|1|

675 49 7
                                    

Gregory szybko się irytował, więc gdy kelner kolejny raz ominął jego stolik i po prostu poszedł obsłużyć kogoś innego z jego ust wyrwało się wkurzone westchnięcie.

- Napewno niedługo do nas podejdzie.

Dia był osobą która zawsze próbowała uspokoić Gregorego, nie zawsze mu się to udawało, ale jego pozytywny sposób życia po prostu kazał mu postępować w ten sposób.

- Zaraz ja do niego podejdę.

I jak na zawołanie przy ich stoliku zjawił się młody chłopak. Montanha nie zwrócił na niego uwagi dalej niecierpliwie bębniąc palcami o drewniany blat.

- Czy chcecie coś zamówić? - dopiero wtedy brunet skierował swój wzrok w jego stronę, mimo tego że miał już wyuczoną formułkę co odpowiedzieć, teraz jakby zabrakło mu słów.

Na szczęście Dia jak zawsze uratował go z opresji.

- herbata malinowa i sok bananowy - na twarzy Dii jak zwykle gościł serdeczny uśmiech, on i Gregory byli jak przeciwieństwa, brunet był wiecznie niezadowolony a mulat ciągle pozytywnie nastawiony.

- Jasne, przepraszamy za długi czas oczekiwania, ale mamy dzisiaj wyjątkowo dużo gości.

I to było pierwsze kłamstwo. Erwin po prostu okropnie bał się biznesmenów i ludzi, którzy wyglądają na zbyt bogatych, a Gregory właśnie na takiego wyglądał. Dlatego też sprawnie omijał ich stolik mając nadzieję, że zaraz podejdzie do nich ktoś inny, co niestety się nie stało i w końcu i tak to on musiał zapisać zamówienie. Milczenie ze strony bruneta nie było dla Knuckles'a pocieszające.

- Co nie znaczy, że możesz omijać nas przez pół godziny - w końcu odezwał się, ale zaraz miał ochotę przewrócić oczami gdy poczuł na sobie karcące spojrzenie mulata.

- Jasne, to się nie powtórzy - blondyn chyba pierwszy raz w życiu był tak speszony, za to brunet miał ochotę przytrzymać go przy ich stoliku jak najdłużej, jego wzrok sprawnie przeskakiwał między miodowymi tęczówkami a wargą, którą Erwin niecierpliwie przygryzał zębami.

Prędkość z jaką odszedł od ich miejsca była porównywalna do bardzo szybkiego samochodu. Mogłoby się wydawać, że Erwin niemal od nich uciekł, co w sumie było prawdą.

- Spodobał Ci się.

Montanha chyba nigdy nie miał tak zdezorientowanego wzroku jak teraz patrząc na Die, w ciszy zastanawiał się czy mężczyzna mógł zażywać dzisiaj substancje odurzające.

- Słucham?

Jego pytanie było bardziej niedowierzaniem, że jego przyjaciel mógł powiedzieć tak absurdalną rzecz. Jak mógł mu się spodobać zwykły kelner?

- Nie wiem czemu akurat on, ale spodobał Ci się.

Gregory jedynie westchnął, w takich chwilach wątpił w to czy Dia w ogóle posiada jakiekolwiek szare komórki odpowiadające za myślenie.

Gdy już miał się odzywać i zaprzeczać jego słowom, na jego nową, okrutnie drogą koszulę wylała się kawa. Cisza jaka zapanowała przy stoliku była jak coś zakazanego, ale brunet nie odezwał się ani słowem, mimo tego że z jego torsu skapywała gorąca ciecz a Erwin i Dia patrzyli na to w niedowierzaniu.

- O mój Boże, przepraszam, ja naprawdę nie chciałem - poczucie winy malowało się na twarzy chłopaka, a Gregory, mimo że chciał, pierwszy raz w życiu nie miał serca na niego krzyknąć. Nie miał pojęcia czemu, ale chciał żeby bezradne dłonie chłopaka zostały na jego torsie trochę dłużej, żeby rozpinał jego koszulę w innym miejscu. Mimo to jego honor był ważniejszy.

- Zostaw - rzucił lodowato i odepchnął ręce blondyna próbującego zdjąć mokrą koszulę - Wychodzimy - posłał zdenerwowane spojrzenie Dii i po prostu wyszedł, nie czekając aż ten się odezwie.

Wsiadł do samochodu i zastanawiał się tylko czy ten poranek może być gorszy. Sprawdził stan swojego telefonu, ale widząc, że jest nienaruszony wybrał numer do Capeli. Odebrał po sześciu sygnałach, zdecydowanie za długo musiał czekać.

- Chcę nowy lokal, kawiarnie przy Saint Street - rozkazał i nawet nie czekał na odpowiedź, to było dla niego logiczne, jeśli czegoś chciał to Dante musiał to spełnić.

- Możesz nie zachowywać się jak obrażony nastolatek? - Dia wsiadając do samochodu dyszał jakby przebiegł kilometr, Gregory miał ochotę się zaśmiać, ale to nie było odpowiednie do sytuacji.

-  Jutro mam mieć tą kawiarnię w posiadaniu, dopilnuj tego - mulat chyba nigdy nie spojrzał się na niego z takim niedowierzaniem jak teraz.

- I co? Zamierzasz go zwolnić? Błagam, każdemu zdarzają się takie błędy.

Montanha bez słowa odpalił samochód. Oczywiście, że nie zamierzał go zwalniać. Po prostu chciał, żeby chłopak był mu podporządkowany. Chciał pokazać mu ile jest w stanie zrobić. Nie myślał o tym, żeby go ukarać, wręcz przeciwnie, zamierzał go tylko zawstydzić, nic więcej.

- To niemoralne, chcesz go karać za to, że Ci się spodobał - wymamrotał Dia szybko irytując bruneta.

To prawda, że chłopak był ładny i najchętniej ukarał by go w bardziej prywatnym miejscu, ale przecież nie znaczyło to, że odrazu planował z nim spędzić resztę życia. Dla niego był tylko kelnerem i za niedługo pracownikiem.

_____________________
hej hej, wiem, że Erwin nie jest blondynem i tak dalej, ale opowiadanie i to co naprawdę dzieje sie na 5city ma wspólne tylko imiona, zapraszam do czytania:)

Montanha x Erwin /FlowerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz