Rozdział 1

247 20 16
                                    

Cholerny budzik nie może się zamknąć nawet na chwile. Biorąc pod uwagę, że nie mogę się spóźnić w pierwszy dzień stażu, narażając się na popsucie dobrego pierwszego wrażenia, powinienem być wdzięczny, że owy przedmiot istnieje, jednak senność pozbawiła mnie chęci do wszystkiego, nawet do pojawienia się w miejscu przyszłej, wymarzonej pracy.

Ostatnie tygodnie czasu wolnego spędziłem nad utrwalaniem wiedzy z trzyletnich studiów, śledzeniem na bieżąco, ujawnianych przez media, spraw kryminalnych oraz nad treningami sprawnościowymi co pochłonęło mnie do tego stopnia, że prawie zapomniałem o tym, że dzisiaj jest data rozpoczęcia praktyk.

Otworzyłem oczy i pierwsze co ujrzałem to biały sufit, na którym wisiała mała, czarna lampa, która wieczorami i o ciemnych porach, spełniała swoje zadanie jakim było oświetlanie sypialni i robiła to zaskakująco dobrze. Przekręciłem głowę i spojrzałem na wyświetlacz głośnego urządzenia. Godzina 5:00, jestem nieprzytomny bo nie spałem prawie całą noc, gdyż bardzo stresowałem się nowym instruktażem, który rozpoczynam dzisiaj za półtorej godziny. Nie chcę mi się wstawać z łóżka, w którym jest na tą chwile chyba najcieplej w całym mieszkaniu, ponieważ jest jesień a dokładnie pierwszy października.

Przetarłem oczy, po czym niechętnie podniosłem się do pozycji siedzącej, sięgając przy okazji po telefon znajdujący się na szafce nocnej stojącej obok łóżka. Odblokowałem telefon i przesunąłem palcem w dół aby otworzyć centrum powiadomień, jednak jedyne co tam zastałem to wiadomość od Mamy, w której życzy mi udanego dnia i tego abym miał dobry humor przez najbliższe 24 godziny. Kliknąłem w powiadomienie co przekierowało mnie na aplikację messenger. Odpisałem rodzicielce, że napewno dzień będzie udany, po czym wyszedłem z aplikacji i włączyłem kolejną, a mianowicie Instagram. Przeglądałem zdjęcia i relacje moich znajomych z liceum i szkoły wyższej, którzy dodawali tam wspomnienia z wakacje lub późniejszych wyjazdów. I pomyśleć, że ja przez większość tego czasu siedziałem w swoich czterech ścianach zgłębiając dziedziny nauk takich jak przykładowo osmologia. Zszedłem z łóżka, które następnie pościeliłem przykrywając dodatkowo kocem, ubrałem kapcie oraz szlafrok i udałem się do kuchni w celu zjedzenia pożywnego śniadania.

Po przekroczeniu progu pomieszczenia w którym przebywam niespecjalnie często, gdyż nie lubię gotować, otworzyłem lodówkę i moją uwagę przykuły produkty mniej więcej takie jak ostatnie plasterki sera, więc postanowiłem przygotować tosty, ponieważ akurat zostały dwie ostatnie kromki chleba tostowego. Chyba będę musiał wybrać się na zakupy spożywcze po powrocie do domu. Muszę przygotować też listę zakupów, jednak zajmę się tym po skończonym dniu „pracy".

Wyciągałem z szafki całkiem nowy, prawie nieużywany toster, bo nie przepadam za tostami ale teraz tak średnio mam w czym wybierać jeżeli chodzi o poranny posiłek. Podłączyłem urządzenie do gniazdka i w trakcie czekania aż jego temperatura wzrośnie nalałem wody do czajnika i włączyłem z zamiarem zrobienia ciepłej herbaty. Nie pałałem miłością lub uwielbieniem do tego napoju jednak w zimne, jesienne dni był on idealny. Wyjąłem ze zmywarki czysty kubek, który dostałem od babci na święta trzy lata temu. Chciałbym podjechać na okres świąteczny do Bielska-Białej ale nie dam rady. Szczerze tęsknię za ciepłymi, rodzinnymi świetami, ale czego się nie robi dla spełnienia marzeń z dzieciństwa. Postawiłem wcześniej wspomniany porcelanowy przedmiot na blacie kuchennym. Miał on uroczy nadruk reniferów z czerwonymi noskami, łudząco podobnymi do tego który miał Rudolf. Gdy byłem dzieciakiem wprost uwielbiałem tę bajkę. Zawsze w ferie oglądałem ją z kuzynostwem podczas gdy dorośli rozmawiali i śpiewali kolędy. Naprawdę wróciłbym się to tamtego okresu.

Z szklanego pojemnika, stojącego w kącie wyjąłem torebkę herbaty i wrzuciłem do kubka, później włożyłem tosty do ciepłego już urządzenia i czekałem aż jedzenie będzie gotowe. Spojrzałem w okno i przypatrywałem się ludziom, którzy z parasolami chroniącymi przed kroplami wody, lub też bez nich, szli przedzierając się przez ulewę, zapewne do swojej pracy. Nie było dużo osób zważając na godzinę która była w tym momencie oraz oczywiście na pogodę rowniez niesprzyjająca . Wszyscy wydawali się być tacy przygnębieni co zapewne było spowodowane spadkiem temperatury oraz ponurą pogodą która utrzymywała się już przez dobre półtorej tygodnia. Przyglądając się tak temu wszystkiemu, z zamyślenia wyrwało mnie pstryknięcie czajnika, co było znakiem ze woda już jest wrząca i że ten się wyłączył.

Zalałem kubek z herbatą, wyciągnąłem kanapki i przełożyłem na talerz. Gotowe śniadanie zaniosłem do stolika i zacząłem jeść. Wyjąłem z kieszeni szlafroka telefon i zacząłem bezcelowo przeglądać media społecznościowe rozpoczynając od Facebooka, poprzez snapchata i instagrama, kończąc na asku. W między czasie przewinął się też tik tok czy discord. Po skończonym posiłku odniosłem brudne naczynia do zlewu, bo przecież umyje je wieczorem, co zapewne do skutku nie dojdzie i będą one leżeć tam przez najbliższe trzy dni, poszedłem do łazienki aby się ogarnąć  żeby wyglądać chociaż trochę jak człowiek.

Podszedłem do umywalki i spojrzałem w lustro w którym zobaczyłem 21 letniego, blond włosego, chłopaka z rozczochranym włosami i podkrążonymi oczami. Wyglądałem conajmniej strasznie, nawet przez głowę przeszła mi myśl, że gdyby było halloween nikt by nie zorientował się, że nie jestem w przebraniu. Po umyciu zębów i rozczesaniu, oklapniętych na czoło włosów, wróciłem do pokoju i otworzyłem szafę. Moim oczom ukazała się, co może być dziwne, uporządkowana szafa w której była masa ubrań. Ład można wytłumaczyć tym, że nie lubię mieć bałaganu z meblach, jednak nadmiar ubrań jest dla mnie rzeczą niewytłumaczalną gdyż naprawdę rzadko kiedy moje stopy, znajdują się na powierzchni podłogi galerii handlowej lub sklepu z ciuchami. Wracając myślami do ubioru to jak zwykle nie mam pojęcia co na siebie włożyć. Jednak nad stan czegoś może nie być taki dobry jak się wydaje. Stałem przed meblem dobre 15 minut, po czym zdecydowałem się na czarne rurki i żółtą bluzę z kapturem którą dostałem ostatnio od koleżanki z Bielska na spotkaniu.

Zgarnąłem z łóżka telefon, który wypadł najwidoczniej z kieszeni szlafroka, oraz zegarek po czym opuściłem pomieszczenie. Zapinając na nadgarstku opaskę, przy okazji skierowałem wzrok na wyświetlacz, pokazujący godzinę 5:45. No nieźle, mam jak się okazuje jeszcze 45 minut. Do mojego nowego miejsca, rzekomego źródła nikłego zarobku, samochodem jest 18 minut, więc wychodzi na to, że mam jeszcze niecałe dwadzieścia minut dla siebie bo jednak wolę być wcześniej aby mieć pewność, że się nie spóźnię.

Tak więc podszedłem do półki wiszącej na ścianie, zlokalizowanej nad moim łóżkiem i sięgnąłem po książkę „Nasz ostatni dzień". Kupiłem ją stosunkowo dawno bo aż dwa miesiące temu, gdyż lubię książki a najbardziej romanse ale do tej pory nie miałem czasu i okazji aby czytać, ale od dzisiaj postanawiam wykorzystać każdą wolną chwilę na tą czynność, gdyż rozwija ona wyobraźnie oraz zasób słownictwa co może okazać się przydatne w dalszym życiu. Usiadłem na łóżku i rozpocząłem lekturę opowieści.

Okazało się, iż książka opowiada o dwójce bohaterów Rufusie i Mateo, którzy mają umrzeć za 24 godziny od telefonu, który otrzymali z „prognozy śmierci". Jestem bardzo ciekawy jak potoczą się ich losy. Sprawdziłem czas który był obecnie i wyświetliła się godzina 6:10 co oznacza, że muszę się pospieszyć gdyż w deszczu nie mogę jechać zbyt szybko aby nie narazić siebie lub innych na niebezpieczeństwo.

Wyszedłem z sypialni, pospiesznie ubrałem buty, z szafki na klucze wyjąłem te do mieszkania i samochodu, narzuciłem płaszcz i niemal wybiegłem prawie potykając się o własne nogi na schodach prowadzących w dół środkowej klatki kamienicy, w której mieszkam. Szybkim marszem opuściłem blok i wsiadłem do samochodu. Był to żółty Chevrolet Camaro z 2013 roku, jednak to nie jest moje jedyne auto. Posiadam jeszcze jedno, tej samej marki lecz inny model, jednak nie jest ono zbyt bezpieczne do jazdy w pogodę panującą obecnie. Przekręciłem kluczyk w stacyjce i wyjechałem z parkingu osiedlowego. W drodze słuchałem radia jednak żadna z piosenek nie była na tyle dobra aby ukoić, chociaż w małym stopniu mój stres, który z każdym przebytym kilometrem się zwiększał.

Po dwudziestu, chyba najbardziej stresujących minutach w moim 21 letnim życiu, które ciągnęły się jak wieczność dotarłem pod budynek Komendy Głównej Policji w Warszawie.

__________
Cześć! Nie wiem od czego zacząć, wiec może od tego, że jest moje pierwsze opowiadanie, które zdecydowałam się opublikować. Przepraszam też od razu za wszystkie błędy w fabule i również te ortograficzne. Jeśli macie jakieś pomysły/sugestie/uwagi to śmiało pisać w komentarzach. Mam nadzieje, że lubicie kryminały i wam się spodoba.

•𝗢𝘂𝘁𝘀𝗶𝗱𝗲 𝗼𝗳 𝘁𝗿𝘂𝘁𝗵•|dxd|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz