23. Jak mam ci wybaczyć?

495 52 5
                                    

To było czwarte przyjęcie, na które wybieraliśmy się wspólnie z Dante. Z boku mogłoby się wydawać, że wszystko było w porządku. Zachowywaliśmy się przecież tak, jak powinna para w pełnej harmonii. Jednak prawda wyglądała zupełnie inaczej. Nie potrafiłam tak po prostu zapomnieć o całej sprawie, tym bardziej, że księżniczka nie dawała mi wytchnienia. Co prawda Dante starał się postawić linię między nimi i przynajmniej próbował stawiać mnie na pierwszym miejscu, ale widać było, że ma powoli dość.

Bywał też zły. Zupełnie jak dziś, kiedy to staliśmy obok siebie w ciszy, wsłuchując się w plotki. Arystokracja mówiła o tym, jak często Dante wpatruje się w swoją ukochaną, albo spekulowali kiedy w końcu mnie zostawi, bo to nie ja byłam w jego sercu.

- Muszę zaczerpnąć powietrza - oznajmiłam oglądając się za siebie na balkon znajdujący się tuż za nami. Upewniwszy się, że jest pusty, ruszyłam rozdzielając się z Dante. - Możesz wykorzystać tę chwilę na spotkanie się z księżniczką.

Nie dając mu dojść do słowa, wyszłam na zewnątrz wprost na nieziemski widok. Właśnie zachodziło słońce, więc niebo mieniło się przeróżnymi barwami. Dalej dając odpowiednią ilość światła, by przeczytać to, co wyciągałam z kieszeni sukienki. Był to list od Dante. Ten w fioletowej kopercie. Ten, który - w pewnym sensie - dodawał mi sił na dalsze wytrzymywanie tego, co się działo. Dlatego nosiłam go ze sobą praktycznie cały czas.

"Droga Meridian,

wierzę, że otrzymasz ten list. Nie wiem, jednak czy go otworzysz. Z taką wytrwałością odrzucasz wszystkie prezenty, że jestem pewien, iż nawet nie spojrzysz na listy.

Przyznam, że teraz rozumiem, jak to jest pisać listy, jednocześnie wiedząc o tym, że odpowiedź może nie nadejść. Z jednej strony czekam wytrwale z nadzieją na choćby krótką odpowiedź. Z drugiej, jednak - gdy nie nadchodzi - jestem wściekły. Pisanie listów to ciężkie zajęcie. Och! Bynajmniej Cię za to nie winię, Mer. Znam swój błąd. Nawet nie wiem, jak Cię za to poprawnie przeprosić i błagać o wybaczenie. Ale jest mi przykro. Naprawdę, Mer. Skrzywdziłem Cię oraz Twoje siostry, przez chwilowe, błędne zamroczenie."

Przesunęłam wzrok na palec, na którym znajdował się pierścionek. Dante dał mi go, gdy spotkaliśmy się na przyjęciu herbacianym. Pierścionek był całkiem prosty bez zbędnych ozdób. Zupełnie taki, jaki mogłabym nosić. Cały z białego złota z wygrawerowanymi naszymi inicjałami. Powiedział, że to nie jest pierścionek, który chciałby mi dać, bo miał w myślach inny, lecz póki co daje mi ten.

Tak naprawdę nosiłam go, aby nie pojawiły się plotki, lecz go nie lubiłam. Czułam, że dał mi go tylko po to, by mnie jakoś uspokoić. Wcale nie chciał mnie zaobrączkować, ale z powodu opinii arystokracji, coś musiał zrobić.

Ponownie zaczęłam czytać list, by odgonić się od tych myśli.

"Liczę, że kiedyś mi wybaczysz i wrócimy do tego, co było jeszcze jakiś czas temu. To było naprawdę miłe uczucie móc z Tobą szczerze porozmawiać. Zobaczyć na Twojej twarzy tyle emocji, gdy opowiadałaś o czymś, co Cię interesowało, zasmuciło czy zauroczyło. To tak, jak gdybym zobaczył całkiem inną stronę Ciebie. Było to tak miłe i niezwykłe.

Podejrzewam, że nie uda nam się wrócić do tamtego momentu. Nie tak zupełnie, mimo to wiele bym dał, aby tak się stało.

Mer... błagam Cię, możesz się na mnie gniewać, ale proszę porozmawiaj ze mną. I błagam Cię! Nie znienawidź mnie.

Z wyrazami najgłębszego żalu,

Dante."

Wpatrywałam się w list, nim złożyłam go ostrożnie, ponownie chowając do koperty. Zaś ją do kieszeni, którą zapięłam na guzik. Nie mogłam dopuścić do utraty listu. Z jakiegoś powodu potrzebowałam tego rodzaju pocieszenia, którego nie dawały zwykłe słowa.

Lady Wschodzące SłońceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz