Życie Rodzinne

4 0 0
                                    

    To jest kolejny dzień mojego bezwartościowego życia. Leżałam jak kłoda na łóżku i bezmyślnie gapiłam w sufit od jakiś 5 godzin. Nagle rozległ się donośny głos mojej rodzicielki.

– Obiad!

Musiałam zejść na dół. Z wielkim trudem zwlokłam się z łóżka. Potem powolnym krokiem skierowałam się w stronę drzwi. Czułam się jak zoombie, jak żywy trup i chyba tak właśnie wyglądałam.

    Jak tylko zeszłam na dół wiedziałam co się wydarzy. W salonie siedział mój tatko. Jak zwykle z nosem w najnowszej gazecie. Świata poza polityką nie widział. Interesował się sprawami globalnymi, a nigdy nie wiedział co się działo tuż pod jego nosem. Czytał o rzeczach, na które nie miał żadnego wpływu zupełnie ignorując to co być może mógłby zmienić w swoim życiu. Znaczy się... Mógłby gdyby nie był pantoflarzem. Być może to był jego sposób na ucieczkę przed ponurą rzeczywistością. Czasami chciałabym mieć coś podobnego. Jakiś narkotyk, które znieczuliłby mój ból egzystencjalny.

   Obok niego siedziała moja „kochana siostrunia". Ubrana była jak połączenie lalki Barbie z prostytutką. Krwisto czerwona mini spódniczka, które ledwie zakrywała jej pośladki. Różowa bluzka z gigantycznym dekoltem obnażającym górną część piersi i do tego jeszcze większe pazury, których nawet orzeł by się nie powstydził. Do tego makijaż jakby się szykowała na Halloween z niepasującym do niczego jaskraworóżową szminką na ustach.

   Usiadłam naprzeciwko niej w zupełnym milczeniu. Nie wiedzieć czemu znowu musiała się do mnie przyczepić.

– Znowu wyglądasz jak kocmołuch.

–  A Ty jak nastoletnia prostytutka. –  Odgryzłam się.

   Nasza matka wpadła do pokoju z garnkiem pełnym zupy. I wtedy zaczęło się przedstawienie.

   Jak zwykle niewiele myśląc wrzasnęła.

– Kasandra odłóż tą komórkę.

–  Ale to tylko jeden SMS mamo.

–  Napiszesz po obiedzie.

   Mama-tradycjonalistka. Gdzieś w jakimś talk show usłyszała, że używanie komórki podczas spotkania z kimś czy wspólnego posiłku to oznaka złych manier. Wzięła sobie to do serca aż za mocno i teraz pilnuje by nikt nie miał telefonu w łapie w czasie jedzenia.

–  I jak TY wyglądasz?  Przebierz się i zrób coś z tymi pazurami. Oczy sobie wydłubiesz.

– To są tipsy i teraz tak się chodzi.

–  Czy TY oszalałaś do reszty?! Henryk popatrz na jej paznokcie.

   Tato był tak pochłonięty lekturą, że nawet nie drgnął.

–  HENRYK!!!!

–  Tak kochanie? - wynurzył ostrożnie nos poza gazetę.

–  DLACZEGO TY MI NIGDY W NICZYM NIE POMAGASZ. PATRZ JAK UBRANA JEST TWOJA CÓRKA!!!! JAKIE MA PAZURY!!!! NIE PRZESZKADZA CI TO?! DLACZEGO ZAWSZE SAMA MUSZĘ WSZYSTKO ZAŁATWIAĆ?!

   Tato gapił się na nią w milczeniu. Skorzystałam z okazji i uciekłam do kuchni. Szykowało się „mordobicie".

    Mama wydzierała się to na tatę, to na Kasandrę. Do niej przyczepiała się o ubiór i komórkę. Do niego o wieczną bierność.

   Zajrzałam do lodówki i znalazłam porządny kawałek kiełbasy. No i drugie danie. Sznycel z ziemniakami i surówka. Próbowałam zjeść ten skromny posiłek w spokoju, ale ściany były cienkie i słyszałam każde słowo swojej rozwścieczonej rodzicielki.

Moje Podwójne ŻycieWhere stories live. Discover now