2. Przeurocza rozmowa z przyszłą teściową

653 59 5
                                    

Wpatrywałam się to w zaproszenie na herbatkę od markizy West, to w zrobioną przez siebie listę. Nie miałam nic przeciwko tak szybkiemu poznaniu przyszłej teściowej, tym bardziej, że samo zaproszenie wyglądało tak ślicznie. Elegancko napisane i uroczo ozdobione. To musiało znaczyć, że markiza jest przemiłą osobą, która z pewnością będzie po mojej stronie, o ile postaram się ją do siebie przekonać. Ale! Potrzebowałam i tak przygotować się na niepewne. W końcu z jakiegoś powodu Dante wyrósł na tak... sztywnego dżentelmena. Jego ojciec - przynajmniej przy mnie - wydawał się wesołym, acz podstępnym biznesmenem.

Nie miałam też zbyt wielu informacji o samej markizie West. Była dość skrytą osobą o słabym zdrowiu, które przekazała swojej jedenastoletniej córce. Przez to pojawiała się na przyjęciach od czasu do czasu, skrzętnie chroniona przed obcymi przez markiza i ich dzieci (Dante oraz ośmioletniego chłopca z groźną miną, który był wprost rozkoszny). To, co wiedziałam na pewno to to, że była ona drugą żoną markiza, ale też kobietą, którą kochał nad życie, pomimo jej słabego zdrowia. Pierwsza żona markiza została wybrana przez jego ojca. Nawet nie zdążyłam jej poznać. Zmarła dwa miesiące po urodzeniu Dante. Zaraz potem markiz wziął ślub z obecną markizą, która naprawdę uwielbia swojego pasierba. Widać było to w jej oczach i gestach, które wykonywała w jego stronę.

Właśnie z tego powodu uważałam, że musi być dobrą osobą. Lub zwyczajnie lubiła fakt, że Dante jest tak podobny do swojego ojca.

Tak czy siak miałam taką nadzieję.

Zerknęłam na listę, którą wykonywałam od wczorajszego ranka po dowiedzeniu się o istnieniu narzeczonego. Więc wykonałam ją na szybko, żeby zobaczyć własne szanse. Dlatego dobrą rzeczą było przekonanie się jaką osobą była przyszła teściowa na dzisiejszej herbatce odbywającej się za trzy godziny. Będzie ona krótka, bo jednak dziś miało odbyć się przyjęcie zaręczynowe w mojej rodzinnej posiadłości. Mimo to wystarczyła mi godzina, żeby dowiedzieć się czy będę mieć jakiekolwiek wsparcie ze strony teściowej.

Sięgnęłam po pióro, unosząc je nad listą. Głosiła ona:

1. Głównym celem jest Dante (uwieść/ zaprzyjaźnić się/ przekonać do siebie/ wejść w jego łaski/ zrobić cokolwiek!)

2. Zdobyć sympatię przyszłego teścia (wpłynąć w ten sposób na tego upartego osła)

3. Przekonać do siebie teściową (wielka niewiadoma)

4. Zdobyć jakąkolwiek władzę w posiadłości narzeczonego (pracownicy mogą być moją siłą)

5. Być miłą (nie pozwolić pokazać swojej prawdziwej natury, przynajmniej nie na początku)

6. Jeśli możliwe postarać się o dziecko (ono da mi możliwości swobodnego życia w posiadłości West, a także jedyną radość)

7. PRZETRWAĆ!

Do numeru jeden dorobiłam pytajnik, bo współpraca Dante wydawała się mało realistyczna. Kolejny punkt był realny, chociażby dlatego, że markiz zdawał się mnie polubić, choć było to również trochę podejrzane. Błysk w jego zielonych oczach, mówił mi, że kojarzył mnie skądś i nieważne co bym nie zrobiła, byłam zabawną istotą, którą całkiem lubi. Wobec czego otoczyłam numer 2 kółeczkiem, bo dawał nadzieję.

Zaś 3 podkreśliłam kreską, zagryzając wargę. Dziś miało się rozstrzygnąć, czy moje przyszłe życie będzie wymagało wykonywania pozostałych kroków. Liczyłam na to, że obędzie się bez wykonywania 6, bo pewne było, że to oznaczałoby przymuszenie pewnego upartego mężczyzny do współpracy, zaś Dante i jego współpraca to dalekie od siebie punkty.

- Nianiu? - spytałam odkładając pióro. Nie spojrzałam na kobietę, bo wolałam nie widzieć jej spojrzenia. - Myślisz, że jakoś mi się uda przekonać ich do siebie?

Lady Wschodzące SłońceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz