𝐞𝐩𝐢𝐥𝐨𝐠𝐮𝐞

956 72 107
                                    

Pocałunek był delikatny i można było go porównać z lekkim muśnięciem ust. Gdy powoli zaczął się pogłębiać, Draco zorientował się co robi i jak poparzony odskoczył od czarnowłosego.

- Przepraszam ja...

Nie dane mu było jednak dokończyć, gdyż tym razem to Harry pociągnął go do pocałunku. Ten już nie był taki delikatny, lecz daleko mu było do ostrego i gwałtownego wymieniania śliny. Chwilę się przedłużały, przyśpieszył im puls, a oddech powoli się kończył, co było ich powodem oderwania się od siebie. Patrzyli sobie w oczy, milcząc, jednak nie była to niezręczna cisza. W końcu Draco postanowił się odezwać.

- Ja... po prostu świetnie całujesz - uśmiechnął się szeroko, opierając swoje czoło o to Pottera, który również uniósł kąciki ust do góry.

- A wiesz, że nigdy tego nie robiłem? - zachichotał.

- Żartujesz - stwierdził blondyn, wywracając oczami jednak dalej mając uśmiech na twarzy.

- Nie prawda - oznajmił.

- Nie ma szans, że całowałeś się pierwszy raz - odrzekł Draco, odsuwając się, aby w całej okazałości zobaczyć twarz drugiego chłopaka. Dopiero teraz zauważył jego rumieńce na policzkach.

- No cóż, skoro nie wierzysz - odparł, wzruszając ramionami, a następnie wstał.

- Co ty robisz?

- Chodź - wyciągnął do szarookiego rękę, aby ten mógł złapać jego dłoń i się podnieść z koca. - Mamy pełno czasu dla siebie, wodę wokół wyspy i jeden z najpiękniejszych zachodów słońca jakie kiedykolwiek widziałem. Aż żal tego wszystkiego nie wykorzystać.

Harry westchnął, wspominając ten cudowny wczorajszy wieczór. Skończyło się na tym, że byli cali mokrzy od wody, gdyż postanowili się pobawić niczym małe dzieci, ochlapując się wodą. Pod koniec spotkania i tak leżeli wtuleni w siebie na kocu, oglądając gwiazdy na niebie. Teraz jednak był już kolejny dzień i Potter nadal nie umiał się pozbyć tych myśli z głowy. Po za tym, już wiedział co miała na myśli Pansy, mówiąc, że da mu najlepszy prezent.

Dochodziła godzina dwunasta, a on czekał tylko na jeden telefon. Od Draco oczywiście.

Oboje tego dnia mieli już wrócić do domu. Rozmawiając wczoraj o powrocie, udało im się jednak dojść do porozumienia, że mogą spróbować być w związku na odległość, a Malfoy mając większą możliwość, będzie jak najczęściej odwiedzać zielonookiego.

Dlatego też, aby wykorzystać te ostatnie chwile na Malediwach, umówili się koło dwunastej na ostatnią przejażdżkę na skuterze blondyna, aby jeszcze raz poczuć ten ciepły wiatr we włosach i spędzić czas w swoim towarzystwie.

Telefon zadzwonił. Harry słysząc od Draco, że ma już zejść, popędził z prędkością światła ku wyjściu, żegnając się jeszcze szybko z rodzicami. Skoro już o nich mowa, Lily już normalnie się odzywała do Jamesa i wybaczyła mu po tym, gdy ten pod jej zabójczym spojrzeniem dedukował się na temat społeczności lgbt.

Wychodząc z hotelu, od razu zobaczył blondyna. Podszedł do niego jakby nigdy nic, a następnie zamiast się przywitać krótko go pocałował.

- Jedziemy? - zapytał, uśmiechając się szelmowsko, czekając na reakcję stalowookiego.

- Gdzie się tak spieszysz, co? - zadał pytanie, lecz mimowolnie uśmiechnął się pod nosem. Pociągnął Harry'ego za rękę, aby następnie wpić się w jego usta.

- Teraz możemy jechać - odparł zadowolony, gdy już się od siebie oderwali. Szybko cmoknął Harry'ego w nos, na co chłopak się zarumienił, ale także zachichotał, po czym oboje usadowili się na skuterze Malfoy'a.

and strangers again // drarry ✔︎Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz