2

9 2 0
                                    

Dawno dawno temu...

W pewnych czasach osądzało się niewinnych I grzeszników o obcowanie z samym szatanem lub pomaganiem tak zwanym czarownicom. Jednak każdy osąd ma swoją gorzką cenę.
Same wiedźmy czystej krwi palono na stosie na oczach mieszkańców miast i wsi. Pomocników lub czarnoksiężników niższej klasy wieszano na drzewach w zalesionych terenach. Nie ważne czy skazano kobietę, mężczyznę, dziecko czy nawet zwierzę. Gineły kolejne ofiary sądu o czarną magię i wyznawanie diabolicznego pana.

Krzyki skazańców stojących w ogniu było słychać już na skrajach bram miasta. Wśród nich można było usłyszeć krzyki żon, mężów i dzieci wołających do swoich ukochanych. W tym malutka dziewczynka krzyczała do swojej matki gdy ta, płoneła za praktykowanie magii i medycyny.
Ojciec dziewczynki tylko mocno trzymał ją za ramiona I nie puszczał żelaznego uścisku. Tylko kazał patrzeć na ten makabryczny widok.

- widzisz to córeczko? Tak kończą wysłannicy Szatana. Twoja mama była nie grzeczna i dlatego dostała taką karę.
- Ale mamie Pan wybaczy... prawda? - dziecko popatrzyło na ojca z zalanymi błękitnymi oczami matki. - prawda?
- Niech twoja matka zazna słowa Bożego. Niech jej dusza zostanie oczyszczona z grzesznego brudu. - po tych słowach zamilkł patrząc na swoją nieszczęsną żonę. Albo co z niej jeszcze pozostało. Trudno było powiedzieć co ten człowiek tak naprawdę czuł w tej chwili. Złość? Rozpacz? Spokój?

W tej chwili dziewczyna ocknęła się z transu. Znowu rozmyślała nad tym pamiętnym dniu aż nie zauważyła ,ile czasu tak naprawdę upłynęło przed toaletką. Spojrzała w lustro ukazujące młodą kobietę o bladej cerze, oczach niczym fiołki I włosami czarnymi jak węgiel. Nie przypominała już tego dziecka którym kiedyś była. Już prawie dorosła. Niedługo miał być czas spotkania z narzeczonym. Jednak coś było nie tak.
Gdzie ten gorący płomień na jego widok? Gdzie te śmiechy i namiętne chwile? One nie istniały gdyż nie kochała go wcale. On też nie dążył ją tym uczuciem. Tylko pogrywał kartą troskliwego narzeczonego by potem widziano go z kobietą z wyższych sfer. 

Gdy tak rozmyślała w którym kierunku zmierza jej życie, usłyszała znakome pukanie. Aż na sam dźwięk uśmiech wszedł jej na twarz. Wstała i szybko poszła otworzyć drzwi. W progu zastała ciężarną kobietę, rude włosy skryte pod czepkiem a brązowe oczy przepełnione chęcią życia.
- Witaj Sara! Jak się trzymasz? - ciemnowłosa spytała wpuszczając ciężarną do domu
- Eh, co tu gadać? Mały tak mocno kopie iż boję się że mnie rozerwie! - ruda kobieta Tylko usiadła w wielkim fotelu i odetchnęła się ulgą - A ty jak tam, Eliza? Stresujesz się tym małżeństwem?
- a co mam czuć..? Małżeństwo z tym draniem jest jak skazanie na dożywotni arest...
- Ej, z doświadczenia powiem że będzie dobrze. Tylko trzeba mieć pokorę i cierpliwość do tej roli..
- Ania, ja nie chcę tak żyć. Chcę coś zrobić niż siedzieć w domu albo w oborze łajno przekładać. - Eliza wróciła do czesania swoich czarnych włosów i spojrzała na swoją towarzyszkę
- Wiem co mówisz... To już moje drugie dziecko, a jeszcze muszę pracować jak mój mąż nie daje rady...- mówiąc to Anna zaczęła głaskać swój już duży brzuch. Widocznie już zaczęło boleć - Ale muszę to przeboleć. Inaczej będzie tylko gorzej.
- Ania. Wiedz że nie ważne co, będę cię wspierać. I nie dam ci żyć w biedzie - Eliza odłożyła szczotkę i uśmiechnęła się smutno.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Inspiracja: piękna i bestia
Status: koncept historii
Potencjalna nazwa: Wiedźma i potwór
Czy będzie z tego książka?: możliwe
Przewidywany koniec: jeszcze nie

~Powieści z palca wzięte~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz