Rozdział 2

7 0 0
                                        

Miesiąc później

Mila

Początek roku akademickiego wywoływał w tych ludziach skrajne nastroje. Jedni wyglądali na wniebowziętych, inni jakby obmyślali swoje samobójstwo, a następni mieli chyba to wszystko gdzieś. Stałam przed budynkiem z torbą na ramieniu i patrzyłam na wysublimowaną architekturę uczelni. Czerwona cegła nadawała lekkiej dramaturgii i charakteru, a olbrzymie okna oraz główne wejście przerażało swoim rozmiarem. Prawie jak przekraczanie bram piekieł, lecz fakt jest taki, że uczęszczanie do tego uniwersytetu było najlepszym, co mi się mogło przydarzyć. Byłam tym typem, który przychodził tu z przyjemnością i zapałem do pracy, którego brakowało wielu osobom. Może dzięki temu jest tu, gdzie jestem, czyli pracuje w jednej z najlepszych kancelarii w całym stanie Kalifornia.

Zdecydowanym i żwawym krokiem, ruszyłam do wejścia. Podczas przechadzki zauważyłam kilka spojrzeń ze strony studentów, lecz z wysoko uniesioną głową, podążałam przed siebie. Stanęłam przed salą i otworzyłam drzwi kluczami, które dostałam tego ranka od szefa. Nie musiałam się niczym martwić, jedynym moim obowiązkiem było przygotowanie się do zajęć, które mam przeprowadzić. Tak tez zrobiłam, weszłam do auli, rozłożyłam swoje rzeczy na biurku, które stało na samym środku i zasiadam za nim, czekając, aż wszyscy się zejdą.

Obawy zawładnęły moim umysłem. Strach, niepewność i nieprzyjemne uczucie zdenerwowania. Musiałam się z tym uporać, ponieważ chce pokazać się z jak najlepszej strony. Dzięki temu doświadczeniu będę w stanie udowodnić samej sobie wiele rzeczy. Dlatego po kilku chwilach i dziesięciu głębokich oddechach, opanowałam wszystko, co złe. Wróciła moja pewność siebie, którą wielokrotnie pokazywałam na sali sądowej. Powróciła adrenalina, która napędza mnie za każdym razem, oraz wrócił delikatny uśmiech, który pojawił się na moich ustach, po tym, jak pierwsza osoba zawitała na auli.

— Nazywam się Mila Jones i witam na zajęciach z prawa praktycznego. Będziemy zajmować się dyskusją, wystąpieniami, jakie czekają was na salach sądowych, oraz pogłębimy pisanie dokumentów prawnych takich jak opinie prawne, pisma procesowe czy wszelkiego rodzaju umowy — odchrząknęłam. — Te zajęcia nie będą wyglądały jak większość, nie będziecie siedzieli i robili notatek z każdego mojego słowa, naszym głównym celem jest dyskusja i to, aby każdy był aktywny, udzielając się. Wiedza wiedzą, lecz to praktyka czyni mistrza i, to będzie nasze motto — klasnęłam w dłonie. — Mam jednak jedną, lecz najważniejszą zasadę. Nie toleruję spóźnień. Jeżeli nie jesteście w stanie się wyrobić, to wasz problem, nie mój. Wszystko jasne? — rozejrzałam się po sali, w której znajdowało się dokładnie pięćdziesiąt osób. Wszyscy przytaknęli głową, prócz jednego z nich. A dokładnie tym kimś był Asa Collins, brat mojej najlepszej przyjaciółki. — Collins, zrozumiałeś? — spojrzałam na niego bez krzty humoru.

— Tak, panno Jones — oblizał usta i uniósł lekko kącik swoich ust w sarkastycznym uśmieszku.

Ponownie usiadłam za biurkiem, aby rozpocząć pracę, którą przygotowałam na dzisiejsze zajęcia. Przeczytałam akt oskarżenia, a następnie włączyłam audio z przesłuchania. Po wszystkim będziemy mieli okazje podyskutować, co ich zdaniem powinniśmy zrobić jako adwokat oskarżonego za napaść na tle seksualnym. Jak spadać z konia, to z wysokiego, a nie cholernego kucyka.

Siedziałam oparta, patrząc na pełną salę ludzi. Niby dorośli, a jednak mają jeszcze dziecięce zapędy. Chłopak w trzecim rzędzie spogląda na dziewczynę z drugiego, mając nadzieje, że ta zauważy jego żenujące zaczepki. Para w ostatnim trzyma się za ręce i sądzą, że nie widzę ich lepkich rąk pod ławką. Dziewczyna z szóstego wali w ekran telefonu z prędkością światła i jestem świecie przekonana, że odbiorca tej wiadomości ma naprawdę przesrane.

Too young |+18Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz