Rozdział II

569 26 14
                                    

Podeszłam do baru po tym, jak wyszłam z łazienki, w której ogarnęłam swoje włosy do normalnego stanu, wyrzucając z głowy mężczyznę.

- Aurelia, jak się czujesz? - zapytała Octavia, która widząc mnie, przerwała rozmowę z Barrym.

- Dobrze. - zmarszczyłam brwi. - Co wy macie takie miny? Przecież żyję i nic mi nie jest.

- Lepiej, jakbyś usiadła, bo to, co usłyszysz, może ci się nie spodobać. - odparła cicho dziewczyna.

- Okej? - zrobiłam tak, jak poprosiła, siadając obok niej na wolnym hokerze.

- Może ja lepiej jej powiem, co? - zaproponował brodaty.

- Dam radę, dzięki. - posłała mu słaby uśmiech i spojrzała na mnie. - Po twoim i Luciana wyjściu, które sama wiesz, jak wyglądało, rozeszła się pewna plotka.

- Jaka plotka?

Domyślałam się, jaka to była plotka, ale miałam nadzieję, że się myliłam i chodziło o coś innego.

- Że udawałaś omdlenie, żeby zaliczyć szybki numerek z Lucianem przed przybyciem rodziny Costello, ale to nie koniec. - świetnie, ciekawa co jeszcze. - Ludzie zaczęli dopowiadać sobie jeszcze, że tak między innymi zdobyłaś tutaj pracę.

- Przez łóżko. - przytaknęła głową, na co westchnęłam ciężko.

Czemu choć jeden raz nie może pójść coś po mojej myśli? Czemu inni nie znając, sytuacji od razu oceniają i snują, obrzydliwe teorie? Poczułam się przytłoczona, ale przebrałam, jak to miałam ostatnio w zwyczaju, maskę obojętności udając, że mnie to wcale nie ruszyło.

- Ja, Lucian oraz Barry wiemy, co się tak naprawdę stało, a reszta niech wierzy, w co chce, a teraz wybacz, praca wzywa. - oznajmiłam i zwróciłam się do mężczyzny, który przyglądał mi się przez ten cały czas przenikliwym wzrokiem. - To w jakich porządkach miałam ci pomóc?

- Octavia zostaw nas samych. - szatynka bez żadnego, ale wstała i odeszła. - Lia...

- Nie zaczynaj, Barry. - powiedziałam przez zaciśnięte zęby. - Nic mi nie jest i mam gdzieś co o mnie mówią inni, więc odpuść, dobra?

- Znam cię i wiem, że ruszyło cię to w jakimś stopniu. - oznajmił. - Powiesz o tym Chrisowi?

Słysząc imię mężczyzny, momentalnie poczułam, jak zrobiło mi się słabo. Wiedziałam, że jak się dowie i całym zajściu to zaczną się pytania, których bym chciała uniknąć, bo nawet on nie wiedział, co dokładnie się wydarzyło w mojej przeszłości. To nie tak, że nie chciałam mu tego wyznać po prostu ze względu na jego pracę, którą traktował poważnie, nie wiedziałam, czy było to do końca bezpiecznie.

- Wszystko w porządku? Znowu zemdlejesz, bo jak tak to mów. - chciał już wyjść zza baru i do mnie podejść, ale go zatrzymałam.

- Prędzej zemdleje, gdy zobaczę tę jędzę Isabel. - brodaty na moją odpowiedź parsknął głośnym śmiechem, który jest tak zaraźliwy, że po chwili do niego dołączyłam.

Pamiętam naszą rozmowę, gdy opowiadał mi o pracownikach restauracji. Najbardziej się wtedy skupił na pewnej manager, do której nikt nie pałał sympatią w tym i on. Na początku nie brałam jego słów na poważnie, bo chciałam sama się przekonać, czy faktycznie była taka, jak ją opisywał. No i jak wiadomo, nie zrobiła najlepszego wrażenia na mojej osobie.

 Unbridled feeling 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz