Dziewczyna biegała po parku dobre dwie godziny. Ostatecznie kiedy przysiadła na chwile na ławce bolał ją każdy mięsień. Oparła łokcie na kolanach i ukryła twarz w dłoniach. Była zmęczona, ale dzięki temu przestała myśleć o swoich koszmarach i o wszystkim co dręczyło ją od dłuższego czasu. Skupiła się na chwili obecnej. Na tym co miała i co mogła stracić, ale również na tym co straciła. Nie chciała stracić nikogo więcej. Nie mogła. Nie była na to gotowa. Wszystko wokół niej pozornie zaczęło się układać. Wszystko poza nią samą. Dziewczyna nie była w stanie odciąć się od swojej przeszłości, od tego co zrobiła. Chciała tego. Chciała zacząć żyć na nowo, ale przeszłość nie dawała jej spokoju. Cały czas wracała w myślach do czasu hydry. Do czasu kiedy treningi, ból i walka o przetrwanie były dla niej na porządku dziennym. Nie tęskniła. Wręcz przeciwnie. Dziękowała wszechświatowi, że udało jej się uciec, że znalazł sie ktoś kto jej pomógł. Jednak mimo wszystko czuła się winna. Wszystkiego co zrobiła. Ale przede wszystkim tego, że nie była w stanie pomóc swoim przyjaciołom. Oni też zasłużyli, by żyć inaczej. Byli pionkami w grze ludzi, którzy nie zasłużyli na nic dobrego. Tylko ona dała radę uciec z tej gry. Oni wciąż w niej trwali. Chciała im pomóc, ale nie wiedziała jak.
Steve wszedł do pomieszczenia i rozejrzał się dookoła. Panował tam już względny porządek. Tylko w niektórych miejscach leżały jeszcze pojedyncze kartki albo rozbite szkło.
- Dobrze ci idzie. - powiedział i podniósł kartkę, która leżała przy wejściu.
- Doprowadzenie pracowni do aktualnego stanu zajęło mi całą noc. - powiedział Tony, po czym napił się kawy, która stała na biurku.
- Ten strój, to dla Alice? - zapytał Steve, odwracając w stronę Starka kartkę, którą podniósł.
- Ta. Tylko, że po tym wszystkim znowu muszę sprowadzać materiały.
- Chyba nie uważasz, że to ona?
- Nie wiem Steve. Nie mówię, że to ona, ale może wie kto. Może kogoś chroni?
- Nie sądzę. Poza nami aktualnie nie ma nikogo.
Tony tylko przelotnie spojrzał na Steve'a, po czym zajął się układaniem papierów. Nie uważał, że Alice mogłaby to zrobić, ale czuł, że coś ukrywa. Sam nie wiedział czy jej ufa. Nie był pewien czy jest w stanie jej zaufać po tym wszystkim. Starał się. Traktował ją jak część drużyny, ale nie był pewien czy to wystarczy.
- Jak nie masz co robić, to możesz mi zrobić kolejna kawę i pozamiatać to szkło.
- Kawy to ci już chyba wystarczy. - rzucił Steve, wychodząc z pracowni.
Tony upewnił się, że jego przyjaciel opuścił pomieszczenie po czym poprosił F.R.I.D.A.Y. by puściła nagranie z kamer kolejny raz. Udało mu się odzyskać część nagrania. Oglądał je z dłuższymi lub krótszymi przerwami całą noc, sprzątając pracownię. Nie widział twarzy, ale był pewien kogo widzi na nagraniu.
***
Chłopak siedział na ławce i wpatrywał się w swoje buty. Nie był pewien dlaczego tu przyszedł. Czuł, że nie zasłużył. Nie powinien. A jednak siedział w tym samym miejscu już od dłuższego czasu. Często w nocy nie mógł spać i chodził po mieście bez celu. Tym razem jego nogi zaprowadziły go tutaj. Na cmentarz. Na grób jego przyjaciółki. Milion myśli przewijało się przez jego głowę. Czuł poczucie winy. Bezsilność. Tęsknotę. Po jego policzku spłynęła pierwsza łza, a zaraz za nią kolejna.
- Przepraszam. - szepnął.
Wiedział, że było już na to za późno. Stracił już w życiu zbyt wiele osób, ale ją stracił ze swojej winy. Nie potrafił sobie wybaczyć. Nie był w stanie. Czuł, że nie zasłużył na to.
- Nigdy nie chciałem, żeby to wszystko się wydarzyło. Mieliśmy być rodziną. - powiedział szeptem i spojrzał na samotną różę, którą położył, kiedy tutaj przyszedł. - Zasługiwałaś na lepsze życie. Byłaś z nas wszystkich najlepsza. Jeżeli ktokolwiek zasłużył na wyrwanie się z tego piekła to właśnie ty.
Dziewczyna z daleka zauważyła, że ktoś jest przy grobie jej przyjaciółki. Na moment stanęła w miejscu i rozejrzała się dookoła. Nikogo, poza nią, nie było w pobliżu. Przeklęła w duchu fakt, że biegała dwie godziny bez przerwy. Gdyby przyszło jej teraz uciekać pewnie nie dałaby rady. Mimo wszystko ruszyła przed siebie. W jednej ręce trzymała mały znicz, a w drugiej białą lilię. Alice podeszła na tyle blisko by słyszeć chłopaka, który siedział na ławce, pozostając jednak niezauważona.
- Gdybym wiedział, że on chce... - powiedział chłopak, patrząc w ziemię.
Brunetka nawet z daleka mogła stwierdzić, że płakał. Podeszła bliżej. Stanęła obok ławki i spojrzała na grób.
- Podejrzewam, że by ci wybaczyła. - powiedziała bez większego zastanowienia.
Nie była pewna dlaczego to zrobiła, ale czuła, że robi dobrze.
Chłopak podniósł głowę na dźwięk znajomego głosu. Na jego twarzy malowało się ogromne zdziwienie. Nie spodziewał się tutaj nikogo spotkać. Nie o tak wczesnej porze. A zwłaszcza nie jej.
Alice zapaliła znicz i zostawiła lilię obok róży, po czym usiadła obok chłopaka. On cały czas ją obserwował.
- Też się ciebie tutaj nie spodziewałam.
Siedzieli przez dłuższą chwilę w ciszy.
- Przepraszam. - powiedział i znów spojrzał na swoje buty.
- Nawet nie wiem za co dokładnie mnie przepraszasz. Za fakt, że postanowiłeś się ode mnie odwrócić czy za to, że próbujecie zniszczyć wszystko co aktualnie mam.
- JA odwróciłem się od CIEBIE? To ty nas zdradziłaś. - powiedział chłopak i po raz pierwszy spojrzał dziewczynie w oczy.
Dostrzegł w nich pewnego rodzaju rezygnację. Zauważył, że jest zmęczona. Znów poczuł się winny.
- Też masz koszmary? - zapytał, znów spuszczając wzrok.
- Każdej nocy. Tak naprawdę nigdy nie uciekłam.
- Od tego nie da się uciec.
- Mylisz się. Nie zdradziłam ciebie ani Any czy Josha. Zdradziłam hydre Jake. Zdradziłam organizację, która odebrała nam możliwość normalnego życia.
Chłopak delikatnie niemal niezauważalnie kiwnął głową. Wiedział, że Alice miała rację. Od dawna nie miał jej za złe faktu, że zdradziła hydre. Bolał go fakt, że go zostawiła. Tego nie mógł jej wybaczyć. Czuł się oszukany.
- Wszystko się skomplikowało wiesz? - powiedział szeptem, jak gdyby mówił do siebie.
- Wiem, Jake. Przepraszam, że cię zostawiłam.
- Teraz już i tak za późno. - odpowiedział i wstał.
Ostatni raz spojrzał na grób Any i chciał odejść, ale Alice złapała go za rękę.
- Nie jest za późno. Mogę ci pomóc.
Spojrzała na niego. Zobaczyła cierpienie na jego twarzy, cienie pod oczami. Wiedziała, że hydra odcisnęła na nim piętno, tak jak na niej, ale nie była świadoma jak bardzo.
Jake patrzył cały czas przed siebie. Nie był w stanie spojrzeć jej w oczy.
- Tobie się wydaje, że to jest takie łatwe? Dali ci drugą szansę, miałaś kogoś kto mógł ci ją dać. Na mnie nikt taki nie czeka. Przepraszam Al.
Dziewczyna puściła jego rękę, a on jak gdyby nic się nie wydarzyło odszedł kilka kroków, po czym zniknął.
- Przepraszam. - wyszeptała.
Alice została sama. Rozejrzała się dookoła, upewniając się, że nikogo nie ma. Pozwoliła łzom spłynąć po jej policzkach. To Jake był jej oparciem w hydrze. To właśnie on nosił jej sekrety. Oboje mieli problemy ze snem, przez co często spędzali noce na rozmowach. Rozumieli się jak nikt inny. Traktowała go jak brata. Jak rodzinę. On opowiadał jej o swoich marzeniach a ona jemu o swoich. Teraz czuła, że go straciła, mimo że tak bardzo nie chciała tego przed sobą przyznać. Czuła, że to z jej winy i wiedziała, że musi mu pomóc.
***
Chłopak pojawił się w swoim pokoju. Przetarł twarz dłońmi i westchnął. Tęsknił. Rozmowa z Alice była jak spełnienie marzenia. Od kiedy dołączyła do drużyny Avengers, nie wierzył, że jeszcze kiedykolwiek ją zobaczy, a co dopiero z nią porozmawia. A jednak. Rozmawiał z nią. Przeprosił. Mimo to jednak wciąż sobie nie wybaczył. Wiedział, że pewnie nigdy nie będzie w stanie tego zrobić.
- Gdzie ty do cholery byłeś?
Jake odwrócił się gwałtownie, kiedy tylko usłyszał pierwsze słowo. Zobaczył Josha, siedzącego na jego łóżku. Był wściekły i nawet nie próbował tego ukryć.
- Musiałem się przejść.
- Przejść się? Czy tobie się wydaje, że my mamy czas na spacery? Musimy planować kolejne ruchy.
- Dlaczego po prostu nie damy sobie spokój? Możemy wyjechać.
- Żartujesz sobie, tak?
Jake nic nie powiedział. Nawet nie patrzył na swojego przyjaciela. Wpatrywał się w podłogę.
- Lepiej żebyś żartował. Ogarnij się, za godzinę mamy spotkanie. - powiedział po czym wyszedł z pomieszczenia, zostawiając Jake'a samego.
***
Pietro siedział razem ze swoją siostrą w kuchni. Ona jak zawsze coś gotowała, a on tylko siedział i obserwował ją najuważniej jak się dało. Nie wyobrażał sobie życia bez niej. Była jego najbliższą rodziną. Właściwie jedyną, która mu została. Gdyby nie ona pewnie dalej byłby w Hydrze albo już w więzieniu. Czuł, że może na nią liczyć i ma w niej bezgraniczne wsparcie, a ona mogła to znaleźć w nim. Żałował, że Alice nikogo takiego nie miała. Fakt mogła liczyć na niego, ale sam z doświadczenia wiedział, że zaufać rodzeństwu a przyjacielowi to dwie różne sytuacje. W życiu nie zwierzył by się nikomu ze wszystkiego co mówił Wandzie i wiedział, że ona też by się na to w pełni nie zdobyła. Owszem jego siostra była dużo bardziej ufna w stosunku do niektórych członków Avengers, zwłaszcza Visiona, ale nie sądził, by opowiadała wszystkim o tym co przeszli. On nikomu nie powiedział. Nie mówił też co naprawdę czuje.
- Okej, mów. - powiedziała Wanda nie odrywając wzroku od przyprawy która właśnie miała zamiar dodać do potrawy.
Pietro rozejrzał się po pomieszczeniu, chcąc sprawdzić czy jego siostra mówiła to do niego. W końcu on nic nie mówił, a właściwie to nawet w pełni się wyłączył.
- Nic nie mówiłem. - odpowiedział zgodnie z prawdą, kiedy uświadomił sobie, że w kuchni wciąż są tylko oni.
- Czuję, że coś cię dręczy. - powiedziała i spojrzała na swojego bliźniaka.
Byli zupełnie różni. Z wyglądu i z charakteru. Ale to nie zmieniało tego jak bardzo Wanda go kochała. Przez wiele lat był dla niej całym światem i gdyby coś mu groziło, byłaby w stanie zrobić wszystko, żeby go uratować.
- Nic. Tylko...
- Tylko co? - zapytała, kiedy jej brat długo nie odpowiadał.
- Myślę o nas. I o Alice. Niby wiemy co przeżywa. Niby wiemy jak to jest być tymi z Hydry wśród bohaterów, ale ona ma dużo gorzej, bo...
- Bo nie ma rodziny. Nie ma nikogo, komu mogłaby bezgranicznie zaufać.
Wanda odłożyła łyżkę na blat i skręciła ogień, żeby potrawa się nie rozgotowała. Podeszła do Pietra i usiadła obok niego.
- Też ostatnio o tym myślałam. Zwłaszcza, że Alice chodzi ostatnio cały czas jakaś nieobecna, ale myślałam, że coś ci powiedziała. Jesteście dość blisko.
- Nikt nie będzie dla niej dość bliski Wanda. Myślisz, że ona ma jakąś rodzinę?
- To chyba ją powinieneś o to zapytać. I nie martw się, ona jest silna. Da sobie radę. - powiedziała i położyła rękę na ramieniu Pietra, żeby dodać mu otuchy.
Siedzieli tak przez chwilę, po czym Wanda wróciła do gotowania, a jej brat zajął się szukaniem czegoś w szafkach.
- Ale tu cudnie pachnie. - powiedziała Alice i podeszła do lodówki, żeby wziąć butelkę wody.
Od razu ją opróżniła i wyrzuciła pusty plastik do kosza na śmieci.
- Wszystko dobrze Alice? - zapytała Wanda.
- Tak, dlaczego?
- No wiesz, wyglądasz jak siedem nieszczęść. - powiedział Pietro, który teraz siedział na blacie, z jabłkiem w ręce.
Fakt dziewczyna miała posklejane włosy od potu, ale po treningu jaki zafundowała sobie tego ranka nie było to dla niej nic nadzwyczajnego. Poza tym jej ubrania były trochę wygniecione, a twarz wciąż lekko zaczerwieniona od łez. Płakała właściwie całą drogę powrotną, mimo że starała się uspokoić. Ale to nie było dla niej takie łatwe.
Brunetka spojrzała na niego i już miała coś odpowiedzieć, kiedy do pokoju wszedł Tony.
- Alice szukałem cię, musimy porozmawiać. - powiedział, zaglądając Wandzie przez ramię, starając się domyślić co dziewczyna znowu gotuje.
Tony nigdy nie przyznałby tego na głos, ale potrawy, które gotowała naprawdę mu smakowały.
- Jasne daj mi tylko pół godziny
- Nie ma czasu. Teraz. Moja pracownia. - powiedział po czym wyszedł z kuchni.
Alice spojrzała na Wandę, po czym wzruszyła ramionami.
Podeszła do Pietra i zabrała jabłko, które chłopak wciąż trzymał w ręce.
- Dla twojej wiadomości, dziewczyny nie lubią słuchać, że wyglądają źle. - powiedziała, po czym ruszyła do pracowni Tony'ego.
***
- Więc? Po co się ze mną skontaktowaliście? - zapytał mężczyzna i wziął łyk kawy, którą kilka minut temu przyniosła mu kelnerka.
- Cóż potrzebujemy pewnych informacji, a ty
- Pozwól, że tutaj ci przerwę chłopcze. Za informację sporo się płaci, a wy nie możecie dać mi nic, czego bym aktualnie chciał.
Mężczyzna dopił kawę w trzech łykach, położył pieniądze na stole, wziął kurtkę i wstał.
- Co jeśli damy ci zemstę? - powiedział Josh, opierając się wygodnie. - No wiesz. Steve Rogers, Natasha Romanoff, Sam Wilson. Chyba nieźle ci spieprzyli życie co? Zemsta też ci nie wyszła. Ale jeśli nam pomożesz.
- To co? Wy pomożecie mi? Czy ty w ogóle wiesz kim jest Valentina, której tak bardzo ufasz, że dla niej pracujesz?
Mężczyzna ponownie usiadł na swoim miejscu i oparł się na stole, tym samym nachylając się do swoich rozmówców.
- Bo z tego co widzę to twój kolega jest tutaj tylko i wyłącznie ze strachu. On się jej boi i wiesz co ci powiem? Ma rację. Ty też powinieneś. Valentina jest nieźle walnięta.
- Może i tak, ale kto powiedział, że ja jej ufam? Pracujemy dla niej bo jest naszą drogą do zemsty.
- A mi się wydaje, że jesteś po prostu głupi. Ale niech będzie, powiedzmy, że wam pomogę, co dokładnie będę z tego miał? I jakich informacji ode mnie oczekujecie?
***
- To o czym chciałeś porozmawiać? - zapytała dziewczyna, wchodząc do pomieszczenia.
Rozejrzała się dookoła i musiała przyznać że Tony nieźle sobie poradził ze sprzątnięciem całego bałaganu.
- Powiedziałem, że nie ma żadnego nagrania z kamer, ale wtedy nie wiedziałem, że F.R.I.D.A.Y coś jednak zarejestrowała. Chcę ci je pokazać. Jest krótkie, ale widać na nim dwie osoby. Obejrzyj je i powiedz mi co o tym myślisz.
- Dobrze.
Dziewczyna się zgodziła. Tony wskazał jej krzesło, na które Alice chętnie usiadła. Wciąż wszystko ją bolało po porannym biegu. Bała się, że to co zobaczy potwierdzi jej przypuszczenia, ale musiała mieć pewność. Chciała wiedzieć. Nawet jeżeli to miało na nowo rozdrapać rany. Tony odtworzył nagranie, a brunetka w pełni skupiła na nim swój wzrok.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Rozdział niesprawdzony, więc za wszelkie błędy przepraszam. Zachęcam również do sprawdzenia mojej innej książki "Running away | Bucky Barnes"
CZYTASZ
Agentka przeszłości | Avengers
FanfictionDruga część książki Agentka Hydry. "Uciekając przed przeszłością często można się potknąć i stracić równowagę, a wtedy twoje życie często może runąć i zamienić się w piekło." "Zemsta? To tylko część mojego planu. Maleńka część, która jest tylko doda...