Thomas zjawił się u Ethana dość szybko, ale akurat wtedy perkusistę zmorzył sen.
– Nie mam pojęcia, co mu jest – Victoria przyznała, kiedy przyjaciel przyjrzał się Ethanowi.
Perkusista wydawał się spokojny, więc wyglądało to tak, jakby nie mieli już nic do roboty. Mimo to Thomas widział wyraźnie, że łóżko mężczyzny było cale przemoczone, a jego skóra lśniła od potu. Już od progu czuł, że dzieje się tutaj coś dziwnego.
Zapadła cisza. Nie wiedzieli co robić, więc poniekąd odruchowo poruszyli temat Damiano i jego zdjęcia z Coraline. Thomas zaśmiał się.
– Typowy Damiano – podsumował.
Ale rozmowa zupełnie się nie kleiła.
Widział, że Victoria gryzła się w język, by nie powiedzieć za wiele. Prychnęła z pogardą, po czym wywróciła oczyma. Oznaczało to, że nie zamierza kontynuować rozmowy. I owszem, Thomas mógł naciskać, pytać, ale po co? Relacja Vic z Damiano była wystarczająco niepokojąca – nie rozumiał jej i nie chciał się w to mieszać.
Cisza nie trwała jednak zbyt długo, bo przerwał ją świszczący oddech Ethana. Przyjaciel zaczął dziwnie manewrować ustami. Nie mógł oddychać. Walczył. Nie wiadomo z kim, ale wiadomo o co – o oddech. Od razu rzucili mu się na pomoc, ale nie przynosiło to efektów. Ethan wciąż spał i wciąż ledwo oddychał.
– Kurrrwa
Victoria była już bliska paniki. Nie czuła się dobrze. Miała wrażenie, że wszystko ją tego dnia dobija. I ten zapach. Cuchnący, obrzydliwy zapach, którego Thomas zdawał się w ogóle nie czuć. Zestresowana chciała już dzwonić na pogotowie, gdy nagle przyjaciel odsunął ją od Ethana.
Perkusita wsparł się na ramionach i przetarł czoło tak, jakby nigdy nic się nie stało.
– Ile spałem... – wycharczał niewyraźnie.
Victoria i Thomas spojrzeli po sobie. Ethan wyglądał na zmęczonego, ale na pewno nie na kogoś, kto przed chwilą nie był w stanie oddychać.
– Jak się czujesz? – blondyn zapytał podejrzliwie.
– Nie wiem, ale — spauzował, przyglądając się przyjaciołom — coś się stało? Wyglądacie... dziwnie.
Victoria pokręciła głową, jakby próbowała sobie to logicznie wyjaśnić. Nie potrafiła.
– Może leki zaczęły działać. Po prostu – stwierdziła. – Miałeś gorączkę. Chyba dużą.
– Chyba?
– Twój termometr. Chyba nie działa – odparła zmieszana, po czym podała przyjacielowi wodę.
Ethan zupełnie nie pamiętał, co działo się kilka godzin temu. Miał pustkę w głowie i trochę go to przeraziło, ale z drugiej strony czuł się na tyle dobrze, że nie panikował.
– Jak ja przyszedłem, to spałeś – Thomas zaczął. – No ale nie mogliśmy cię obudzić. Ciężko oddychałeś.
– Dziwne...
Victoria zupełnie nie mogła połączyć wątków.
– Tak, dziwne – rzuciła z niepokojem. – Ale ważne, że już dobrze.
– Puk, puk!
Przyjaciele spojrzeli w stronę drzwi wejściowych. Apartament Ethana był niewielki, więc każde pomieszczenie dzieliło zaledwie kilka metrów od wejścia. Nie mieli problemu z rozpoznaniem głosu, który usłyszeli.
Victoria złożyła ręce na piersiach, demonstrując w ten sposób, że nie zamierza otwierać drzwi. Thomas posłał jej srogie spojrzenie. Nawet kiedy nie chciał, brał udział w grze, której zasad nie znał. To było piekielnie irytujące.
– Dobrze, że jesteś – otworzył drzwi Damiano.
Wokalista uniósł jedną brew ku górze, a przez jego twarz przebiegł niepokój.
– Co z Ethanem?
– Nic, nic.
Mężczyzna wsparł się na framudze i spojrzał na przyjaciół. Widać było, że stał jakoś niepewnie i bez sił, a jego ciało całe lśniło od potu, ale to wszystko. Wydawał się zdrowy.
– Przepraszam was za zamieszanie.
– Kochaniutki, my tu od tego jesteśmy! – Damiano wpadł w ramiona Ethana i poklepał go po plecach.
Dopiero wtedy zauważył zdegustowaną Victorię, która wciąż stała w sypialni i uważnie lustrowała go wzrokiem.
– Dzień dobry – przywitał się.
Prychnęła.
– Witam.
Nie chciała wychodzić na wiecznie obrażoną sukę, więc po prostu przyjęła do świadomości, że tego dnia pozwoli mu wygrać. Była zbyt wykończona i martwiła się o Ethana. Poza tym cały czas czuła ten okropny smród, więc marzyła o jak najszybszej ucieczce stąd. Jak się chwilę później okazało, nie była jedyna.
– Co tu tak śmierdzi? – Damiano spojrzał podejrzliwie na przyjaciela.
Ethan zaśmiał się kłopotliwie i przeczesał mokre od potu włosy.
– Przepraszam. Znowu. Już idę się umyć.
– Najważniejsze, że czujesz się dobrze. Bo czujesz?
– Tak, tak – odpowiedział Thomasowi. – Dziękuję wam. Już dam sobie radę i w razie czego będę dawać znać.
– No, lepiej daj – Vic podkreśliła surowo. – I weź proszę leki. Wszystko stoi na szafce nocnej. Zadzwonię wieczorem, a teraz wybacz — wychodząc z sypialni, szturchnęła Damiano ramieniem — ale muszę się przewietrzyć. Do zobaczenia. Pa, Thomas.
Celowo nie pożegnała się z Damiano. Takie teatrzyki nie były im już do niczego potrzebne. Miała to zresztą gdzieś. Wszystko dzisiaj miała gdzieś albo bardzo chciała wierzyć, że tak właśnie jest. Co za okropny i dziwny dzień.
Nie spodziewała się jednak, że ledwo zdąży poczuć świeże powietrze, a Damiano znowu się jej objawi z tym swoim zuchwałym uśmieszkiem. Po cholerę za nią pognał?
– Odpuśćmy sobie dzisiaj – powiedziała błagalnie.
Tego się nie spodziewał.
– Odpuśćmy? Od rana częstujesz mnie złośliwostkami, a teraz sobie po prostu odpuszczasz?
Vic pierw spojrzała na niego spode łba, a potem po prostu obróciła się na pięcie. Nie miała sił na rozmowę z Damiano, a on nienawidził być ignorowany.
– Nie zapytasz nawet jak minęło spotkanie z Coraline?
Już trzymała rękę na drzwiach samochodu, ale nie mogła siedzieć cicho. Był bezczelny. Jak zawsze.
– Naprawdę zamierzasz marnować mój czas na opowiadanie jak ją przeleciałeś? Litości. Myślałam, że już z tego wyrosłeś.
Otworzyła drzwi. Wsiadła. Odjechała, ale bez pisku opon. Damiano stał natomiast sztywno, zdegustowany. Czuł, że dotychczas niewinne droczenie się z Vic przestało być już droczeniem. Zaczęło się robić... dziwnie?
CZYTASZ
Dimmi le tue verità // Måneskin // Twilight inspo // Vampire
FanfictionVictoria lata temu przemieniła swojego przyjaciela w wampira, jednak nagły rozgłos Måneskin sprowadził na nich śmiertelne niebezpieczeństwo. Dodatkowo członkowie zespołu zaczynają się coraz dziwniej zachowywać, a tajemnicza Coraline znacząco wpływa...