∆ 14.

757 53 9
                                    

Kiedy nastała noc, Addison ponownie zakradła się do piwnicy. Wzięła ze sobą bandaże, spirytus salicylowy do odkażenia rany i pęsetę, by wyjąć kule z Liama. Wiedziała, że za wiele nie uda jej się zrobić, to jednak miała nadzieję, że pozwoli to na ucieczkę wilkołakom.

Weszła po cichu do środka, włączając w telefonie latarkę. Jedyne światło na pomieszczenie dawała niewielka lampa naścienna, przy której i tak było dość ciemno.

- Jestem - wyszeptała.

- Nie spieszyło ci się - burknął Theo, mierząc ją wzrokiem.

- Jeśli chcesz, to mogę od razu wyjść.

Nastała chwilowa cisza, którą przerwało westchnienie Reakena.

- Tak myślałam.

Addison podeszła do Liama, ale kiedy już miała kucać, poczuła na sobie spojrzenie żółtych ślepi.

- Nie pomagasz.

- I nie mam zamiaru. Nie ufam ci. Tylko spróbuj zrobić coś nie tak - zagroził, nie spuszczając wzroku z jej rąk.

Chasser zaśmiała się.

- Wiesz co, Theo? Jesteś naprawdę żałosny.

Kucnęła, przekręcając śpiącego Liama na plecy.

- Twoja zaborczość względem niego jest chora. Tyle razy mu ubliżałeś, a kiedy przychodzi co do czego, to nagle zaczynasz zabawę w troskliwego przyjaciela. Co z tobą jest nie tak? - Prychnęła, unosząc Liama koszulkę do góry.

Reaken patrzył na to, zaciskając szczękę.

- Zawsze tak dużo gadasz? - Zapytał, siląc się na obojętny ton.

- A ty zawsze unikasz odpowiedzi?

- O co ci chodzi?

- Zależy ci na nim.

- Tak, bo jesteśmy przyjaciółmi. Nie wiedziałaś? - Uśmiechnął się kpiąco.

Addison wzięła głęboki oddech, zabierając się za odkażanie rany.

Liam momentami wiercił się przez sen, a Chasser zaczynały się trząść ręce, bo ciągle czuła na sobie spojrzenie Theo.

- Serce ci wali.

- Dziwisz się? - Rzuciła, chwytając za pęsetę.

Powoli wsunęła ją wgłąb rany, próbując znaleźć kule. Wtedy zdała sobie sprawę, że Liam musiał być nieprzytomny, skoro nie budził go ten ból. Kiedy poczuła metal pod pęsetą, ostrożnie go złapała, ciągnąc powoli w swoją stronę.

- Jest! - Zawołała, pokazując Theo kule.

- Brawo pielęgniarko, teraz kończ robotę.

Addison przytaknęła, biorąc do ręki bandaż. Z trudem udało jej się owinąć go wokół rany.

- Teraz trzeba czekać, aż sam zacznie się regenerować.

Sięgnęła do kieszeni bluzy.

- Tu macie plan domu i klucze, wszystkie je podpisałam - wręczyła Theo poskładaną kartkę oraz pęk kluczy. - Tylko tak mogłam wam pomóc. Reszta zależy od was.

- Zapomniałaś o czymś - Theo poruszył dłońmi.

- Racja.

Addison sięgnęła do drugiej kieszeni, wyjmując z niej scyzoryk.

- Chociaż to może nie być potrzebne. Jeśli wpadnie ci do rękawa, będziesz bez szans, ale zawsze mogę poluźnić nieco sznur.

Chasser podeszła do Theo, natychmiast dobierając się do pętli na jego nadgarstkach.

- Tylko lepiej się nie szarp. Ojciec wszystkiego się domyśli, jak nagle uda ci się wyswobodzić.

- Jasne - mruknął.

Nagle usłyszeli trzask.

- Dobra, ja spadam. Powodzenia i... Nie dajcie się złapać - dodała, szybkim krokiem idąc do wyjścia.

____________________________________

Hello, dzisiaj krótko i na temat, a to dlatego, że miewam problemy z dłuższymi rozdziałami ostatnio.
Ale spokojnie, grunt, że tu jestem.

Do następnego

~ Xeno ~

~ Verity | Thiam | Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz