rozdział 23 - komnata tajemnic

46 2 8
                                    

(Rozdział ten ukazuje wydarzenia z punktu widzenia Riddla od początku piątego roku nauki w Hogwarcie. To tyle z informacji na ten moment. Miłego czytania.) :)
---------------------------------------------------------

Pov Tom

Gdy tylko udało mi się wyszukać w aktach coś na temat mojej rodziny zacząłem szukać czegoś więcej. Informacja, o tym, że jestem tylko półkrwi nie przypadła mi do gustu, jednak znalazłem też dobre wieści. Jestem potomkiem Salazara Slytherina. A jako jego potomek jestem zobowiązany wypełnić jego ambicje o wyniszczeniu szkodników z tej szkoły. Do wypełnienia tego zadania ma posłużyć istota zamieszkująca komnatę tajemnic. Teraz tylko trzeba znaleźć wejście do ów komnaty. Może w bibliotece znajdę jakąś podpowiedź.

Po długich poszukiwaniach znalazłem plany budynku przed i po wprowadzeniu systemu kanalizacji. Widać był przede mną tu inny potomek Salazara, gdyż zostawił zaszyfrowaną wiadomość o komnacie. Rozszyfrowana wiadomość brzmiała tak "Komnata jest prawdziwa, a wejście by uchronić je od zniszczenia zostało przeniesione. Obecnie wejście znajduje się w łazience dla dziewczyn i jest umieszczone za jedną z umywalek. Widnieje na niej znaczek węża i otwiera się na słowa otwórz się wypowiedziane w języku węży."

Niedługo później wykorzystałem patrol by to sprawdzić. Rzeczywiście była tam wspomniana umywalka, a hasło zgadzało się.

Wszedłem do środka, zjechałem wręcz na sam dół. Muszę pamiętać by coś z tym zrobić, bo jest to bardzo niewygodny sposób dostania się na dół. Ruszyłem przed siebie. Przy okazji zapamiętywałem ustawienia korytarzy. Po paru minutach od zejścia na dół dotarłem do wrót ozdobionych wężami. Tam znów wypowiedziałem hasło i wszedłem do środka.

Mym oczom ukazało się pomieszczenie, wielkie pomieszczenie z kolumnami o wyglądzie węży. Na drugim końcu sali mieścił się posąg Salazara. Przy ścianach była woda. Niesamowicie klimatyczne pomieszczenie.

~ Łał. Szkoda, że Liza tego nie widzi. Spodobało by jej się.
Chociaż z drugiej strony dobrze, że tego nie widzi, bo ostatnio nie jesteśmy w najlepszym kontakcie. Fakt faktem to ja zepsułem naszą znajomość, jednak miałem ku temu powody. Mejmy nadzieję, że to był dobry wybór, inaczej będę musiał wygadać Elizie wszystko co wiem.

Niedługo po moim pierwszym  otwarciu komnaty zacząłem "integracje" z bazyliszkiem, czyli istotą mającą mi pomóc pozbyć się wszystkich mugoli, a także charłaków o ile takowe są w szkole.

Z czasem komnaty przychodziłem coraz częściej. Głównie po skończeniu patrolu. Jednak nie zawsze pamiętałem by być wystarczająco ostrożny. Przez to Eliza zaczęła nabierać podejrzeń. Wiem, że pare razy widziała mnie przychodzącego tu.

Zwykle jednak uchodziło mi to na sucho, gdyż jedyne co po tym robiła, to drążyła we mnie dziurę tym swoim morderczym spojrzeniem. Choć to pewnie jednak dlatego, że się na nią gapiłem.

Jednak fakt, że raz przyszła tu za mną bardzo mnie zdziwił. Miałem nawet zamiar zmodyfikować jej pamięć, ale uznałem, że może dobrze jeśli będzie wiedziała. Teraz co prawda może mnie podkablować do drektora, ale cóż, takie właśnie jest życie. Oprócz tego, gdyby tego nie zobaczyła, to wciąż tylko by się ode mnie oddalała. Teraz będzie miała na mnie oko, więc może uda mi się naprawić to co zepsułem.

Niedługo po tym zdarzeniu w szkole pojawił się dziwny facet. Jakiś pracownik ministerstwa. Podobno była to jakaś grubsza sprawa, ale szczegóły znało tylko wąskie grono nauczycieli. Nie drążyłem też tematu, gdyż uznałem to za nieistotne.

Po upływie kolejnych tygodni nadeszła noc duchów. Zastanawiałem się czy nie zaprosić Wolf i pomalutku odbudowywać naszą relację. Chociaż przez plotki to mogłoby być ciężkie, gdyż podobno ma chłopaka i z nim idzie na bal. W takim wypadku pozostaje mi nic innego jak tylko obserwować rozwój wydarzeń.

W dzień balu z okazji Nocy Duchów jakoś niespecjalnie miałem ochotę siedzieć w bibliotece, czy w komnacie Salazara. Ubrałem się więc ciepło i wraz z książką ruszyłem na błonia. Będąc w okolicy stadionu zauważyłem znaną sylwetkę pędzącą na miotle. Ruszyłem więc na trybuny. Usiadłem w miejscu, z którego byłem mało widoczny, a jednocześnie miałem doskonały widok na całe boisko. Eliza jak zwykle dawała z siebie wszystko. Nawet szlamy nie mogły oderwać od niej wzroku. Po jakimś czasie księżniczka zakończyła swój pokaz i ruszyła w stronę namiotów-przebieralni. Jednak nim przeszła choćby dwa kroki trio, nie dające jej spokoju od pierwszego dnia szkoły było już przy niej i karciło ją za brak ciepłego ubrania. Uznałem, że to najlepszy moment by wrócić do budynku.

Podczas obiadu patrzyłem z pogardą na Troya, Marcusa i Olivera. Jednocześnie zazdrościłem im siedzenia przy Lizie. Jednak bycie "przywódcą" grupy uczniów jest dość ważne dla moich przyszłych planów. Tak więc siedziałem wśród swoich "przyjaciół", a właściwie poddanych.

Wieczorem jedynie z czystej ciekawości poszedłem na bal. Moim głównym zajęciem było podpieranie ścian. Co prawda pare dziewczyn zaprosiło mnie do tańca, jednak odmówiłem. Stałem tam cały wieczór, jednak po Eliz nie było śladu. Uznałem więc, że nie na sensu dłużej czekać, więc wróciłem do dormitorium. Z racji braku lepszych pomysłów, po prostu położyłem się spać.

---------------------------------------------------------
Cóż rozdział jest krótszy niż zwykle. Wynika to jedynie z faktu, braku pomysłu na uzupełnienie kartoteki Toma w tej historii. Znaczy oczywiście już od dwóch lat mam jakiś plan na przebieg wydarzeń, jednak trzeba wymyśleć też coś na uzupełnienie luk w kalendarzu historii. Przecież nie wstawię jednego rozdziału odnoszącego się do całego roku, czy  dziurę X lat w historii by przyspieszyć dalsze wydarzenia, gubiąc jednocześnie pomysły na rozdziały. Zwłaszcza, że rok 5 miał być w zamyśle najbardziej rozbudowany.

Ale wracając, rozdział ten powstał głównie dlatego, że ostatnio coś Tom się nie pojawiał. A fakt, faktem jest on jedną z ważniejszych postaci tej opowieści. Poza tym niektórym czytelnikom, jak i właściwie mi już go trochę brakowało.

Historia Z Hogwartu Oczami WolfOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz