Rozdział 19

51 7 16
                                    


Przez pierwsze minuty stałam w bezruchu. Nie marzyłam o niczym innym, jak aby jak najszybciej zniknąć. To wszystko mogło wyglądać inaczej, gdybym nie szła z ojcem do jego samochodu albo nawet gdybym nie wpuszczała go do mieszkania. Mogłabym teraz siedzieć w spokoju i nie musieć czuć wzroku moich rodziców na sobie.

– Wyglądasz, jakbyś zobaczyła ducha. – Postanowiłam się w końcu do nich odwrócić.

Miałam rację - matka stłukła jakiś talerz.

– Jednak przyszłaś. – Jej usta uformowały się w delikatny uśmiech.

– Wcale nie miałam tu przychodzić, ale mnie zmuszono. – Popatrzyłam znacząco na mojego rodzica. I nie zamierzałam w tej chwili żartować, raczej krzyknąć na niego albo zrobić cokolwiek, by coś dało i na przykład zapomniał o moim istnieniu.

Dlaczego nie mogło to być prostsze?

Zapomnieć i już.

Ojciec, widząc moją zdegustowaną minę, rzucił:

– Musimy porozmawiać w cztery oczy. W moim gabinecie.

Wyglądał, jakby się bał, że zrobię aferę albo coś gorszego. Przychylił się do moich warunków i nie miał nawet w planach się ze mną na ten temat kłócić. Dlaczego nagle stał się taki potulny?

– Coś się stało? – matka spoważniała. – Jane, masz kłopoty?

– A kto ich nie ma? – Nie chcąc już dłużej tu stać, chwyciłam klamkę i weszłam do jego pokoju.

– Jane, córeczko, porozmawiamy później? – Udawałam, że nie usłyszałam jej pytania. – Pozwól mi w końcu, proszę – błagała. Pewnie, gdyby mogła, padłaby przede mną na kolana z nadzieją, że w czymś to pomoże. Ale ja nie byłam naiwna.

Na szczęście po chwili do środka wszedł mój ojciec, zamykając za sobą drzwi. Ulżyło mi, choć wciąż czułam pewne zagrożenie. W końcu znajdowaliśmy się w ich domu, miałam rozmawiać z moim rodzicem niczym jakaś mała dziewczynka, która skarży się na temat tego, co złego zrobili jej rówieśnicy, na dodatek za drzwiami stał mój idiotyczny wujek wraz z moją matką.

– Zacznij opowiadać wszystko od początku, kiedy to się zaczęło i jak, gdzie wtedy byłaś i co robiłaś. – Odłożył w bezpieczne miejsce broń, wyjmując ją z kabury, a odznakę rzucił niedaleko sterty dokumentów na biurku. Oznaczało to, iż skończył pracę na dzisiaj i prawdopodobnie na resztę dnia planował zostać w domu. No, chyba że nagle dostanie telefon, wtedy będzie musiał wrócić na komisariat. – Dobrze by było, gdybyś powiedziała jeszcze, z kim ostatnio się kłóciłaś albo... – Spojrzał na mnie. – Czy ty masz jakichś wrogów albo kogoś, kto chciałby, by stała ci się jakaś krzywda?

Pomieszczenie, w którym się znajdowaliśmy, było można by powiedzieć, że prawie takie same jak jego gabinet na komisariacie. Było ono większe, widok z okna przedstawiał inny krajobraz niż ten na posterunku, no i ten zapach... Matka zawsze miała to do siebie, że lubiła kupować odświeżacze powietrza i o dziwo zapamiętałam, że pachniały one w miarę dobrze. W przeciwieństwie do Margaret, która kilkakrotnie próbowała także kupować, lecz za każdym razem, gdy nimi psikała, wydobywał się z nich straszny smród.

– Pewnie tak. – Wzruszyłam ramionami. Nie zdawałam sobie sprawy z tego, jak to mogło zabrzmieć i co mogło to oznaczać, kiedy wszystko tak po prostu potwierdziłam, patrząc tacie w oczy. Chyba poczuł zagrożenie. – Cóż poradzić. Nie każdy lubi takie szczere do bólu kobiety. Ostatnio nawet nakrzyczałam na swojego szefa i jego nową pracowniczkę, która tak naprawdę zajęła moje miejsce w firmie... – powiedziałam od niechcenia, nie zwracając uwagi na to, jak wielkie zrobiły się oczy mojemu ojcu.

I (can't) love youOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz