kursywa - rozmowa przez telefon
Głośny dzwonek telefonu wypełnił całe pomieszczenie, budząc przy tym Harry'ego, który smacznie spał, jeszcze wczoraj wieczorem będąc przekonany, że tego dnia nikt go nie obudzi i w końcu się wyśpi. No cóż, nie wszystko poszło zgodnie z planem. Westchnąwszy z irytacją, zaczął po omacku szukać ręką na stoliku swoich okularów oraz telefonu. Gdy już nałożył szkła na nos, spojrzał na ekran smartfonu, widząc napis ,,Pansy". Uśmiechnął się pod nosem, gdyż mimo, że chwilowo nienawidził jej za tak wczesną pobudkę, to nie umiał się na nią złościć. Jeśli to w ogóle mało sens. Nie czekając ani chwili dłużej, nacisnął zieloną słuchawkę, odbierając połączenie.
- WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO TY MÓJ KOCHANY KURDUPLU - zanim dziewczyna zdążyła się odezwać, chłopak włączył głośno mówiący, przez co jej głos rozległ się po całym pomieszczeniu. - Życzę ci zdrowia, szczęścia wszystkich tych pojebanych pierdół, które się tam życzy w czasie urodzin. Mam nadzieję, że dzisiejszy dzień spędzisz tak cudownie, abyś zapamiętał go do końca życia. Jesteś silny, więc jestem przekonana, że wszystko w ostatnim czasie wyjdzie na prostą drogę, a twoje koszmary i wydarzenia z przeszłości przejdą w zapomnienie. Kocham cię i nie wyobrażam sobie życia bez ciebie jako mojego najlepszego przyjaciela.
Mniej więcej już na samym początku wypowiedzi brunetki, Potter był już całkowicie rozbudzony, podnosząc się do pozycji siedzącej. Uśmiechał się szeroko, nie wiedząc co ma odpowiedzieć na słowa przyjaciółki. Po chwili wziął głęboki wdech, przemyślając jak jej za to podziękować.
- Dziękuję ci z całego serca Pansy. Nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy . Jak wrócę zabiorę cię na najlepszą pizzę w mieście - zaśmiał się cicho i krótko.
- A ja ci dam najlepszy prezent na świecie - zachichotała po drugiej stronie słuchawki.
- Czyżby? - zapytał, unosząc brew, mimo iż dziewczyna nie mogła tego zobaczyć.
- Oj tak - wyczuł, że uśmiecha się szelmowsko. Nawet nie potrzebował jej widzieć, żeby domyślić się, że po prostu ma rację. - Będę już lecieć i pamiętaj, że jak coś będzie się działo to pisz.
- Spokojnie, pamiętam - mimowolnie kąciku jego ust uniosły się ku górze. - Miłego dnia Pans!
- Tobie też! - krzyknęła jeszcze zanim połączenie zostało przerwane. Siedział jeszcze tak chwilę, nie wiedząc co dokładnie ma ze sobą zrobić.
Słowa Parkinson sprzed chwili, uświadomiły go, że ma urodziny. Nie miał zielonego pojęcia co się robi w ten dzień. Spojrzał ponownie w ekran telefonu, decydując się wejść na Instagrama w celu napisania do Draco. Wysłał mu wiadomość z pytaniem, czy chłopak ma dziś czas na spotkanie, a następnie z cichym westchnięciem wstał z łóżka kierując się do łazienki. Wychodząc z niej, miał na sobie szare dresy, a także luźną bluzie, dziwiąc się, że mimo upału na dworze, w ich hotelowym mieszkaniu jest dosyć chłodno. Domyślił się, że ktoś musiał włączyć klimatyzację.
- Harry! - usłyszał nawoływanie Lily z drugiego pokoju. Odkładając piżamę i przy okazji szybko chowając telefon do kieszeni swoich spodni, wyszedł z pokoju, kierując się do salonu połączonego z kuchnią, który robił również za jadalnie. Zanim zdążył w ogóle przekroczyć próg, od razu został przytulony przez swoją mamę.
- Wszystkiego najlepszego synku! - uścisnęła go mocno, po czym pocałowała ona jego policzki.
- Och, dziękuję mamo - odparł, trochę krzywiąc się, ponieważ nigdy nie przepadał za pocałankami w policzki jak to zawsze robiła właśnie jego mama, ale również i ciotka oraz babcia ze strony ojca. O wilku mowa, gdyż zaraz gdy Lily się odsunęła, James podszedł do syna, klepiąc go po ramieniu również składając mu życzenia. Harry w głębi uznał, że jest odrobinę niezręcznie, ale czego się spodziewał po kilku dniach milczenia. Nadal się nie dowiedział jak to dokładnie wyglądało z punktu widzenia ich rodziców, a nie miał zamiaru mówić im, że wie co się stało od Draco.
![](https://img.wattpad.com/cover/283334050-288-k281850.jpg)
CZYTASZ
and strangers again // drarry ✔︎
Fanficcompleted - [ harry potter x draco malfoy ] Krótka historia o tym, że mimo niewielu dni, miłość może rozkwinąć niczym bukiet dziewięćdziesięciu dziewięciu czerwonych róż, podarowanych nie bez przypadku. fanfiction 𝐛𝐨𝐲𝐱𝐛𝐨𝐲, nie chcesz - nie...