※ Rozdział 8 ※

620 32 91
                                    

Wraz ze wschodem słońca obudziłam się. Po otwarciu oczu jednak ujrzałam ciemność. Czułam, że mam położone coś na twarzy. Z początku nie chciało mi się tego zdjąć, lecz po dłuższym leżeniu zaczynało mi brakować światła i zdecydowałam się usiąść. Okazało się, że nie dość, że jestem w swoim własnym łóżku, to jeszcze tym, co mnie przykrywało, był kapelusz Scary. Firanką przyczepioną do kapelusza miałam okryte nogi. Było to niemałe zdziwienie, w dodatku dlatego, bo nikogo nie było w pobliżu. Szybko się ogarnęłam, założyłam kapelusz na głowę i ruszyłam w kierunku budynku mojej pracy.

Mijałam się z niejednym fatui. Każdy patrzył na mnie w ten sam sposób, z ogromnym zdziwieniem. Zauważałam to, jednak nie przywiązywałam do tego dużej wagi. Zaczęłam się zastanawiać, czy nie ominęłam niczego w mieszkaniu, na przykład jakiejś karteczki lub liściku. Teraz było już i tak za późno, by wrócić i sprawdzić. Dowiedziałabym się wszystkiego dopiero, kiedy bym go spotkała. Moje szczęście chciało, że akurat siedział w swojej ulubionej sali od wszelkich spotkań i jak to zwykle, kiedy miał za dużo wolnego czasu, pił herbatę. Od razu mnie zauważył i uśmiechnął się pod nosem. Odłożył herbatę po czym wstał i podszedł do mnie.

- Wygodnie się spało na dachu? Chyba trochę za zimno na to - powiedział aż dziwnie łagodnym głosem.

- Więc mnie przeniosłeś? Jak wszedłeś do mieszkania? Chyba je zamykałam.

- Pozwoliłem sobie wyciągnąć ci go z kieszeni.

- Aha taki jesteś. To już wiem by przy tobie nie spać bo mi będziesz po kieszeniach grzebał.

- Oczywiście musiałaś to obrócić przeciw sobie.

- No już nie dramatyzuj. Poza tym to chyba twoje - oddałam mu nakrycie głowy. On natomiast tylko założył je ponownie na moją głowę. Nieźle mnie to zdziwiło. - Nie chcesz go?

- Widzę, że podoba ci się chodzenie w nim. Pasuje ci i lubię cię w nim oglądać - pokusił się na delikatny uśmiech.

- Uroczo, ale on jest strasznie ciężki i chyba nie w moim stylu.

- Aha - zabrał go spowrotem i założył tak, bym nie widziała jego twarzy. - Chciałem być miły, ale skoro ci nie pasuje to się wypchaj.

- Szybko zmieniasz nastawienie - westchnęłam, po czym mój wzrok przykuł napój, który przed moim przyjściem pił kapelusznik.

Skusiłam się i wzięłam łyka. Uwielbiałam jego herbatę. Była po prostu idealna. Z rozkoszy aż chwyciłam się za policzek. Wtedy Scaramouche podniósł kapelusz, tak, se ponownie widziałam jego twarz. Emocje, które na niej zawitały były mieszanką rozzłoszczenia, zdziwienia i speszenia. Nie mogłam się powstrzymać od cichego śmiechu. To go wkurzyło jeszcze bardziej. Opanował się jednak i zmienił temat:

- Są dwie sprawy, o których miałem ci powiedzieć. Pierwsza, że będziesz trenować ze mną puki nie stwierdzę, że opanowałaś posługiwanie się niby deluzą odemnie. Muszę jej w końcu nadać jakąś nazwę. Drugą sprawą jest to, że kiedy tylko Signora wróci ze swojej wycieczki, odbędzie się spotkanie całej dwunastki Harbingerów. Podobno poznałaś tylko mnie, Signorę, rudą małpę i doktorka, chociaż nie wiadomo czy to nie był któryś z jego klonów. To dopiero czwórka z jedenastu, z którymi masz przyjemność pracować. Nie są oni prości i nie wiadomo czy im spasujesz.

- Oczywiście mogę się cały czas trzymać z tobą i Signorą?

- Co my twoje niańki? Musisz nauczyć się radzić sobie sama.

- To poproszę Childa.

- Niech ci będzie. Będę cię miał na oku.

- Już masz~

Fatui Love ~ Childe/Scaramouche x ReaderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz