Łazienka

192 13 4
                                    




Spojrzał w lustro, ach znowu zapomniał. Jakie życie byłoby proste gdyby nie zapominał, gdyby po prostu wiedział, gdyby był przygotowany na to co w nim zobaczy, gdyby nie musiał się codziennie na nowo przekonywać...

...Przekonywać o tych paskudnych, czarnych oczach, o wielkich worach pod nimi, o tej paskudnej twarzy i generalnie, jaki jest brzydki, jak bardzo różni się od NIEGO. Od tej brzydoty zawsze robiło mu się słabo. Nagle zaczął się trząść, nigdy nie mógł od tego uciec, choć tak bardzo się starał.

Tak bardzo starał się MU dorównać. Chciał być od niego lepszy, chciał się NIM zaopiekować, być tym, który pomaga, a nie tym, który potrzebuje pomocy. Nie chciał obciążać GO dodatkowo. Już i tak został wyciągnięty z dołka dzięki NIEMU. ON bardzo mu pomógł. Gaara był MU za to niezwykle wdzięczny.

Miał wachania nastroju. Chciał krzyczeć raz ze szczęścia, raz z bezradności, a raz ze złości. Ale nie, on tylko zakładał na siebie maskę. Miał dużo takich w zanadrzu lecz tylko jedna była używana. Wkładał ją na twarz zawsze, kiedy tylko opuszczał to pomieszczenie.

Znów popatrzył w lustro, uspokoił się. Mam na myśli, nie czuł się spokojny, ale przynajmniej dobrze grał takiego. Nawet sam zaczynał w to wierzyć, lecz wiedział że ta maska jest zbyt krucha, że zbyt długo ją nosi, że ona zaczyna pękać. To była maska obojętności i opanowania, ale on wcale taki nie był. Ani obojętny, ani opanowany. Maska pękła, najpierw po jego policzku spłynęła jedna łza, później druga, trzecia, siódma. Nim się zorientował łez było za dużo, żeby je policzyć.

Sięgnął po chusteczkę, lecz ona przerwała się a w ręku został mu tylko mały kawałek. Mimowolnie znów spojrzał w lustro. Wyglądał żałośnie, naprawdę żałośnie. Nie zasługiwał na niego. Nie byłby w stanie się nim zaopiekować. Ta myśl doprowadzała go do rozpaczy. Wziął pudełko z chusteczkami i rzucił nim o ścianę, a ono z cichym uderzeniem wpadło do wanny, w której była jeszcze odrobina wody. Chusteczki rozmiękły się.

I czym ja teraz wytrę nos i twarz? O nieee...

- No czym ja kurwa wytrę tę twarz???!!!!

Wrzasnął i zaraz po tym zaczął płakać jeszcze bardziej. Czuł się jak w bagnie, kiedykolwiek chciał się z niego wydostać zanurzał się jeszcze bardziej. Bardziej i bardziej, głębiej i głębiej. Potrzebował kogoś kto by go wyciągnął, podał mu rękę. Gdzieś, głęboko w sobie wiedział, że go potrzebuje , ale nie dopuszczał tego do swojej świadomości. Wypychał to z nawet najdalszych i najczarniejszych zakątków jego umysłu. Przynajmniej się starał.

Dobijało go to, bo to on miał mu pomagać a nie o pomoc prosić. Naruto miał już wystarczająco dużo rzeczy na głowie.

- Nieeeeee, nie, nie, nie, nieeeee

Powtarzał to w rytm kopania o ścianę. Nie był w stanie się przemóc i wstać, po prostu nie był w stanie. Nie czuł się na siłach. Miał za słabą wolę.

Spróbował zebrać kawałki rozbitej maski, kawałek po kawałeczku. Udało się, naprawił ją! No dobra, naprawił to za dużo powiedziane - trzymała się na włosku. Jeśli tylko potrząśnie głową, poczuje się bezradny, zacznie się nad czymś głębiej zastanawiać maska znowu rozsypie się w pył. A on spadnie na podłogę i już pewnie nigdy się nie podniesie.

Wszystko jest proste, świat jest prosty. Nie ma nad czym dumać, nad czym się zastanawiać. A nawet jeśli by było to ty nie możesz myśleć, nie możesz, bo będzie tylko gorzej. Tylko gorzej. Wszystko jest płytkie. Masz tak myśleć. Rozumiesz Gaara? ROZUMIESZ?!! Świat jest płytki jak kałuża. Jak talerz. A nawet jeśli ta kałuża byłaby głębsza, to jest ona pełna błota, ziemi i spalin, a na jej dnie jest tylko beton, więc nie trzeba się w nią zagłębiać bo będzie tylko gorzej, tylko gorzej.

Mówił to sobie w myślach smarując usta szminką. Szminka była różowa i miała smak wiśni. Lubił malować sobie nią usta a potem ją zlizywać, i znowu malować. Zataczał takie szminkowe koło przynajmniej kilka razy dziennie. Uspokajało go to, pomagało wszystkim myślom odpłynąć gdzieś w dal, poza głowę chłopaka. Podobnie odstresowujące było dla niego malowanie. Spokojnie nakładał makijaż na twarz. Zakrywał wory, pryszcze, wyszczuplał swoją twarz, wydłużał rzęsy. Po wykonaniu tych wszystkich czynności czuł się o wiele lepiej. Wstydził się tej szminki i makijażu. Cholernie się tego wstydził, ale pozwalało mu to choćby na chwilę poczuć się zaopiekowanym, zadbanym, tak jakby ktoś go kochał. To pragnienie było silniejsze niż wstyd. Ale nie, to nie była prawda, nikt go nie kochał, był sam jeden na tym świecie. Nie był wystarczając dobry aby zasłużyć na miłość.

Witam ludzi, którzy kiedyś to przeczytają.

Last day (NaruGaa) [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz