Maja kocha swoją pracę. Ale nie tak jak lekarze po 48 godzinnym dyżurze. O nie, kocha ją dużo bardziej. Kocha ją fanatycznie, jak starsze panie kościół. Kocha ją do tego stopnia, że kiedy dostała w spadku po dziadku kamienicę, znaczną część ostatniego piętra przerobiła na ogromny gabinet kosmetyczny. Chociaż może właściwszym określeniem byłoby „warsztat doktora Jackylla", bo człowiek, który wychodził z jej salonu, nigdy nie był już taki sam. A już na pewno tak samo nie wyglądał. A przede wszystkim, nie posiadał takiej samej zawartości portfela.
Maja zajmuje się wszystkim – włosami, makijażem, ubieraniem, pielęgnacją. Ostatnimi czasy zaczęła nawet interesować się dietetyką. Konsekwentnie poszerzając swoje zainteresowania i zdobywając renomę, oraz posiadając solidne kontakty, Maja została sławną wizażystką. Ale naprawdę sławną, tak interkontynentalnie. Krótko mówiąc, Maja malowała w swoim życiu tyle gwiazd, że Ramona nie umiałaby podać tylu nazw konstelacji.
Ramona nie kocha swojej pracy. Ubiera głównie polityków i biznesmanów, dba o ich wizerunek. Z projektowaniem mody, o którym marzyła przez całe życie, ma to tyle wspólnego, że czasem szyje dla Majki sukienki, gdy przyjaciółka zostaje zaproszona na bankiet przez jakiegoś celebrytę.
Ramona nie jest zazdrosna. Nie lubi sławnych ludzi. Raz ubierała Lily Allen i było strasznie. Wszyscy krzyczeli, albo płakali. Było mnóstwo cekinów, brokatu i brytyjskiego akcentu. To zlecenie oczywiście załatwiła jej Maja, więc Ramona się nie skarżyła, ale przyjaciółka nie była w ciemię bita – już więcej nie namawiała jej do podobnych misji.
Nie żeby bogaci mecenasowie, czy inni polscy tak zwani filantropi byli lepsi – w większości przypadków jednak nikt nie latał za nimi z aparatem.
Poza tym Ramona nie jest na bieżąco. Od kilku miesięcy ma zepsuty internet i dobrze jej z tym. Słucha starych płyt Bajmu i Krzysztofa Zalewskiego, dużo gotuje, czyta i ogląda filmy na DVD. Zdarzają się więc często sytuacje, że Majka próbuje z nią porozmawiać o kimś sławnym, a z drugiej strony odpowiadają jej świerszcze. Ale Maja jest cierpliwa i czuła, nigdy w takich chwilach nie robi problemów, co najwyżej pyta jak Ramonie udaje się funkcjonować w życiu, pełna szoku i niedowierzania.
Tym razem jest zdziwiona z zupełnie innego powodu:
- Słyszałaś o One hundred flirtging flamingos?!
- Ktoś nie słyszał o One hundred flirting flamingos? - pyta retorycznie Ramona. - W zeszłym roku przebili Edzię na Eurowizji, jeszcze nikomu się nie udało.
- Eurowizja to był tylko początek, moja droga. Netflix użył ich piosenki w jakimś swoim oryginalnym badziewiu i rozpoczął serię fortunnych zdarzeń. Ktoś z La la landu włączył ich do swojego soundtracku, byli nawet u Jamesa Cordena w programie. Czy ty wiesz, że oni sprzedali w Stanach sto tysięcy krążków? W każdym razie! Trzeba ich ubrać na galę.
Ramona otwiera okno i odpala papierosa. Krytycznym okiem ocenia stan swojej maciejki, a kolendra przekwitła tak bardzo, że zawisa po drugiej stronie parapetu.
- Rozumiem pojedyncze słowa, które do mnie wypowiadasz, znam ich znaczenie, jednak zupełnie nie łapię sensu, dla którego zmarnowałaś tyle energii, żeby mi o tym powiedzieć.
- Gdybym była w pobliżu, wykorzystałabym tę energię, żeby cię kopnąć w kostkę. Usiłuję ci powiedzieć, że mamy pierwszego polskiego artystę, który nie tworzy muzyki klasycznej, ani jazzu, mającego realną szansę na zdobycie Grammy, i że na jutro potrzebują sprawdzoną stylistkę.
Ramona miała pewne przeczucie, że te słowa mogą w końcu paść, więc zawczasu przygotowała sobie uprzejmą odpowiedź:
- Maju, ja wiem co oznacza szukanie pracowników na jutro. Twojemu zespołowi uderzyła do głowy woda sodowa i nikt nie chce z nimi pracować.
- Nieprawda. Szukają pracownika, ponieważ niespodziewanie stracili poprzedniego z zupełnie innego powodu. Przestań się pieklić i daj mi wyjaśnić.
Maja akurat podpisywała z nimi dwuletni kontrakt, gdy przypadkiem usłyszała, że ich poprzednia garderobiana przedawkowała leki nasenne, a oni są nominowani do nagrody Grammy. Maja przyznała wtedy, że zupełnie przypadkiem zna jedną stylistkę, która mogłaby się podjąć zadania, a menadżerka stwierdziła, że nie ma nic do stracenia. Jeśli więc Ramona się nie zgodzi, wykaże się nie tylko ogromnym kretynizmem, ale również brakiem poszanowania dla jej (Mai) osoby.
- Poza tym firma oferuje dychę na rękę.
- Gdzie i kiedy się widzimy?
Owszem. Ramona postanawia sprzedać swoją godność za dziesięć patyków, ale w ogóle jej to nie przeszkadza. Cała noc, gdy rysuje projekty, planuje na co je wyda.
CZYTASZ
One hundred flirting flamingos
Genç Kız EdebiyatıOh, I bet that you look good on the dancefloor.