Przyjemny sen przerwała Aidanowi ta irytująca delikatna melodyjka, która grała mu w każdy ranek i przeszkadzała w śnie. Po chwili z głośników wydobył się spokojny męski głos jak co dzień.
- Dzień dobry Aidanie Bator. Oto nowy dzień w naszym bezpiecznym rezerwacie Eden. Jest dziś wtorek dwunastego czerwca dwa tysiące pięćdziesiątego czwartego roku. Plan dzisiejszych zajęć wygląda następująco: jedenasta trzydzieści – zajęcia z filozofii, trzynasta...
Przerwał poranne wiadomości wyciszając głośniki do zera na panelu obok łóżka. Po serii kilku ziewnięć, rozciągnięć wstał i ubrał się w pierwsze czyste ciuchy, jakie wpadły mu w ręce. Miał już wychodzić z pokoju, lecz przejście zablokowała mu jego matka.
- Idź na śniadanie, bo się spóźnisz.
- Już idę... - ziewnął - tylko daj mi chwilę na umycie się.
W łazience gdy obmył twarz otrzeźwiając się w ten sposób od sennego stanu popatrzał na swoje odbicie. Jakoś tak codziennie nękały go pytania: czy cała ludzkość znajduję się tylko w tym rezerwacie?, czy tak będzie już zawsze? I oczywiście: co jest na zewnątrz, na dworze? Najgorsze było to, że na nic nie potrafił sobie odpowiedzieć. Jasne, że próby wynalezienia antidotum były podejmowane, lecz nie pokładano przy tym wielkich nadziei. Nie to, że nikt nie chciał powrotu do normalności, ale dlatego, że na zewnątrz nie widziano żywej duszy od dekad, więc nie było możliwości przetestowania takiego leku. Obserwacje natomiast odbywały się jedynie w specjalnym laboratorium, które przez swoją ścisłą ochronę nie było praktycznie dostępne. A samo wyjście na zewnątrz gwarantowałoby przeniesieniem choroby na placówkę.
Znacznie chętniej starano się dbać o dalszy rozwój Edenu, bo to nie zagrażało nikomu, a było nie zbędne do dalszej egzystencji. Generalnie jeśli chodzi o kwestie niezbędne to ośrodek był samowystarczalny - wszystkie surowce czy materiały wydobywane były wprost z ziemi, z najgłębszych jej zakamarków, albo z sztucznych lasów, których w Edenie były hektary. Takie lasy nie były odpowiedziane tylko za źródło drewna, ale też za samo dostarczanie tlenu i roślin. Często nawet odbywały się tam wycieczki szkolne w celu przestawienia młodziakom jak wyglądał świat przed upadkiem.
Wkrótce ocknął się od swoich głębokich myśli. Wyraźnie znów dał się im ponieść zbyt daleko.
Wyszedł z łazienki i przechadzając się po pokojach przestrzennego i schludnego mieszkania zorientował się, że został już w nim sam.
''Szlag! Oby Dacjan był jeszcze na stołówce.''- Pomyślał i ruszył prędko w stronę jadalni. Zatrzasnął drzwi, po czym hałas rozniósł się po całej hali, który w promieniu setek metrów przerwał te martwą ciszę.
Wędrował samotnie przez sto, dwieście a potem trzysta, metrów w ciąż nie opuszczając jednego z pięter działu mieszkalnego, który był największą częścią ośrodka. W końcu dało się słyszeć rozmowy ludzi. Aidan odlepił wzrok z lśniącej od czystości podłogi, a przed jego oczami ujawniła się stołówka. Dołączył na koniec ogromnej kolejki i wyczekiwał na swoją kolej w odbiorze posiłku.
Sporo osób siedziało już przy stołach zajadając się smacznymi sałatkami, czy kanapkami. W Edenie nie tylko gwarantowano ludziom życie, ale też o nie dbano. Dania były specjalnie dobierane według wieku i stanu zdrowia mieszkańca. Jeśli ktoś miał niedobór magnezu dawano osobie spory nacisk na posiłki pełnoziarniste, a jeśli witaminy A – na ryby czy sery. Dzięki takiemu rygorystycznemu trzymaniu diety ludzie prawie w ogóle nie chorowali, a starsi dożywali wielu lat.
- Hej! Hej Aidan, tutaj! – pomachał do niego Dacjan z drugiego końca kolejki. Jak widać nawet nie zaczął jeszcze jeść. – Chodź tu do mnie, co będziesz tak stać ostatni.
CZYTASZ
Rezerwat dla zdrowych ludzi
Science FictionZ niewiadomych przyczyn świat ogarnęła zaraza, która dopadała i zabijała każdego człowieka po zakończeniu czterdziestego roku życia. Ci którzy mogli sobie na to pozwolić zamieszkali w ośrodku Eden, który umożliwił ostatnim ludziom normalne życie. K...