąc do swego brata o pomoc.

********

- Jak można być tak durnym żeby zostać postrzelonym podczas jakiegoś amatorskiego skoku na aptekę?! - warknął Osamu podczas gdy prywatny lekarz zszywał ramię Atsumu. Kula nie uszkodziła nic ważnego co akurat w tym dniu było dobrą wiadomością.

- Nie wiem czy zauważyłeś ale jakoś nie mam w tym momencie ochoty na twoje kazania - syknął blondyn zakrywając oczy zdrową ręką.

- Niech będzie, pogadamy później - odpowiedział brat po czym opuścił pomieszczenie. Atsumu spojrzał w sufit i zaczął zastanawiać się w ciszy na temat Kiyoomiego i jego chorej matki. 


Jeszcze tego samego wieczora, Atsumu otrzymał wiadomość od nieznanego numeru proszącego go o spotkanie na promenadzie z widokiem na morze. Może i był on naiwny lecz wykończony nieszczęściami tego dnia, mężczyzna poszedł samotnie na spotkanie. Ku jego zdziwieniu, czekał na niego Sakusa.

- Omi? - spytał niepewnie chropowatym głosem. Czarnowłosy od razu na niego spojrzał i podszedł bliżej - jak z mamą?

- Oh.. uh.. trudno stwierdzić.. nie ma 100% pewności, że leki podziałają ale mamy nadzieję. W końcu w większości przypadków podziałał...

- Trzymam kciuki.. czemu chciałeś się ze mną spotkać?

- A! No tak! To dla ciebie - mężczyzna wyciągnął przed siebie reklamówkę. Gdy blondyn zajrzał do środka, znalazł tam leki na przeziębienie - przeze mnie nie kupiłeś swoich leków... Wiedziałem, że znając ciebie zapomnisz kupić bo jesteś za głupi żeby o tym pomyśleć.

- Hej! - Atsumu uderzył czarnowłosego w ramię na co drugi się zaśmiał - odezwał się ten co zachowywał się jak zwykły amator.

- No tak.. - Kiyoomi przestał się śmiać i spojrzał poważniej na mężczyznę stojącego przed nim - dziękuję ci za to.. słyszałem że postrzelili cię.. gdyby nie ty to pewnie bym był już skazywany na śmierć..

- To nic takiego - westchnął Atsumu czując jak poważna atmosfera go przytłacza - każdemu się zdarza w wypadkach gdy chodzi o kogoś ważnego..

- Ta.. - Sakusa nagle ściągnął swój żółty, puchaty szalik i owinął go wokół szyi blondyna - zakrywaj szyję głuptasie. Chyba właśnie przez to jesteś chory - mruknął z lekkim uśmiechem i poczochrał farbowane włosy towarzysza - no cóż.. do zobaczenia następnym razem - mężczyzna zaczął odchodzić.

- Tokyo jest wielkie, możemy się już nie spotkać, wiesz? - krzyknął za nim blondyn na co drugi odwrócił się do niego idąc teraz tyłem.

- Spotkamy się! - odkrzyknął.

- Niby skąd to wiesz?! - spytał zaciekawiony.

- Bo jesteśmy sobie przeznaczeni! - odpowiedział Kiyoomi wywołując uśmiech na twarzach ich obu po czym odwrócił się i zaczął iść przed siebie zostawiając Atsumu wtulającego się w wielki, puchaty szalik.

- W takim razie do zobaczenia, Omi - szepnął do siebie mężczyzna po czym ruszył z powrotem do siebie.




A może...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz