Strzał obudził mnie z transu. Nie wiem gdzie i kto strzelił, ale ja wyciągnęłam broń i wycelowałam w szatynke. Słyszałam że jacyś ludzie biegną w tą stronę więc strzeliłam.
Raz. Krew...
Drugi. Więcej krwi...
Trzeci. Śmierć...
Wtedy w drzwiach stanął Felix z bronią w ręce. Za nim cała jego paczka. Blondyn tylko skinął głową, a Jakob i Nicolas wzięli ciało. Alexander i Viktor zaczęli sprzątać krew. Felix chyba chciał do mnie podejść lecz ja ruszyłam w stronę łóżka.
Odetkałam szybko rurkę tak, żeby jak najwięcej tlenu przez nią się dostawało. Puls już niemożliwie wolny zaczął przyspieszać. Poczułam ulgę i delikatnie pogłaskałam Adriena po głowie.
Odeszłam kilka kroków do tyłu, bo po policzkach zaczęły lecieć łzy. Popatrzyłam na całe pomieszczenie, ale jak się okazało chłopcy już wyszły i został tylko Felix. Podszedł i przytulił mnie do siebie.
- Będziesz miał brudną koszule, a nie zmyje się bo jest biała.
- Net, ty się nie przejmuj moją koszulą. Przecież Ty ledwo żyjesz. Widzę w jakim stanie psychicznym jesteś...
- Nic mi nie jest. - przerwałam mu wycierając ostatnie łzy i zbierając się do ładu. Mam szczęście że ten makijaż jest wodoodporny.
- No dobra, ale jak coś Ci się stanie to nie ręczę za siebie.
- To ty strzelałeś? - zapytałam patrząc na broń która ciągle ma w ręce.
- Tak, domyśliłem się że Lila coś odpierdala ty się zatniesz i potem będziesz się winić. Strzał wybudził cie z transu bo zaraz potem usłyszałem strzały.
- Jezu, Fel jesteś niesamowity. - powiedziałam przytulając go mocniej. - Dziękuję.
- Nie ma za co. Zostawię cie z nim na chwilę samą. Kiedy będziesz gotowa zejdź na dół. Będę czekał w twoim aucie.
- Okej.
Usiadłam przy łóżku blondyna. Moje policzki znowu były mokre od łez na wspomnienie z przed chwili. Mógł nie przeżyć. W ogóle to wszystko moja wina. Może gdybym mu wtedy uwierzyła nie wyszedł by. Może wtedy wziąłby mnie ze sobą.
Płakałam w jego rękę. Miałam już dość tego, że jego życie jest na włosku. Płakałam tak dość długo. Wiedziałam że Felix czeka. Napisałam mu esemesa żeby jechał do domu. Pytał się czy na pewno. Odpisałam żeby jechał i się nie martwił.
Słyszałam kroki. Nie zwróciłam na nie uwagi. Nie ruszyłam się z miejsca póki na moich plecach nie pojawiły się dwie delikatne dłonie moich dwóch najlepszych przyjaciółek. Z dwóch stron pleców czułam delikatne głaskanie.
- Chcesz tu zostać? - zapytała Alya.
Pokiwałam głową że tak. Wiedziałam że one mnie zrozumieją. Ale wiedziałam też że nie pozwolą mi siedzieć i czekać na faceta na szpitalnym taborecie płakając w jego dłoń
- Chodź do mnie. Razem z Alyą się tobą zaopiekujemy. Kiedy się wyśpisz i się najesz będziesz mogła tu siedzieć cały dzień. - mówiła spokojnie Tikki. - Dam ci wygodne ciuchy. No chodź Mariii...
- No dobra. - powiedziałam ochrypłym głosem.
Dziewczyny pomogły mi się podnieść i poszły ze mną do auta. Usiadłam się z tyłu, a gdy dojechaliśmy poszłam za przyjaciółkami do mieszkania Tikki.
Spojrzałam tam na zegar. Otworzyłam szerzej oczy ze zdziwienia. Była szósta nad ranem. Dosyć długo siedziałam i płakałam.
Alya pomogła mi zmyć makijaż, a Tikki poszukała w ciuchach z półki "Marinette" jakiś moich dresów. Każda z nas ma przynajmniej jedną półkę dla jednej z przyjaciółek. Na przykład na mam półkę "Alyi" i "Tikki".
Umyta wzięłam łyka wody i przebrałam się w dresy. Nie czułam zmęczenia, ale gdy położyłam się do łóżka oczy same mi się zamykały. Pozwoliłam sobie się rozluźnić. Zamknęłam oczy i od razu zasnęłam.
Obudził mnie dzwonek do drzwi, a że spałam w sypialni najbliżej wyjścia z mieszkania najwięcej go słyszałam. Wyszłam powoli z sypialni i akurat zobaczyłam że Tikki otwiera Plagowi.
- Plag ty cholero jedna! Pisałam Ci żebyś nie dzwonił bo Mari śpi. - wydarla się na czarnowłosego czerwonowłosa.
- Nic się nie stało. Która godzina? - zapytałam przeciągając się.
- Śpiąca królewno, straciłaś poczucie czasu. Jest grubo po piętnastej. - powiedział Plag witając się ze mną.
- Co?! - spojrzałam na niego a on zaczął się śmiać.
- Żartuję... Hahaha...
- Zabije cie kiedyś. - powiedziałam powstrzymując śmiech.
- Pomogę Ci. - powiedziała Tikki.
- Jest... Czekaj zaraz ci powiem... - powiedział Plag wyjmując telefon. - trzynasta pięćdziesiąt cztery.
- No dobra.
Poszłam zrobić sobie tosty i jak to miałam w zwyczaju przypaliłam tosty. Marinette Dupein - Cheng, córka najlepszych piekarzy w całym mieście przypala tosty. Nie no ma się ten talent.
Potem wygrzebałam z rzeczy które tu miałam jakieś jeansy poprzecierane z dziurami i białego topa z Simbą. Nawet spoko. Przebrałam się i zakładając buty przyjaciółki wyszłam z jej domu, wcześniej mówiąc że idę do domu pieszo.
Zrobiłam sobie spacer. W jednej ręce trzymałam siatkę z kombinezonem, w drugiej buty. Weszłam do domu, gdzie drzwi były otwarte. Słyszałam głosy dwóch osób: jeden męski felixa a drugi damski, którego nie poznawałam.
- Jestem! - krzyknęłam i odłożyłam buty na ziemię. Poszłam w stronę sypialni a tam zobaczyłam coś, dzięki czemu szczęka mi opadła.
Goła Kagami zbierała swoje ubrania i szybko się ubierała, a Felix też prawdopodobnie goły ukrył swoją męskość pod pierzyną. Zatkało mnie. Jakby nigdy nic bez słowa odłożyłam kombinezon do szafy na wieszak i wyszłam.
Adrien mówił prawdę. To nie go widziałam wtedy pod oknem. To Felix. A on zamiast się przyznać to jeszcze bardziej mnie złościł. Próbował mnie do siebie przekonać. I możliwe że to on zbił Adriena.
Wzięłam kluczyki od auta i wyszłam zostawiając ich samych. Pojechałam od razu do szpitala pełna nerwów i smutku. Kiedy zobaczyłam blondyna łzy poleciały wodospadem. Miał dość czekania w niepewności czy on kiedyś w ogóle się obudzi.
Słyszałam że po korytarzy ktoś biegnie. Dam sobie rękę uciąć że to Felix. Zamknęłam drzwi od pokoju w którym leżał Adrien od środka. Słyszałam że próbuję wyważyć drzwi, ale tych drzwi nie da się wyważyć. Chyba do kogoś dzwonił ale nie obchodziło mnie to.
Ciepłe łzy przestały płynąć, a ja straciłam cierpliwość. Poszłam do łazienki i jednem ciosem rozbiłam lustro kalecząc sobie rękę.
Wzięłam do ręki jeden w większych kawałków szła i stanęłam z nim przy łóżku Adriena. Przyłożyłam szło sobie do gardła już delikatnie je przecinając.
- Przysięgam, że jeżeli nie obudzisz się w ciągu dziesięciu sekund to się zabije. Serio już nie wiem po co i dla kogo mam tu być. A od kiedy myślałam że mnie zdradzasz a potem wylądowałeś w szpitalu wszystko się psuje. Bez ciebie to nie to samo. Posłuchaj, wierzę ci. Nie zdradziłeś mnie. To był Felix. Widziałam ich dziś razem w łóżku. A ja prawie cie zdradziłam. Byłam tak zła na ciebie, a Felix namówił mnie żebym zrobiła ci to co ty mnie i prawie to zrobiłam ale powstrzymałam się w ostatnim momencie. Strasznie, strasznie cie przepraszam. Ale jeżeli teraz się nie obudzisz to wszystkie moje winy odpłyną razem ze mną, a ty nie będziesz musiał się spieszyć z wybudzeniem się.
Słyszałam że do pokoju próbują dostać się moje przyjaciółki i przyjaciele. Lekarze i pielęgniarki też próbują swoich sił, a ja zaczęłam odliczanie.
- Dziesięć. Dziewięć. Osiem. Siedem. Sześć. Pięć. Cztery. Trzy. Dwa. Jeden. Przepraszam.
Pojedyncza łza spłynęła po policzku i cicho skapnęła na rękę chłopaka. Już powoli wbijałam szło w gardło. Czułam ciepłą ciecz która spływa mi po gardle i nagle słyszę cichy, ochrypły głos. Głos który tak kocham.
- Nie rób tego...

CZYTASZ
Przyjmiesz mnie do mafii, Marinette? /miraculum
FanficMarinette, kiedyś słodka nastolatka. Teraz szefowa największej mafii we Francji. Adrien od dziecka sławny model. W końcu postanawia podążyć śladami ojca i zamierza zawalczyć o miejsce w mafii Marinette. Nie znają się. Nie chcą się pokochać. Ale czy...