rozdział 5

85 9 1
                                    

{2 dni później}

Dziś idę na rozmowę o pracę. Dobra jest wpół do 12 a o 12 mam rozmowę a więc będę się zbierać. Dobra teraz trzeba to znaleźć.

Wilbur pov:
Zauważyłem że idzie y/n i zobaczyłem że jest jakaś zamyślona i wchodzi na pasy i auto ją za chwilę potrąci a więc szybko rzuciłem się na y/n żeby nic jej się nie stało.

Y/n pov:
Gdy wchodziłam na pasy kompletnie nie zwracałam uwagi na nic i o mało mnie auto nie przejechało bo Wilbur się na mnie rzucił i został potrącony.
- kurwa mać - powiedziałam po tym jak zobaczyłam Wilbura i szybko wybrałam numer na pogotowie. Zaczęłam płakać i po kilku minutach przyjechała karetka i zabrała Wilbura a ja poszłam do tutejszego szpitala. Widziałam do jakiej sali położyli Wilbura i czekałam. Postanowiłam że napiszę do Nihachu bo podobno nie mieszka daleko. Po kilkunastu minutach przyszła Niki cała rozstrzęsiona
- cześć - powiedziała Nihachu
- cześć nazywam się y/n - powiedziałam cała zapłakana
- znasz Wilbura? - spytała Nihachu
- tak właściwie to od niedawna jesteśmy przyjaciółmi - powiedziałam
Rozmowa się trochę ciągnęła i się poznałyśmy i w końcu przyszedł lekarz.
- i jak panie doktorze? - spytałam
- pacjent jest w ciężkim stanie a więc niech pani nie liczy że szybko wyzdrowieje - powiedział lekarz. Jeszcze bardziej się rozpłakałam a Nihachu próbowała mnie pocieszyć i po jakiejś godzinie Nihachu powiedziała że musi iść. Ja siedziałam przed tą salą i czekałam aż będzie można wejść. Minęło kilka dobrych godzin a ja nadal czekałam. O jakiejś 18 Nihachu spytała się czy mam klucze do domu Wilbura i napisałam że mam bo wzięłam od niego w czasie wypadku. Po paru minutach zjawiła się Nihachu i powiedziała żebym dała jej te klucze bo od domu Wilbura jest bliżej do szpitala. W końcu wyszedł lekarz i powiedział że można wejść do sali. Gdy weszłam podeszłam do Wilbura i złapałam za jego rękę i mówiłam: nie opuszczaj mnie. To wszystko moja wina to przeze mnie Wilbur tutaj jest. Siedziałam przy Wilburze aż w końcu nie odpłynęłam. Obudziłam się o jakiejś 1 w nocy zaczęłam płakać i tak z godzinę a później znowu odpłynęłam i do 4 tak spałam i znowu płakałam z godzinę i znowu miałam żal do siebie przez jakąś godzinę i znowu zasnęłam. W końcu o 7 wstałam i lekarz wygonił mnie z sali. Poszłam na korytarz i zobaczyłam wiadomości na Instagramie od ludzi którzy są w Dream smp i zaczęłam czytać. Wszyscy pisali że przykro im że Wilbur miał wypadek i też chcieli mój numer telefonu który podałam a oni swój. Zapisałam sobie wszystkich i ktoś zadzwonił i był to George więc odebrałam
-cześć - powiedziałam cała zabeczana
- cześć - powiedział George
I rozmowa się toczyła przez jakieś 2 godziny i się trochę poznaliśmy. Gdy była 10 przyszła Nihachu.
- Boże y/n ile ty tu siedzisz? - spytała się
- całą noc - powiedziałam
- CO? - zapytała Nihachu - nie nie nie pójdziesz ze mną do domu i się trochę prześpisz - powiedziała Nihachu
- ale ja spałam a więc poczekam tu - powiedziała
Kłóciłyśmy się tak z parę minut.
- dobra to chociaż ci kawę przyniosę - powiedziała Nihachu. Gdy przyszła to dała mi kawę i porozmawiałyśmy trochę aż Nihachu nie musiała pójść.
I tak potoczyło się kilka tygodni.
Podczas tych kilku tygodni trochę się polepszyło Wilburowi ale nadal nie było jakoś dobrze. Weszłam do sali gdzie był Wilbur klęknęłam koło niego i wzięłam jego rękę - Wilbur ja ja cię... kocham... - wykrztusiłam i wszedł lekarz który kazał mi wyjść. Po paru godzinach mogłam wejść weszłam klęknęłam i zaczęłam znowu płakać.

578 słów dziękuję za przeczytanie miłego dnia lub nocy

Czy to coś więcej? Wilbur x readerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz