Cześć!
Z tej strony Fiflak! Chciałem tylko powiedzieć, że to była prawdziwa przyjemność pisać shota z Adą. Nie wiem jak to wyszło, ale mam nadzieję, że całkiem dobrze. Tyle ode mnie. Miłego czytania!
Ściskam,
Fiflak.
—
Harry Potter i Draco Malfoy, dwóch nie mogących bez siebie żyć kochanków. Jako przyszli królowie dwóch leżących obok siebie królestw ze względu na swoją relacje postanowili, że się zjednoczą, aby nikt nie nabrał podejrzeń dlaczego książę Harry tak często odwiedza księcia Draco w jego pałacu. W tej sytuacji ich wymówkami były z reguły „rozmowy" w sprawie omówienia szczegółów sojuszu.
Kto by się spodziewał, że dwóch przyszłych władców będzie w sobie zakochanych po uszy?
No właśnie! Nikt!
Dlatego też ich plan był tak łatwy do zrealizowania, jednak nikt nie przewidział jednego, Harry i Draco kiedyś zasiądą na tronie jako zastępcy swoich ojców i będą musieli się ożenić z kobietami aby dały im potomstwo i następnych władców.
Harry przekonał się o tym najszybciej.-Nie ma opcji!- zagrzmiał przy rodzinnej kolacji kiedy rodzice właśnie obwieścili mu jego ślub, który miał się odbyć za dwa tygodnie.
-Harry to już postanowione.- powiedziała spokojnie jego matka.
-Ale dlaczego nie uzgodniliście tego ze mną!
-Bo wiedzieliśmy jaka byłaby twoja reakcja.- mruknął do tej pory milczący James.
-Harry daj spokój, Ginerva to naprawdę miła dziewczyna.
-Tego matko nie kwestionuje jednak skoro to ja mam się żenić to nie uważasz, że wypada to ze mną przedyskutować!
-Harry nie krzycz na matkę.
-Będę krzyczał! Bo nie liczycie się z moim zdaniem i z moim dobrem!
-Gdybyśmy się z nim liczyli nasze królestwo po twojej śmierci nie miałoby już żadnego władcy!- ryknął król waląc ręką o stół.
-Może i byłoby lepiej! Jak widzę jak się zajmujesz podwładnymi to mi się aż nie dobrze robi! Jedyne co na nich sprowadzasz to głód i choroby! Taki z ciebie świetny król, że jeszcze trochę i połowa zginie z rąk własnego władcy! Ale nie po co się mnie słuchać i zjednoczyć się z królestwem Salazara Slytherina i zapewnić swoim poddanym dobrobyt skoro można ich zagłodzić na śmierć! Czy chociaż raz nie możesz pokonać swoich uprzedzeń do Lucjusza Malfoy'a i pomóc swojemu królestwu!- Harry wykrzyczał coś co dawno siedziało mu głęboko w gardle i czekało na uwolnienie.
-To nie są uprzedzenia Harry! Ten człowiek wyrządził naprawdę wiele złego!
-Na pewno dużo mniej niż ty! Jeżeli tak ma wyglądać moje życie to ja to pieprze!- Harry wstał od stołu i rzucając swoim diademem o podłogę wyszedł a wręcz wybiegł z pomieszczenia.
-Harry Jamesie Potterze wracaj tu natychmiast!- jego ojciec zagrzmiał również wstając ze swojego miejsca.
-Czy wy chociaż raz nie możecie zjeść normalnie posiłku!- pani Potter zgromiła męża wzrokiem.
Biegnąc Harry czuł jak po jego policzkach spływają łzy, był wkurwiony na swoich rodziców. Jak oni śmieli nie zapytać się go o zdanie! Brunet wbiegł do swojego pokoju, z hukiem zamknął drzwi i opadł na łóżko szlochając w poduszkę.
Wiedział z czym wiąże się bycie jednym synem Króla. Chciał być dobrym i godnym następcą, ale nie potrafił zrozumieć dlaczego nie może przy tym zaznać odrobiny szczęścia. Nie chciał wiele. Po prostu chciał, by jego serce było szczęśliwe.