Pierwszy Morwin, być może nie ostatni. Chciałabym wszystkich oficjalnie zaprosić na dłuższe opowiadanie o Grzesi i pastorze. Nie wszystko co będzie zawierała fabuła ma pokrycie w streamach, więc przymknijcie ma to oko. Pamiętajmy też, że są to postacie odgrywane przez streamerów, którzy nie są swoimi postaciami. Obiektem tego opowiadania nadal jest fikcja i fikcyjne postacie. Wszyscy jesteśmy zatraceni, bo tutaj trafiliśmy ale pamiętajmy jakie są granice ❤️ Oczywiście wolałabym żeby nikt nie spamił chłopakom tego opowiadania w dmach ale jestem świadoma skutków jakie może przynieść taka publikacja. Niestety nie wszystko co się dzieje w Vegas zostaje w Vegas 😉 Nie przedłużając dalej, zapraszam do czytania!
---------------------------------------------------------------
Gregory Montanha wysiadł z autobusu zrzucajac torbę podróżną na ziemię. Miasto wyglądało na spokojne, nie było widać ani słychać żywej dłuższy. Słońce już wzeszło jakiś czas temu, chociaż nie było czuć jego ciepła. W tle było słychać cichutki śpiew ptaków a w okolicy kręciły się dwa bezpańskie psy.
Mężczyzna rozprostował plecy w długim ziewnięciu po męczącej podróży. Przetarł dłonią zaspane oczy, przeklinając w duchu swój brak czujności, niemalże przespał swój przystanek w Los Santos. Gregory zerknął na zegarek 5:43. Wszyscy jego znajomi zapewne szykowali się do pracy w PD albo jeszcze smacznie spali. Na myśl, że nie ma podwózki i nie chce dać zarobić tym pazernym złotówom z taxi, skrzywił się lekko i sięgnął po torbę. No trudno, będzie się musiał przejść.
Bez zastanowienia ruszył w dół ulicy, kierując się w stronę apartamentów. Miał do przejścia spory kawałek, bo autobus wysadził go przy zjeździe z autostrady. Niby to nic takiego dla osoby o jego sprawności, ale widok pół przytomnego 05 w dodatku bez służbowego sprzętu i broni, może skusić pobliskich przestępców do ataku. W sumie Montanha miał długą listę osób, które z chęcią pozbawiłyby go głowy. Chociaż mimo lekkiego niepokoju o włane życie, mężczyzna liczył na to, że większość z nich jeszcze nie wstała albo siedzi w więzieniu.
Nie zaszedł daleko kiedy usłyszał za swoimi plecami policyjne bomby. Odwrócił się lekko zdziwiony, to za szybko aby ktoś był na służbie. Kiedy radiowóz podjechał bliżej i się zatrzymał, Gregory zauważył za kierownicą swojego dobrego kolegę.
- Nie za szybko na służbie, Capela? - zaczepił żartobliwie brunet.
- Pisałeś mi o której wylatujesz, pomyślałem że po ciebie podjadę i tak zjeżdżam z nocnej zmiany. - odpowiedział lekko zaspany 03.
- Ty na nocnej zmianie? Musiały być niezłe dymy pod moją nieobecność.- Gregory lekko ożył na myśl o wszytkich możliwych interwencjach.
- Nic mi nie mów.- mruknął zrezygnowany mężczyzna.
Gregory już nic nie mówił, uśmiechnął się tylko pod nosem i wsiadł do radiolki, mrucząc wdzięczne "Dziękuję".
Capela nie musiał pytać dokąd jadą, było widać, że Gregory tak samo jak on ledwo się trzymał na nogach.
- No to lecimy. - powiedział tylko nim wrzucił bieg i ruszyli z piskiem opon w kierunku apartamentów.Jechali w ciszy, Gregory zdążył chwilę przysnąć, jednak trwało to zaledwie kilka minut, bo Capela szturchnął go lekko, wytrącając z krainy Morfeusza.
- Grzesiu tapicerkę mi ślinisz! Zdążysz się wyspać w domu. - powiedział niezadowolony.
- Aggrh- jęknął- Wybacz.- mruknął młodszy przecierając kąciki ust ze świeżej śliny.
- Jak było?- zapytał nie obowiązująco młodszy mężczyzna.
- Co?- brunet jeszcze nie do końca kontaktował. Na co Capela przewrócił oczami.- No na Majorce.- parsknął.- Musiałeś się nieźle wylegiwać w tych kurortach.- Gregory pokiwał głową odwracając wzrok na widok za szybą. Chciał mu powiedzieć, że było zajebiscie, że plaża, słońce, imprezy i masa ślicznotek skutecznie odciągnęły jego myśli od Los Santos. Prawda była niestety taka, że mężczyzna przesiadywał w hotelu zupełnie sam, w ciszy, z butelką jakiegoś trunku i myślał. Myślał nad tym jaki następny krok powinien poczynić w kierunku zakończenia, bądź odnowienia relacji z pewnym dość... skomplikowanym człowiekiem. Jeśli miał być szczery to bał się wracać do miasta. Bał się tego co go tu spotka, a jeszcze bardziej bał się, że swoje decyzje będzie podejmował wbrew rozumowi. Gregory nie miał siły ukrywać swoich prawdziwych uczuć, z resztą zdawał sobie sprawę, że nawet ślpiec dostrzegłby jego stan.
![](https://img.wattpad.com/cover/283396733-288-k984482.jpg)
CZYTASZ
Morwin- ECT.
FanfictionDo opowiadania zainspirowała mnie piosenka Sanah- etc. Ofc wersja na drillu, chyba wiemy dlaczego 😁 Generalnie nie mam pojęcia jak długie będzie opowiadanie, chociaż sądząc po tym, że nazwy rozdziałów są tekstem piosenki, można się domyślać 😉 Post...