Część 1

608 27 20
                                    

Był to letni gwieździsty wieczór. Jak zwykle spacerowałem wzdłuż drogi oraz upajając się świeżym powietrzem. Mieszkanie z dala od hałasu zdecydowanie ma swoje plusy. Postanowiłem jednak odpocząć przed powrotem do bloku.
Spojrzałem w niebo uśmiechając się od ucha do ucha. Brak rodziców to jednak nie jest powód do rozpaczania. Jakbym ich miał to by pewnie wszystko przeżywali albo jak moi krewni,przekazywali mnie z rąk do rąk aż w końcu jakiś wujek załatwił mi mieszkanie,żebym się nie tułał.
Przymknąłem swoje wyraziste niebieskie oczy. Podobno są jak lustro...
Po długim rozmyślaniu stwierdziłem,że pora wracać,ale gdy odszedłem na może z 5 kroków poczułem silne ramiona przyszpilające mnie do ziemi.
-Kretynie ! To bolało !! Jak się najebałeś trzeba było się oprzeć o ławkę a nie na mnie lecieć.
Jednak mężczyzna mi skuł ręce i wrzucił jak worek ziemniaków do samochodu tuż obok. Tym razem uderzenie było paraliżujące,że nie wiedziałem co się dalej działo. Ostatnie co mój mózg zajerestrował to dźwięk odpalającego silnika.

***
Jak mnie czaszka łupie... O jeżuniu...nawet po grubym melanżu mnie tak nie bolała,a mówiłem: Asahi nie pij bez przegryzki,bo kacik będzie.
Chwila.. Przecież ja nie byłem na imprezie ! Poza tym ja nie mam tak twardego łóżka.
Powoli zdjąłem z twarzy koc mrużąc oczy przez żarówkę świecącą prosto w moje oczy. Głowa mi cała pulsowała i ramię. Jakoś się podniosłem do siadu rozglądając dookoła. Pomieszczenie nie wyglądało na piwnicę,ale również na pokój. Zrobiłbym może z 10 kroków przez całe to pomieszczenie. W górnym rogu znajdowała się wentylacja,całe pomieszczenie było szare,sam leżałem na materacu i kocem. Na dodatek porywacz był taki wspaniałomyślny,że zamontował mi kibel ze zlewem. Och jaki cudowny.
Obok mnie stała butelka wody i kanapki.
....aha,czyli nie planuje mnie odwiedzić w najbliższym czasie. Szukałem wzrokiem wyjścia,ale zamiast drzwi było jedynie małe kwadratowe okienko,które nie miało klamki. To się nazywa pomieszczenie bez wyjścia.
Westchnąłem. Porwano mnie. To jest totalnie bez sensu,nawet na sex zabawkę sie nie nadaję,bo mam bardzo cięty język.
Wstałem bardzo powoli próbując otworzyć to okienko,ale się nie dało. Wentylacja jest malutka,a okien nie ma,czyli pozostaje mi łaskawie czekać na mojego oprawcę.
Napiłem się wody wracając na materac. Skoro go nie ma to pójdę spać,bo się bawił ze mną w rzucanko.
Dotknąłem głowy-nawet nie opatrzył,widać próbuje zgrywać okrutnika.

Time skip
Obudziło mnie skrzypienie,dopiero po chwili przypomniałem sobie o swoim położeniu. Udam,że dalej nie odzyskałem przytomności to może go coś ruszy albo pomyśli,że mnie uszkodził.

Pov.Hiroto
Minęło kilka godzin. Na pewno teraz siedzi przerażony w kącie i zawodzi albo panikuje. Otworzyłem powoli klapę wślizgując się do środka. Chłopak leżał dalej w tym samym miejscu co go zostawiłem. Dziwne... Podszedłem do niego i szarpnąłem. Brak reakcji.-Wstawaj do cholery,nie mam całego dnia.
Ponowiłem próbę,ale z takim samym skutkiem. Czyżby nie odzyskał jeszcze świadomości? Przecież go nie walnąłem mocno,a chudzinką nie jest.
Dobra uspokój się. Nie możesz wezwać lekarza. Poradzisz sobie z tym sam.

Opatrzyłem rany siadając na ziemi. Gdy minęło z pół godziny co się ciągnęło wieczność chłopak powoli otwierał nieprzytomne oczy. W pierwszej chwili chciałem wydać okrzyk jak radosna paninka,ale się powstrzymałem wpatrując cały czas w niego. Jednak nie zerwał się,nie krzyczał,tylko wpatrywał się we mnie w miarę już przytomnym wzrokiem.
Odchrząknąłem wstając.
Pewnie masz wiele pytań,ale ci wszystko streszczę. Upatrzyłem sobie ciebie,więc postanowiłem zgarnąć Cie tylko dla siebie. Nie próbuj uciekać ani wołać pomocy,bo to daremne. Tylko zedrzesz sobie gardło,nikt cie nie usłyszy. To pomieszczenie to od dziś twój pokój. Tylko tu będziesz teraz żyć. Będę ci tu przynosił jedzenie. Jeśli twoja mała główka pomyśli tylko o ucieczce to pożałujesz tego. Ponad to od dzisiaj to ja jestem każdym członkiem twojej rodziny. Zapomnij o tamtej. Zrozumiano?

Mój łup poniósł się do siadu świdrując wzrokiem.
-Debilu,chyba nie sądzisz,że zamierzam żyć w tej izolatce? Ciebie moge co najwyżej tu zamknąć,bo to pomieszczenie jest puste jak twój łeb. Co do rodziny,zwisa mi to co o niej sądzisz,a teraz przepraszam Czcigodnego na szczycie,ale muszę już iść. Poza tym to uderzenie bolało i to mocno,musisz być delikatniejszy. Bay bay~

Z otwartą gębą stałem z każdą chwilą trawiąc jego słowa. Byłem w tak wielkim szoku,że prawie udało mu się uciec,jednak w ostatniej dosłownie chwili pochwyciłem go rzucając o ścianę. Zaczął kaszleć i sie dusić. Zacisnąłem pięści. -TY SZMATO. JAK ŚMIESZ SIĘ TAK DO MNIE ODZYWAĆ?! ZARAZ ZROBIĘ Z TOBĄ PORZĄDEK. Hahaha,zobaczymy ile dni uda ci się przetrwać bez jedzenia.
Zadowolony wyszedłem zamykając go w tym klaustrofobicznym pomieszczeniu.

Porwany przez losOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz