Pisałam ten rozdział do piosenki w mediach. Jest naprawdę piękna i strasznie mi się podoba. Polecam ją sobie włączyć, gdzieś w momencie, kiedy odpala się perspektywa Stilesa.
Chciałam również ostrzec, że zachowanie Stilesa jest bardzo podobne, do typowych stanów depresyjnych. Czujcie się ostrzeżeni. Enjoy.***
Gdy ciebie zabraknie
Ziemia rozstąpi się, w nicości trwam
Gdy kiedyś odejdziesz
Nas już nie będzie i siebie nie znajdziesz też.Peter miał to do siebie, że nie lubił ludzi. Wilkołaki też niespecjalnie tolerował. W sumie było niewiele istot na tym świecie, z którymi chciał mieć cokolwiek wspólnego. Nie był do końca pewien, czy jedyną osobą, z którą chciał prowadzić konwersacje, nie jest on sam. Co ostatnio, kiedy zapadł w śpiączkę też niezbyt dobrze się skończyło, stąd jego niepewność.
Dlatego też, jakiś kontakt z żywymi utrzymywać musiał, chociażby dla własnego wątpliwego zdrowia psychicznego. W efekcie, postanowił że, pomimo iż uważa, swojego siostrzeńca, za okazjonalnego kretyna i ignoranta, powinien z nim porozmawiać na temat ostatnich wydarzeń. Jest to wręcz jego obowiązek, zważywszy na to, że po pierwsze, ten imbecyl jest jego rodziną, a po drugie, może coś na tym ugrać.
Dlatego właśnie między innymi, jeszcze nie wyjechał na Malediwy, tylko stoi w tym obskurnym lofcie, w którym śmierdzi mokrym psem i czarną kawą. Ciekawe czy Derek się myje, czy tylko moczy, a potem rozbryzguje kropelki z sierści po całym mieszkaniu. A może kupił sobie specjalny odświeżacz powietrza o zapachu mokrego psa? Może to przypomina mu dom?
Wywrócił oczami, bo jego zniecierpliwienie sprawiało, że czuł się coraz bardziej poirytowany. Miał dość dzisiejszego dnia, a ten się nawet porządnie nie zaczął. Stiles prawie umarł jedyne trzy razy, Scott był wściekły i wyżywał się na wszystkim dookoła, a jego bolało dosłownie wszystko, od zabierania bólu. Miał za sobą męczącą rozmowę, a za chwilę czekała go następna. Dodatkowo miał mnóstwo rzeczy do załatwienia. Między innymi, ściągnięcie znajomego lekarza, na to zadupie. Nie wiedział jakiej horendalnej sumy będzie musiał użyć, żeby przekonać jednego z lepszych chirurgów do rzucenia wszystkiego i leczenia Stilińskiego. Jednak jakby nie było, facet wisiał mu przysługę, więc może nie będzie tak źle.
Przez ostatnie dwa dni, przekonał się, że Stiles nie nadaje się do żadnych podróży. A już na pewno, nie do innego stanu, co na początku dosyć poważnie rozważał. Istniało spore ryzyko niepowodzenia, którego Peter nie zamierzał na siebie brać.
Stiles zaczynał świrować. I chociażby dlatego, Peter nie weźmie jego życia w swoje ręce. A przynajmniej nie aż tak oficjalnie.
Kiedy Scott do niego przybiegł i zaczął swoją chaotyczną wypowiedź o tragicznej miłości, nie zgadzały mu się dwie rzeczy. Podejście Stilesa i obojętność Dereka. Stilesa już wybadał. Dzieciak miał tragiczną samoocenę i zwyczajnie się bał, czemu nie można się dziwić, bo parę gównianych rzeczy go w życiu spotkało. Dodatkowo, choroba zrobiła swoje, mianowicie namieszała mu w głowie. W jednej godzinie Stiles chciał żyć, a za chwilę łzy spływały mu po policzkach, bo nie chciał zapomnieć. Niestety nie docierały do niego żadne logiczne argumenty, co doprowadzało Petera do szewskiej pasji. Robiło się... Coraz gorzej. Jedno było pewne, dzieciak nie chciał tej operacji. I Peter nie był pewny, czy Noah da radę ubezwłasnowolnić syna, ale w momentach w których ktoś pytał, czy jest zdecydowany, Stiles kłamał.
Chłopak w szpitalu, potrafił się zachowywać, jakby w ogóle nie był chory i nie potrzebował pomocy, co było kuriozalnie, bo był podpięty do wszystkich możliwych urządzeń monitorujących. I moment, w którym odpiął sobie tlen, twierdząc, że przecież nie jest tak źle, przygwoździł Petera do jego łóżka do tego stopnia, że nie opuścił go ani na krok, do porannego przyjścia pielęgniarki.
CZYTASZ
Wdech || Sterek ||
Fanfic"Sprawiłeś, że kwiaty wyrosły w moich płucach i chociaż są piękne, nie mogę oddychać." Kiedy Stiles wie, że się zakochał i nie zostało mu już dużo czasu. 🥀