2 Rozdział

42 4 0
                                    

Tom

Jak zobaczyłem że w szufladzie nie ma niczego na uspokojenie czy ogólnie czego kol wiek aby jej pomóc sam wpadłem w lekką panikę.

Ale jak zobaczyłem jakim wzrokiem patrzy na szufladę w której prawdopodobnie powinny być leki wiedziałem że są tylko dwa wyjścia.
Zawieźć ją do szpitala gdzie będzie profesjonalna opieka,
Albo spróbować ją uspokoić samemu.

Straszny ze mnie debil bo wybrałem opcje drugą ale kierowało wtedy mną tylko to że w drodze do szpitala prawdopodobnie się udusi.

Wziąłem ją za ramiona i obróciłem w taki sposób aby dotykała plecami o mój tors. Dotknąłem jej dłoni i ułożyłem w miejscu gdzie znajduję się serce. Przytrzymałem swoją prawą dłonią właśnie w tym miejscu. Za to całą lewą ręką objąłem ją i przycisnąłem lekko do siebie

-Oddychaj razem ze mną-Powiedziałem najspokojniej jak potrafiłem chociaż w środku byłem przerażony. Nabierałem po kolei głębokich spokojnych wdechów i wydechów. Staliśmy przodem do lustra więc teraz dokładnie widziałem jej łzy spływające jak rzeka po policzkach i zamknięte oczy.

Nie wiem czemu nie mogłem oderwać od niej wzroku. Po chwili jednak oprzytomniałem i dalej próbowałem ją uspokoić oddychając i szepcąc że wszystko będzie dobrze, że jest bezpieczna i że przy niej jestem.

Chyba zajęło to wieczność ale na początku przestałem słyszeć płacz a później poczułem jak oddycha równo ze mną.

Przytrzymałem ją jeszcze chwile w ten sposób, opierając brodę o czubek jej głowy. Kiedy miałem stu procentową pewność że już wszystko jest ok obróciłem ją przodem do siebie, i naprawdę nie wiem co we mnie wstąpiło ale przytuliłem ją.

Tak Amy Williams, tę dziewczynę której tak nienawidziłem... czekaj, nienawidziłem? Ja dalej jej nienawidzę. Chociaż jak zobaczyłem ją wtedy na korytarzu, trzęsącą się i płaczącą coś we mnie pękło. Przez chwile nawet myślałem że zabiję brata jeżeli to jego robota.

Wracając. Przez chwile czułem że się wacha ale ostatecznie również mnie objęła. Staliśmy tak chwile aż Amy powoli zaczęła się ode mnie odrywać.

-Przepraszam-wyszeptała naprawdę cicho.

-Za co?- nie miała za co, za ataki paniki  nie powinno się przepraszać.

-Za to co się stało, ja...- nie dałem jej skończyć, nie chciałem słuchać jak się obwinia.

-Słuchaj nie masz za co przepraszać to... może nie normalne i nie zdrowe ale napewno za to nie powinnaś przepraszać.-Chwila ciszy.

-Chcesz mi powiedzieć co się stało?-spytałem cicho i nie pewnie bo nasza relacja nie wskazuje na to że chciała by się ze mną dzielić takimi rzeczami.

-Chyba po tym co się stało powinieneś wiedzieć- milczałem bo czułem że chce coś jeszcze powiedzieć-...ale najpierw chce wziąść prysznic, wyjdziesz?- powiedziała chyba bojąc się spojrzeć mi w oczy.

-Tak oczywiście.- powiedziałem szybko idąc do drzwi.

-Tom...

-Hmm?

-Możesz narazie nic nie mówić Samowi dopóki nie pogadamy?

-Tak, jasne-powiedziałem szybko i z przekonaniem bo nawet mi nie przyszło do głowy aby komu kol wiek wygadać

Amy

Tom wyszedł z łazienki a ja jeszcze chwile stałam w bez ruchu i patrzyłam się pusto w drzwi. Chwile później jednak dotarło do mnie że przecież miałam wsiąść prysznic i zamknęłam drzwi na klucz. Przezorny zawsze ubezpieczony

Wzięłam jeszcze tylko szybko czysty ręcznik z szafki i weszłam pod prysznic.

Cały czas myślałam nad tym co się stało. I nie mówię tu nawet tylko o reakcji Toma i w jaki sposób mi pomógł ale to dlaczego wpadłam w ten atak.

Nic się przecież nie stało. Pomyślałam przez chwile o Samie bo powiedział do mnie ,,idiotko" ale my się przecież cały czas wyzywamy i oboje wiemy że to dla żartów więc się tym nie przejmujemy. To nie mogło spowodować takiej paniki.

Ale później do głowy przyszła mi myśl o tym że jestem (prawie) sama w OGROMNYM domu z wrogiem.

Zapomniałam jeszcze dodać że moi rodzice oczywiście nie pojechali sami tylko z Nikki i Dominic'em Holland za to pozostałych dwóch synów czyli Harry i mały Paddy wyjechało do Hiszpanii z nie wiadomych mi celów. Nikt mi nigdy nic nie mówi.

Właśnie myśl o samotności mogła wywołać u mnie panikę. Ale aż tak silną? Coś ostatnio działo się ze mną nie tak...

Wyszłam z pod prysznica wzięłam swój telefon z umywalki i odrazu napisałam do Kate
Ja:
Kate mogłabyś mnie proszę umówić do jakiejś poleconej psycholog?
Ja:
Najszybszy dostępny termin.

Dodałam w następnej wiadomości bo wiedziałam że moja managerka o to zapyta

Kate:
Jasne poczekaj chwile... po jutrze 15:30?
Ja:
Dzięki jesteś wspaniała!

Zdążyłam tylko odpisać i usłyszałam głos Sama za drzwiami

Tom

Stałem przed drzwiami do łazienki w której niedawno zniknęła Amy. W sumie to nie musiałem czekać aż wyjdzie, pewnie nie miałaby mi za złe gdybym wrócił do starego pokoju. Gdyby chciała pogadać napewno by zaszła.

Chciałem chyba mieć pewność że już wszystko jest okej. I nie dlatego że ją zacząłem lubić czy coś bo tak nie jest ok? OK? Po prostu wiem jak ciężkie są ataki paniki szczególnie kiedy jest się samemu albo wokół obcych ludzi. Nie chciałem aby przechodziła tego sama, chciałem aby mogła się wygadać i miała to za sobą.

Nie wiadomo z kąd wyrwał się obok mnie mój brat Sam

-Gdzie Amy?-zapytał dosyć stanowczo co mnie trochę zdziwiło

-Stary z kąd ty się urwałeś nie słyszałem cię?!

-Jestem wszędzie a teraz gdzie ona jest...- chyba chciał coś jeszcze dodać ale drzwi do łazienki się lekko uchyliły a zza drzwi wyjrzała tylko głowa Amy.

Stary nie, nie myśl tylko głowa jakbyś chciał zobaczyć więcej. Po prostu głowa.

-Sam tutaj jestem-powiedziała spokojnie-Dasz mi jakieś moje ubranie z twojego pokoju bo nie mam nic  na zmianę- uśmiechnęła się

-Ta już idę- poszedł a ja z Amy patrzyliśmy się na siebie jakbyśmy się widzieli pierwszy raz dopóki nie wrócił- Wszystko ok?-Spytał z podejrzanym uśmieszkiem patrząc na nas

-TAK!- powiedzieliśmy w tym samym czasie chyba trochę za głośno. A Amy chwile potem wróciła do łazienki.

Wrong || Tom HollandOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz