PROLOG

46 4 4
                                    

Dziś są moje siedemnaste urodziny, które odprawiam razem z Madison. Jest moją przyjaciółką od podstawówki, którą poznałam przez naszych ojców. Przyszło już chyba ze sto osób i nadal nie zamykają się drzwi. To będzie niezapomniana impreza.

- Hej! – usłyszałam z tyłu znajomy głos, ale nie mogłam go przyłączyć do odpowiedniej osoby. Odwróciłam się i otworzyłam szerzej oczy.

- Siemka! – wykrzyczałam przez grającą głośno muzykę. – szczerze to już myślałam, że zapomniałeś – wyszczerzyłam się do Tonego przytulając go bardzo mocno. Był pewnie bardzo zmęczony podróżą, więc zaprowadziłam go do salonu i znalazłam miejsce do siedzenia. Wymieniliśmy kilka zdań po czym poszłam witać resztę gości.

Impreza rozkręcała się po całości, kiedy naglę ktoś chwycił mnie za ramię. Odwróciłam się gwałtownie nie wierząc własnym oczom. Przedemną stał nikt inny jak mój trener albo brat albo nie wiem jak to nazwać... Znam go od 5 lat i traktuje jak starszego brata, ale nie mieszam go w urodziny czy inne imprezy. Mocno się zdziwiłam jego obecnością tym bardziej, że był tu Tony, którego raczej mu nie chciałam przedstawiać przez to, że mógł już sobie coś w głowie wymyślić po ostatnim naszym „zbliżeniu".

- Najlepszego młoda! – krzyknął Alex i wręczył mi małą torebeczkę.

- Dzięki, kochany jesteś. Nie trzeba było – odpowiedziałam równie głośno, ale lekko speszona tym co się zaczyna dziać

- Przestań być taka skromna. Znam cię przecież. – zaśmiał się

- Jeszcze raz dzięki – uśmiechnęłam się – rozgość się ja spadam ogarniać ludzi – pożegnałam się i odeszłam biorąc głęboki oddech.

---

- Ej Mad co tu robi Alex Mush? Ja go nie zapraszałam i nic mu od dzisiaj nie mówiłam. Wiesz, że jest tu Tony i raczej nie chce ich poznawać plus miał o czymś ze mną dziś porozmawiać, a Alex może to tylko zepsuć... - zapytałam dziewczyny, którą akurat zastałam pijącą przy barze.

- O kurwa to Anth tu jest! Boże stara przepraszam. Wiesz, że shipuje was od zawsze, a on tobie też się przecież podoba to myślałam, że akurat zrobi jakiś krok w twoją stronę. – mówiła szybko i trochę niezrozumiale przez to ile procentów już pochłonęła. – Mogę go jakoś odciągać od was lub z kimś poznać, ale wiesz jak dla mnie jesteście para idealna – zaśmiała się na co walnęłam się ręką w głowę.

- Deklu ogarnij, że ja miałam z Tonym dziś o czymś pogadać także Alex nam tylko zawadza – powiedziałam z niedowierzaniem na to co przed chwilą usłyszałam. – Spróbuj to jakoś ogarnąć, a ja znajdę Ave i może ona będzie mieć jakiś pomysł.

---

Impreza trwała już dobre kilka godzin i udało mi się nie spotkać Alexa. Z Thonym siedzieliśmy z jakimiś ludźmi i graliśmy w nigdy przenigdy. Kiedy padło zdanie: nigdy przenigdy nie byłem w nikim z tego grona zakochany napiły się tylko trzy osoby – Alex , Thony i ja. Co wyglądało bardzo dziwnie przez to, że tylko my się znaliśmy. A tak w ogóle nie zauważyłam nawet kiedy Mush się do nas dosiadł i że jeszcze tu był. Zrobiło się trochę niezręcznie przez to, że aktualnie siedziałam na kolanach Antha, a Alex wywiercał we mnie dziury wzrokiem.



Hej hej, witam wszystkich w prologu mojego pierwszego opowiadania. Mam nadzieje, że podejdzie wam i zobaczymy się w pierwszym rozdziale. Jeśli historia was zaciekawiła, napiszcie w komentarzu lub zostawcie gwiazdkę. 

Miłego <3 



you won't choose bothOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz