Brunetka weszła do odnowionego salonu i rozejrzała się dookoła. Białe kanapy i fotele tego samego koloru stały wokół szklanego okrągłego stolika do kawy. Przy dużych oknach stały kwiaty w donicach, a na przeciwko znajdował się, w pełni wyposażony barek. Cały salon był w minimalistycznym i nowoczesnym stylu.
Alice usiadła na kanapie i wyjęła telefon z kieszeni bluzy. Przez moment wpatrywała się w czarny ekran urządzenia, by po chwili je odblokować i włączyć wyszukiwarkę. Weszła na pierwszy portal z wiadomościami z kraju i ze świata i zagłębiła się w lekturę.
Na piętrze poza nią nie było nikogo co dawało idealną ciszę, czego dziewczynie od kilku dni brakowało. Cieszyła się, że Avengers przyjęli ją do siebie i mimo wszystko starali się znów jej zaufać, jednak czasami miała dość ich ciągłej wymiany zdań, która niekiedy kończyła się kłótnią. Potrzebowała ciszy, a tego brakowalo w wieży bardzo często. Mało było dni, kiedy każdy rozchodził się do swoich spraw, dlatego dziewczyna doceniała każdy z nich.
Po przeczytaniu wszystkich najważniejszych wiadomości, odłożyła telefon na stolik i położyła się. Zamknęła oczy i próbowała wyobrazić sobie swoje życie, gdyby jej rodzice wciąż żyli. Zawsze to robiła, kiedy była sama. Dawało jej to swego rodzaju szczęście i ukojenie. Tak samo jak myśl, że jej rodzice są w lepszym świecie.
- Hej, chcesz potrenować? - zapytał Pietro, który wbiegł do pokoju.
Dziewczyna otworzyła oczy i spojrzała na chłopaka, kręcąc głową.
- Chyba dzisiaj sobie odpuszczę. - powiedziała spokojnie i podniosła się do pozycji siedzącej.
- Okej to na co masz dzisiaj ochotę? - zapytał Pietro i usiadł na fotelu. - Może spacer po parku? Albo kino? Wesołe miasteczko?
- Spacer po parku nie brzmi najgorzej. - odpowiedziała i uśmiechnęła się do chłopaka. - Tylko jeśli naprawdę będziemy spacerować.
***
Alarm rozniósł się po całym budynku, a czerwone światło w pomieszczeniu w którym znajdowali się dwaj mężczyźni oślepiało. Jeden z nich podniósł rękę w stronę panelu sterującego alarmu, by po chwili zaczął się z niego unosić dym. Alarm się wyłączył, a światło wróciło do normy.
- Wiesz, że wystarczyło go dezaktywować?
- Wierzysz, że dalibyśmy radę skoro skonstruował to Stark?
- Racja.
- Zacznij szukać, bo pewnie i tak ktoś się zainteresował tym alarmem, nie mamy dużo czasu.
- Ja nawet nie wiem, czego szukamy. - stwierdził młodszy z mężczyzn, gdy jego wspólnik zaczął przeszukiwać stertę papierów.
- Tłumaczyłem ci przecież, do cholery! Szukaj wszystkiego, co może się przydać. - odpowiedział nawet nie patrząc na niego.
Oboje skupili się na szukaniu. Zabierali wszystko co mogło się przydać w ich późniejszym planie, a resztę albo niszczyli, albo zostawiali.
Kiedy skończyli w pracowni Starka panował chaos.
- Może tutaj jakoś ogarniemy? Wiesz, że niby nikogo tu nie było i nic się nie stało.
- Żartujesz sobie ze mnie, prawda? Zabieramy się stąd już. - powiedział i złapał swojego przyjaciela za ramię. Po chwili w pracowni nie było już nikogo.
***
- Nie wiedziałam, że umiesz spacerować. Myślałam, że wolisz raczej biegać. - powiedziała rozbawiona dziewczyna.
- Czasami robię wyjątki. Chyba każdy czasami musi w życiu zwolnić, prawda? - odpowiedział Pietro, uśmiechając się do swojej towarzyszki.
Alice nie wiedziała co powinna odpowiedzieć. Przez całe swoje życie dziewczyna od czegoś uciekała. Uciekała od śmierci swoich rodziców, nie mogąc się z tym pogodzić. Później w Hydrze uciekała od swojej dobrej strony, by być w stanie zabić Avengers. A teraz? Kiedy była wolna, kiedy Hydra już dla niej nie istniała? Teraz uciekała właśnie przed nią. Przed Hydrą. Przed tym co zrobiła, kiedy była agentką w Hydrze. Próbowała uciec przed samą sobą. Od czasu, kiedy przyłączyła się do Avengers nienawidziła swojej mocy. W końcu ogień przynosił tylko ból i zniszczenie.
- Hej, wszystko dobrze? - zapytał chłopak i spojrzał na Alice, która zatrzymała się i stała po prostu patrząc przed siebie.
To w pewnym sensie przywróciło ją do rzeczywistości. Spojrzała na chłopaka i dopiero wtedy zrozumiała, że zamyśliła się do tego stopnia, że musiała się zatrzymać.
- Tak, tylko się zamyśliłam. - odpowiedziała i uśmiechnęła się delikatnie, po czym ruszyła znów przed siebie.
- Na pewno wszystko okej? O czym myślałaś? - zapytał Pietro.
- O tym co powiedziałeś. Nie pamiętam chwili kiedy tak naprawdę mogłam zwolnić. Chyba zawsze od czegoś uciekałam. - powiedziała, wciąż patrząc przed siebie.
Chłopak miał zamiar coś powiedzieć. Zaprzeczyć. Chciał spróbować przekonać ją, że przecież właśnie w tej chwili nie miała przed czym uciekać. Jednak nie był pewny czy właściwie powinien coś powiedzieć. Zauważył, że jego towarzyszka często chodziła zamyślona i jakaś nieobecna. Po części ją rozumiał. Dla niego odejście od Hydry też nie było łatwe. Wpasowanie się w nowe środowisko jest trudne, ale dziewczyna nie mówiła mu wszystkiego, a on nie był w stanie jej bez tego pomóc.
Brunetka z natury, od dziecka była raczej mocno zamknięta w sobie. W dzieciństwie jej najlepszą przyjaciółką była jej kuzynka, która mieszkała na tym samym osiedlu. Kiedy obie miały po 10 lat ich rodzice mocno się pokłócili, przez co ich relacje osłabły, ale mimo to wciąż były dla siebie bliskie, niestety do czasu. Kiedy miały 12 lat, kuzynka Alice wyprowadziła się wraz z rodzicami. Brunetka nigdy nie dowiedziała się dokąd. Od tamtego momentu była sama, aż do wstąpienia do Hydry. Poznała Jake'a i Anę. Wtedy to oni stali się jej rodziną, jej przyjaciółmi. Jednak właściwie nigdy się przed nimi nie otworzyła. Miała swoje tajemnice i swoje demony, których nie chciała pokazywać ludziom.
Ciszę, która panowała pomiędzy spacerującą dwójką, przerwał dźwięk telefonów. Oboje dostali wiadomość o tej samej treści: "Problem w Avengers Tower. Zebranie. Teraz.".
Pietro spojrzał na swoją towarzyszkę, która właśnie chowała telefon spowrotem do torebki.
- Podrzucić cię? - zapytał ze śmiechem.
- Właściwie to chętnie. - odpowiedziała i wskoczyła na chłopaka oplatając go nogami w pasie, a rękami wokół szyi.
***
Większość osób siedziała już w sali konferencyjnej, kiedy Alice i Pietro do niej weszli. Oboje bez słowa zajęli wolne miejsca. W pomieszczeniu panowała napięta atmosfera. Alice w pierwszej chwili chciała powiedzieć, że niedługo atmosferę będzie można ciąć nożem, bo zrobi się tak gęsta, jednak w ostatniej chwili ugryzła się w język. Spojrzała na Steve'a, który intensywnie wpatrywał się w ścianę. Widziała, że o czymś myśli. Zauważyła również, że był zdenerwowany.
Blondyn spojrzał na Alice, kiedy tylko zorientował się, że ta na niego patrzy. Obdarzył ją ciepłym uśmiechem, co ona odwzajemniła, po czym wrócił do wpatrywania się w ścianę i do swoich myśli. Stark zadzwonił do niego dobre pół godziny temu i oznajmił mu, że mieli włamanie. Wrócił do Avengers Tower i po krótkiej rozmowie ze Starkiem postanowili, że Tony sprawdzi warsztat i laboratorium, a Steve arsenał. W tym czasie Tony zdążył również zwołać zebranie. Z ich broni nie zginęło nic, co po części uspokoiło Kapitana, jednak nie na długo.
- Było włamanie. - oznajmił Stark, wchodząc do pomieszczenia i patrząc po kolei na każdego.
- Coś zginęło? - zapytała Natasha.
- Dużo rzeczy z warsztatu, między innymi plany nowej zbroi, nowej tarczy dla Kapitana, części, które chciałem wykorzystać i jeszcze pare innych rzeczy. - odpowiedział i usiadł na przeciwko Steve'a. - System sterujący alarmu zniszczony, tak samo jak system kamer. F.R.I.D.A.Y. nic nie zarejestrowała. Ochrona nie widziała nikogo podejrzanego, więc możliwe że był to ktoś z osób uprawnionych do wstępu do budynku.
- Kto? - zapytał Steve.
- Nie wiem. Ty mi powiedz Rogers.
- Chyba nie oskarżasz kogoś stąd, Tony? - zapytała Natasha.
- Nie wiem. Nie wiem, co o tym sądzić. Mieliśmy już troche ciekawych sytuacji, prawda? - powiedział i spojrzał na prawo od Steve'a, gdzie siedziała Alice.
Dziewczyna jednak nie zauważyła tego. Właściwie nawet go nie słuchała. Wyłączyła się zaraz po tym, jak usłyszała, że było włamanie. Podejrzewała czyja to sprawka, ale tak bardzo marzyła o tym, by jej przypuszczenia okazały się błędne.
- Tony, błagam. Chyba nie sądzisz, że ktokolwiek z nas mógłby to zrobić. Nikogo z tutaj obecnych nie było nawet wtedy w wieży. - powiedziała Natasha. - Trzeba znaleźć prawdziwego winowajcę.
- Jak? Nie ma żadnych nagrań i nikt nie widział nikogo podejrzanego.
- Coś się wymyśli. W końcu jesteśmy Avengsers.
- Musimy wzmocnić ochronę. Jeżeli to się powtórzy będziemy przygotowani. Któreś z nas powinno być zawsze na miejscu. - zaczął wyliczać Tony, jednocześnie zapisując coś na kartce. - Opracuję dzisiaj lepszy alarm. To jedyne co możemy zrobić bez jakichkolwiek informacji na temat włamywaczy.***
Zachęcam do zerknięcia na moją drugą nową książkę pt. "Running away | Bucky Barnes".
Będzie mi również miło jeśli zostawicie gwiazdkę tutaj i tam. Oczywiście jeśli Wam się spodobało.
CZYTASZ
Agentka przeszłości | Avengers
FanfictionDruga część książki Agentka Hydry. "Uciekając przed przeszłością często można się potknąć i stracić równowagę, a wtedy twoje życie często może runąć i zamienić się w piekło." "Zemsta? To tylko część mojego planu. Maleńka część, która jest tylko doda...