Perspektywa [T/I] (się okaże czy będą inne czy nie)
Szłam właśnie długim korytarzem. Był on dosyć ciemny, jednak dobrze urządzony. Moja dobra znajoma miała mi przedstawić, jak to stwierdziła "kolegów z pracy". Po jej tonie mówienia dało się z łatwością stwierdzić że miała ich dość, jednak i tak się uparła, żebym z nią szła. Przynajmniej obiecała poczęstunek, wiem, że to był sposób na przekupienie mnie, jednak nie mogłam się oprzeć kiedy powiedziała, że załatwi [Ulubione jedzenie].
W pewnym momencie doszłyśmy do drzwi na końcu korytarza. Mimo, iż już minęłyśmy inne pokoje, to te drzwi się wyróżniały. Były po prostu większe i ciemniejsze. Otwarła je a mnie oślepiło jasne światło padające ze środka. Byłam w stanie otworzyć oczy dopiero po paru sekundach. Usłyszałam wtedy jakiś męski głos.
-A któż to wrócił, i to jeszcze z kimś z zewnątrz - pewien rudy, wysoki chłopak rzucił Mi podejrzliwe spojrzenie.
-Czyli tylko po to nas tu sprowadziłaś, mimo że wiedziałaś że mam lepsze plany? Plus muszę jeszcze oglądać tego rudego pawiana - burknął drugi z mężczyzn siedzących w tym pomieszczeniu. Nie widziałam jednak jego twarzy gdyż zasłaniał ją wielki, kapelusz, jeśli można było to tak nazwać.
-To jest poważna sprawa, będziecie z nią pracować. Przedstawiam wam dwunastą z Fatui Habringers, [T/I] - powiedziała moja znajoma zadowolona z siebie.
-CO?! - wykrzyczeliśmy w tym samym momencie we trójkę.
-Ale, co powie na to Tsaritsa? - rudy aż się podniósł z fotela.
-Pozwoliła mi, nawet o to sama poprosiła bym ją tutaj sprowadziła.
-Signora jest szurnięta, pamiętaj o tym - pan w kapeluszu odchylił głowę tak, że w końcu mogłam zobaczyć jego wyraz twarzy. Widać było że ma wszystkiego dość.
-Udam że tego nie słyszałam, nie chce zrobić złego wrażenia - kobieta machnęła ręką. -Poza tym wstyd mi za was, nawet żeście się nie przedstawili zwalając całą robotę mnie. Tak więc ten wredny rudy to Tartaglia, ma jeszcze dwa inne imiona ale mało mnie obchodzą, a ten niski w śmiesznym kapeluszu to Scaramouche, lepiej nie zbliżaj się na 5 metrów bo może Ci się coś stać.
Najwyraźniej obaj się oburzyli słysząc jak Signora ich przedstawiła. Scaramouche wstał i przeszedł zaraz obok mnie.
-Żałosne, mam inne plany niż siedzenie tu z takimi jak wy - już chwytał za klamkę kiedy Signora zamroziła drzwi z tym swoim usmieszkiem.
-Nigdzie nie idziesz, pokaż gościnność Fatui. Może opowiedz coś o sobie?
-Jestem zajęty.
-Raczej nikt nie pytał o status związku. Przecież nie mówią ci że masz się z nią na randkę umówić, chociaż i tak się dziwię że kogokolwiek masz - Tartaglia zaczął się dusić ze śmiechu. Ja również prawie wybuchnęłam śmiechem, jednak jakimś cudem udało mi się powstrzymać. Scaramouche obrócił się i rzucił w rudego kapeluszem. Wtedy akurat lekko parsknęłam śmiechem czego trochę pożałowałam bo wszyscy popatrzyli na mnie.
-Oh, przepraszam, wiem że nie powinnam się śmiać...
-Z tej małpy można się śmiać, masz u mnie plusa - powiedział granatowowłosy nie zmieniając swojego znudzonego wyrazu twarzy po czym jednym kopnięciem skruszył lód i jak gdyby nigdy nic wyszedł. Wrócił jednak szybko po swój kapelusz, puścił ostatnie mordercze spojrzenie i znowu wyszedł tym razem trzaskając drzwiami. Tartaglia znowu zaczął się śmiać.
-Wspominałam już że to jest wariatkowo? - Signora skrzyżowała ręce.
-Nie że coś ale w ogóle mi nie mówiłaś o Fatui. I dlaczego mnie gdzieś zatrudniłaś bez mojej wiedzy? Myślałam że idziemy na herbatę. Obiecałaś mi [Ulubione jedzenie]! - krzyknęłam, co musiało wyglądać komicznie ze względu o treść mojej wypowiedzi.
CZYTASZ
Fatui Love ~ Childe/Scaramouche x Reader
SonstigesMłoda dziewczyna zostaje zaproszona do grona Fatui. Okazuje się jednak, że zostaje numerem 12 wśród Harbingerów. W dodatku dwójka z nich w szczególności zabiega o jej uwagę czym również rywalizują ze sobą bardziej niż przeważnie. Poradzić sobie z ty...