Ty się próbujesz zabić.

49 1 0
                                    

Okej, ja po prostu przyszłam to skończyć. Wiem, że nie było mnie bardzo długo, będę zdziwiona, jeśli ktoś w ogóle tutaj zajrzy. Bez zbędnego przedłużania. Mam nadzieję, że się spodoba. Nie wiem, kiedy ostatnio coś pisałam. Proszę o wyrozumiałość.
___________________________________

Był spóźniony. Wiedział o tym. Miał być dużo wcześniej, żeby chłopak nie był sam. Jednak coś go zatrzymało. To coś, miało blond włosy, piękne niebieskie oczy i ogromnego kutasa, przez którego nie był w stanie się skupić. A później zasnął. Spał bardzo długo, a jego sen był tak spokojny i piękny, że nie chciał się obudzić. Śniło mu się, co by mogło się stać, gdyby lata temu nie stchórzył i nie porzucił kogoś, kto tak bardzo go chciał. Śnił mu się jego własny, prywatny Eden.

Kiedy się ocknął, zdał sobie sprawę, że miał ogarnąć zioła, pogadać z Deatonem i zrobić jeszcze mnóstwo rzeczy, na które nie miał kompletnie czasu. Więc finalnie, był środek nocy, a on łaził po lesie i szukał małych białych kwiatków. Będzie musiał to wszystko jeszcze zmielić i podgrzać. Najpewniej byłoby zanieść mieszankę do lokalnego weterynarza, ale nie chciał marnować cennego czasu. Sam też może to zrobić. Najwyżej włamie się do jakiegoś opuszczonego gabinetu lekarskiego.

Z rozmyślań wyrwał go dźwięk przychodzącego połączenia. Odebrał nie patrząc na wyświetlacz, bo to nie miało znaczenia. Jego numer miały dwie osoby i każda z nich mogła mieć ważny powód.

- Słucham?

- Czy zamierzałeś mi powiedzieć, że mam się pakować, na jutrzejszy lot, czy liczyłeś, że wejdę na pocztę i sam się dowiem?

- Jak widać to drugie i w cale się nie pomyliłem.

Peter kucnął, przy całkiem sporym wysypie rumianku. Zerwał kilka kwiatów i wrzucił do słoika. To na pewno nie zaszkodzi, a wywar będzie trochę lepszy w smaku.

- Wiesz, że mam prawo się nie zgodzić? Jeśli ci zależy, to powinieneś chłopaka przywieźć tutaj.

- Sam, on nie dożyje weekendu, jak tak dalej pójdzie, a przypominam, że jest środa. Ty chcesz, żebym go wrzucił do samolotu, bez odpowiedniej opieki medycznej i wiózł kilka godzin?

- Jesteś bogaty, co to dla ciebie wynająć kilku lekarzy - parsknął mężczyzna. - Ty sobie nie zdajesz sprawy, że ja mam zobowiązania?

- Czy któreś z nich umrze do niedzieli? - warknął niekontrolowanie.

Po drugiej stronie zapadła cisza, a Peter słyszał tylko zrezygnowane westchnięcie. Jego rozmówca się najwyraźniej poddał.

- Muszę zapytać. To zbyt wielki zbieg okoliczności, nawet jak na ciebie. Jakim cholernym cudem, znowu masz przy sobie taki problem?

- Przyciągam ładnych chłopców?

- Peter, to nie jest temat do żartów. To jest fizycznie niemożliwe, żebyś...

- To nie jest MÓJ problem - zaakcentował dobitnie. - Jednak tak, czy inaczej, nie mogę pozwolić mu umrzeć.

- Ty chyba jesteś przeklęty - westchnął mężczyzna. - Mało prawdopodobne jest spotkanie człowieka chorego na tę chorobę raz, a ty najwidoczniej masz jakąś kolekcję. Jesteś pewny, że za tydzień nie zadzwonisz z kolejnym przypadkiem?

- Mam tylko jednego siostrzeńca idiotę, więc nie sądzę.

- O. Ciekawe. Przemyśl egzorcyzmy, bo coś nad wami wisi - parsknął lekarz. - Mam nadzieję, że ten lot, jest przynajmniej w pierwszej klasie.

- Nie śmiałbym wykupić innego.

- Zamówię sobie szampana na twój koszt i oby na pokładzie mieli truskawki. Żegnam.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Oct 11 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Wdech || Sterek ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz