Małe dwa słowa wstępu; polecam bardzo piosenkę do tego rozdziału + mam nadzieję, że Was zaskoczę 😅
Dom McCalla był oblegany przez całe stado, by uczcić ich pierwsze od wyjazdu spotkanie. Po kuchni kręciła Lydia z Malią, piekąc ciasto bananowe. Nie należało to do łatwych rzeczy, biorąc pod uwagę niskie zdolności kulinarne Malii. Scott, Stiles i Liam gorączkowo o czymś rozprawiali, zajmując prawie całą kanapę w salonie. Ich rozmowie przysłuchiwał się Mason, kontrolnie zerkając na dłonie Corey'a, które ciągle próbowały zaatakować jego żebra. Tylko Theo stał sam na dworze. Chciał przewietrzyć nieco umysł i pozwolić watasze McCalla na spokojne migdalenie się po tej dość sporej przerwie, chociaż tak naprawdę wcale nie sądził, żeby w jakikolwiek sposób im zawadzał. Chyba po prostu chciał utwierdzić się w przekonaniu, że nie należy do tej bandy dzieci i celebrować ten status. Lubił to, jak mało zwracał na siebiuwagi, czy jak bywał pomijany. Dawało mu to poczucie wolności. Nikt niczego od niego nie wymagał. Sam decydował kto, co oraz ile od niego dostawał, jednak w tym wspaniałym systemie było pewne piąte koło u wozu, którego ciągle nie mógł się pozbyć.
- Nie podejrzewałem u ciebie takiej aspołeczności. Wystąpiła po odsiadce w piwnicy? - Usłyszał za sobą, a kąciki jego ust automatycznie uniosły się ku górze.
- Myślę, że to coś w rodzaju uczulenia. Na ciebie. Dlatego nie zbliżaj się, bo będę musiał wyjść aż na ulicę - odparł, jednak mniej złośliwie, niż zamierzał.
- Uwaga, podchodzę - Liam stanął przy Reakenie, zachowując stosowny dystans. - A tak na serio to dlaczego tutaj sterczysz?
- A co, mam udawać, że za nimi tęskniłem?
- Prychnął.- No tak, Theo Reaken. Prawie zapomniałem.
Theo wywrócił oczami.
- Pamiętasz cokolwiek z tego czasu, kiedy byłeś nieprzytomny? - Zapytał, mając nadzieję otrzymać negatywną odpowiedź.
- Mam przebłyski.
"Cholera", przeklął w myślach.
- To znaczy? - Mówił, chcąc zachować spokojny ton głosu.
Liam pomyślał chwilę, marszcząc lekko brwi. Po chwili zerknął na Reakena.
- Dotyczące ciebie - palnął, a serce Theo zrobiło fikołek.
- Co?
- Ty mi powiedz, co się wtedy wydarzyło. Znam cię. Nie pytał byś, gdyby nie chodziło o ciebie, Theo. Co takiego zrobiłeś, że serce wali ci, jak szalone?
Reaken przełknął ślinę. Wpatrywał się w martwy punkt, odtwarzając w myślach każde słowo Dunbara. Musiał przyznać, że stawał się naprawdę dobry i było coraz ciężej, aby coś przed nim ukryć.
- Nic - mruknął krótko.
Liam westchnął.
- Nie rozumiem tego. Z jednej strony walczymy ramię w ramię, tyle już przeszliśmy, a z drugiej ty ciągle tworzysz jakieś ściany i nie potrafisz mi zaufać.
"Nie ufam akurat sobie", pomyślał.
- Nie chciałem naciskać, ale mam dość oglądania, jak pomagasz mi, a potem znowu się wycofujesz. Za każdym razem. Może to ze mną jest coś nie tak? Jeśli tak to powiedz, znajdę sobie inne zajęcie, niż nawracanie cię na dobrą drogę.
Theo powoli przyswajał co mówił Dunbar, by niczego nie pominąć. Nadal patrzył gdzieś w mrok przed sobą, obmyślając plan. Coś musiał zrobić. Inaczej mogłoby to się źle skończyć, chociaż nie spodobało mu się ostatnie zdanie Liama, bo gdyby faktycznie on jeszcze robił cokolwiek w tym kierunku, a przynajmniej świadomie.
CZYTASZ
~ Verity | Thiam |
FanfictionPo wojnie wilków nastał pokój. Stado powróciło do normalnego życia, sprzątając miasto po Gerrardzie. Liam wraz z Masonem, Corey'm i Theo zostali w Beacon Hills, pilnując należytego porządku. Sprawy jednak okazały się bardziej skomplikowane, a dzie...