Rozdział 7

17 4 0
                                    


            Kiedy zjawili się na miejscu, oniemieli. Dom Coraline nie był po prostu domem. To była ogromna posiadłość, willa nawet. Cała biała, w nowoczesnym i trochę kiczowatym stylu. Wybudowana w taki sposób, by łechtać bogate ego. Otaczał ją kamienny, dość wysoki mur, a także mnóstwo piachu pomieszanego ze starannie przyciętą roślinnością.

– Chyba nam za mało płacą – Ethan wymamrotał.

Z wnętrza wydobywała się głośna muzyka, a ogromne okna przybrały imprezowego, podejrzanie różowego koloru. Im bliżej byli drzwi, tym większe wątpliwości ich dopadały. Czy to nie miało być niewielkie pool party?

– Chyba wmiksowaliśmy się w jakąś krytpo-orgię... – Victoria nie kryła zdziwienia, bo tak to właśnie wyglądało.

Bogata posiadłość, głośna muzyka, różowe światła, Rolls-Royce na parkingu.

– Oby – Damiano zaśmiał się.

– A co jak to zasadzka? Oglądałem kiedyś taki horror-

Thomasowi nie było dane dokończyć. Właśnie otworzyły się drzwi, a z nich najpierw wyszły piersi Coraline, potem Coraline.

– Mój Måneskin! Jesteście! Zapraszam, zapraszam – mówiła teatralnie gestykulując. – Ja i moi przyjaciele już trochę rozkręciliśmy imprezę, ale na pewno nadążycie. Buty? Proszę zdejmować. Spodnie i koszulki też. Idziemy nad basen, tędy zapraszam. Tutaj po prawo jest łazienka i mała garderoba. Możecie tam wszystko zostawić. Jak droga? Ups, przepraszam za tę niedogodność.

Wylała na siebie drinka. Jej błękitne bikini stało się teraz pomarańczowe, a duże piersi lśniły lepko.

– Festiwal żenady – Victoria wyszeptała cicho do Ethana, który przytaknął twierdząco.

Nie mógł odmówić Coraline wdzięków i wrodzonej gracji, ale jej kokieteria była bardzo tania. Dziwił się, że Thomas i Damiano tak ochoczo obserwują ten przedziwny spektakl.

– No to co? Rozbierajcie się kochani i do basenu zapraszam! Drinki już czekają! – krzyknęła, po czym obróciła się na pięcie i z dumą zaprezentowała swoje wyćwiczone pośladki.

– Wow... – Thomas wymamrotał.

– Wow – Damiano zawtórował.

– Stop, stop! – Ethan nagle stanął przed przyjaciółmi. – Panowie, trochę klasy. Najpierw się przebierzmy, dobrze?

– Jedyny mądry.

Damiano obrócił się w stronę Victorii i uśmiechnął szeroko.

– Ależ tobie też nie odpuścimy. Zakładaj bikini.

– Zwierzęta – wymamrotała, rozpinając koszulę. – Widzieliście mnie w bikini setki razy.

– I za każdym razem jesteśmy tak samo zachwyceni! – Thomas wtrącił i w przeciwieństwie do Damiano zrobił to uroczo, nie obleśnie.

Gdy rozpięła już całą koszulę, znudziło jej się to przedstawienie. Chwyciła za torebkę i zniknęła w łazience wskazanej przez Coraline. Myślała, że chłopaki zaczekają na nią i też przebiorą się w odosobnieniu, ale mogła o tym zapomnieć. Kiedy wyszła, zastała tylko pusty korytarz.

Durnie, skwitowała w myślach.

Ruszyła więc w stronę, w którą wcześniej udała się Coraline. Początkowo było dziwnie, niepokojąco wręcz. Mimo grającej muzyki odniosła wrażenie, że znajduje się w wielkiej willi całkiem sama. Wszystkie jej zmysły mimowolnie wyostrzyły się. Czuła, że znowu coś jest nie tak. Ale może to tylko zmęczenie?

W końcu jej oczom ukazała się ogromna, sterylnie biała kuchnia, a obok niej olbrzymie drzwi tarasowe. Przy basenie znajdował się wielki tłum. Coraline zdecydowanie wprowadziła zespół w błąd. Nie było to małe pool party.

– Drinka?

Victoria podniosła wzrok na mężczyznę, który stał właśnie przy blacie i otwierał butelkę szampana. Był bardzo przystojny. Ciemnoskóry, z delikatną muskulaturą i mocno zarysowaną szczęką. Dodatkowo miał interesującą aurę – błękitną. Najczęściej oznaczało to pewność siebie i otwartość.

– Chętnie – odpowiedziała, siadając przy kuchennym blacie. – Nie znamy się z wytwórni, chyba?

Mężczyzna podał Victorii drinka, po czym przyjrzał się jej.

– No, ja ciebie znam – przyznał, śmiejąc się. – Ale ty mnie nie musisz. Zajmuję się grafiką i zazwyczaj nie wychodzę z biura.

– Czyli Coraline zdążyła już poznać całą wytwórnię – odparła, ale jakby do siebie.

– Prawda? Mnie też to zastanawia. Pojawiła się znikąd i nagle wszyscy ją znają. A, zapomniałbym. Jestem Andrea.

– Miło mi — napiła się — czyli nie tylko mnie dziwi popularność Coraline? Dobrze wiedzieć.

– No, w biurze mówimy, że musiała albo zaszkodzić komuś z góry, albo komuś, cóż, dogodzić. Ale co poradzimy.

Victoria zaśmiała się. Już miała zadać kolejne pytanie, gdy w kuchni nagle pojawił się Ethan. Był wyraźnie znudzony i zrezygnowany.

– To chyba nie na moje siły – stwierdził, siadając obok Vic.

Nieznajomy podsunął mu pod nos drinka. Ethan podziękował wzrokiem, po czym napił się.

– Jestem zbyt zmęczony, żeby bawiły mnie tamte sceny.

– Tamte sceny?

Przyjaciel spojrzał na Victorię i westchnął głośno.

– Thomas gdzieś zniknął, a Coraline obłapia Damiano. Za dużo ludzi wokół. Ciągle ktoś mnie zaczepia i twierdzi, że zna. To...

– Męczące. Domyślam się – dokończyła za przyjaciela.

– Nam też mówiono, że to będzie niewielkie przyjęcie – Andrea niespodziewanie wtrącił. – i z pewnością nikt nie spodziewał się was tutaj. Ale większości chyba się podoba. Mogą wypić za darmo, więc niewiele więcej im potrzeba.

Ethan i Andrea kontynuowali żywą rozmowę. Jak się okazało, obaj woleli imprezę w kuchni niż nad basenem. Victoria w sumie zgodziła się z nimi, ale wkrótce zupełnie odłączyła się od rozmowy. Znowu poczuła ten dziwny smród, który męczył ją kilka dni wcześniej. Musiał wyjść przewietrzyć się, natychmiast.

       Nad basenem było wyjątkowo głośno. Wszędzie stali ludzie z drinkami w dłoniach. Rozmawiali ze sobą, śmiali się. Większość była już dość pijana, toteż nawet nie zauważyli, że Victoria z Måneskin pojawiła się na tarasie. Kobieta odetchnęła z ulgą, po czym ruszyła w stronę basenu. W wodzie było zaskakująco mało osób, więc uznała, że to właśnie tam znajdzie miejsce dla siebie. Po drodze zgarnęła jeszcze drinka, bo chociaż alkohol na nią nie działał, pijąc go, potrafiła sobie wmówić coś zupełnie innego. Placebo miała wyćwiczone wręcz do perfekcji.

Zanurzyła się w wodzie. Była ciepła, idealna. Czyste, nocne powietrze pozwoliło Vic zapomnieć o niepokojącym zapachu. Przez chwilę przymknęła nawet oczy, oddając się całkowitemu relaksowi. Czuła, że niepokoje ostatnich dni wreszcie zaczęły ją opuszczać. Zrobiło się normalnie.

Ale tylko na moment.

Kiedy otworzyła oczy, dostrzegła w oddali Damiano z Coraline. Stali tuż przy grillu, który już przygasał. Kobieta nie musiała robić wiele, aby Damiano ślinił się na jej widok. Mimo to co chwilę muskała jego ramię, klatę czy szyję. Skracała dystans do maksimum i kwestią czasu było, aż naprawdę coś się z tego zrodzi. Victoria za dobrze znała Damiano, by ją to dziwiło. Jednak czy chciała to oglądać? Niekoniecznie.

A mimo to nie mogła oderwać wzroku. W Coraline było coś takiego, co kazało na nią patrzeć. Czy były to zjawiskowe pukle muskające jej pupę? A może alabastrowa skóra? Kształtne piersi w lepkim, przymałym bikini? Urocze spojrzenie?

Victoria zarumieniła się i zdenerwowała jednocześnie.

– Co za absurd – wymamrotała pod nosem.

Dimmi le tue verità // Måneskin  // Twilight inspo // VampireOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz