※ Rozdział 2 ※

1.2K 71 209
                                    

Niestety nie pozwolono się spotkać z Tsaritsą twarzą w twarz, więc wszelkie informacje miała nam przekazywać Signora. Tartaglia zaprowadził mnie do tej sali, w której siedzieliśmy wczoraj. Signora już tam na nas czekała, jednak nie sama. Rozmawiała z niebieskowlosym mężczyzną w masce.

-No pięknie, przyprowadzili go - westchnął mój kolega.

-Kto to? Twój szef? - spytałam.

-Co? Nie, coś ty! To Dottore, jeden z Fatui Habringers. To on jest tu najbardziej szurnięty.

-A myślałam że bardziej niż wy się już nie da.

-No widzisz, wielu rzeczy jeszcze nie wiesz.

Wtedy podeszła do nas Signora.

-Gdzie Scaramouche? Miał też przyjść - Signora najwyraźniej była podirytowana.

-Widziałam go jak robił awanturę, sama nie wiem o co. On już przypadkiem nie miał czegoś zrobić?

-Nie zmienia to faktu że miał przyjść.

-A może jest taki niski ze go po prostu nie zauważyłyście? - zaczął się śmiać rudy wskazując na wchodzącego właśnie przez drzwi kapelusznika. Gdy tylko ten popatrzył na mnie, od razu zmarszczył brwi puszczając mi mordercze spojrzenie.

-W końcu jesteś! Ileż można czekać? - powiedziała jakby zła kobieta.

-Spóźniłem się bo CO NIEKTÓRZY zakłócili moją pracę.

Zaśmiałam się tylko pod nosem, gdyż zrobiłam to z premedytacją.

-Dobra, już spokój. Miałam wam przekazać pare informacji, nieprawdaż? Więc teraz mnie słuchać. Ze względu na to że [T/I] jest nowa w naszych szeregach to na początku będzie pracowała z kimś. Tartaglia, Scaramouche, was poproszono byście na zmianę się nią "zajmowali". W teorii Dottore też miał to zadanie ale wszyscy się zgodzimy, że do tego się nie nadaje.

-Wiesz że ja to słyszę, prawda? - odezwał się mężczyzna w masce.

-Sam wiesz że się do tego nie nadajesz, więc nie wymyślaj. Poza tym stwierdziłam tylko fakty.

-No w sumie masz rację... To ja może będę cicho.

-Mi pasuje. Tak więc wy chłopaki ja zmianę będziecie z nią pracować. Oczywiście czasem będę ją brała pod swoje skrzydła by nie zwariowała z wami. Ktoś ma coś przeciwko? Nie? Wyśmienicie!

-Ja? Z nią? Wolne żarty. Jak ona tylko przechodząc obok działa mi ją nerwy - odezwał się oburzony kapelusznik.

-Też nie mogę się doczekać naszej współpracy - uśmiechnęłam się wrednie na co on warknął.

-Skoro tak się lubicie to dzisiaj zaczynacie razem. Tartaglia, ty chodź ze mną dostaniesz ważniejsze zadanie. Ta dwójka ma mieć nadzór nad Fatui w terenie - oznajmiła Signora po czym odwróciła się i poszła wgłąb pomieszczenia.

-Robi się! To do potem - rudy uśmiechnął się do mnie i zasalutował po czym poszedł z Dottore za kobietą.

-To co, jesteś na mnie skazany? - stanęłam przed nim robiąc usta w dziubek.

-Nie zachowuj się jak dziecko. I lepiej nie mieszaj się zbytnio.

-No weź, nie chce mieć w tobie wroga. Poza tym chce zobaczyć czym się zajmujesz poza wrzeszczeniem na wszystkich i straszeniem dzieci.

-Czyli się mnie boisz, dzieciaku?

-Ej! Nie jestem dzieciakiem! Możliwe że jestem nawet starsza od ciebie!

Fatui Love ~ Childe/Scaramouche x ReaderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz