1: Początek czegoś nowego

111 11 127
                                    

- Wiesz, że to nasze ostatnie spotkanie?

- Wiem.

Choć mogło to zabrzmieć jak smutny wyrok, cieszyłem się jak cholera. To był ostatni punkt mojego wkroczenia w zupełnie normalne życie. Cały rok uczęszczałem na te zajęcia, rozmawiałem o swoich psychozach, emocjach i różnych dziwnych zachowaniach dokładnie po to, aby móc teraz pożegnać się po raz ostatni z tą babką. W gruncie rzeczy nie była taka zła – miała niezłą gadkę i należała do jednych z uczłowieczonych psychoterapeutek. Ponastawiała mi w mózgu to, co było potrzebne, a czego ja nie umiałem, niestety, dostrzec. Szczerze powiem, że pomogły mi te rozmowy, chociaż zawsze byłem zdania, iż poradzę sobie sam; cóż, w praktyce się to nie sprawdziło, ale cieszę się, że w końcu wyprowadziłem z błędu samego siebie.

- Z tego, co zdążyłam zauważyć, te zajęcia naprawdę ci pomogły. Zmieniłeś się na lepsze, otworzyłeś się, a co najważniejsze pozwoliłeś sobie pomóc. – Otuliła mnie swoim ciepłym głosem, przypominającym mięciutkie kapcie. Po raz kolejny poprawiła okulary na nosie, spoglądając na mnie wyrozumiale. – Twoją ostatnią pracą domową było podsumowanie tych wszystkich zmian, które w sobie dostrzegłeś. Jak ci poszło?

Uniosłem prawy kącik ust i wzruszyłem ramionami. Zrezygnowaliśmy z używania notesu i długopisu, bo kiedy notowała moje wynurzenia czułem się jeszcze bardziej nienormalny. Myślowy zapis był najlepszy w zrozumieniu przypadku mojej skromnej osoby... Przecież wprost kochałem myśleć za dużo, prawda?

Siedziałem sobie na wygodnej, beżowej sofie, zastanawiając się, co dokładnie udało mi się ustalić. Wbiłem wzrok w moje trampki, powoli zaczynając:

- Nauczyłem się dostrzegać własne błędy i je naprawiać, zacząłem wybaczać ludziom ich pomyłki i słabości... już nie rozpamiętuję wszystkich przykrych rzeczy, które mnie spotkały. Zauważyłem również, że przeklinanie potrafi powstrzymać mnie od powiedzenia tego, czego mógłbym żałować. – Mój uśmiech się poszerzył, a oczy zwróciły się w stronę psychoterapeutki, a raczej Megan, bo tak miło nam się rozmawiało w późniejszych etapach, iż przeszliśmy na „ty". Twierdziła, że to nieprofesjonalne, ale mój urok osobisty przebił wszystko, jak zresztą zawsze. – Ogółem, dziękuję za tę paplaninę. Pomogła mi.

- Taka jest moja praca, poza tym rozmowy z tobą były czystą przyjemnością. – Poprawiła ciemną blond grzywkę palcami, a jej usta wygiął mimowolny uśmiech. Miała trzydzieści pięć lat, co nie jest zresztą dużo, ale czasem, gdy udało mi się sprytnie skierować rozmowę na nią, bardzo się na to skarżyła. Jakby pomyśleć, chciałbym mieć już na zawsze te dwadzieścia dwa lata... - Jeśli będziesz kiedyś potrzebował pomocy, masz moją wizytówkę, ale nie obrażę się, jak czasem odwiedzisz mnie sam z siebie. Boże, nie sądziłam, że powiem tak kiedyś do mojego pacjenta – zaśmiała się wesoła.

- Z pewnością tak zrobię, to na pewno nie był zmarnowany rok. – Puściłem jej oczko, mówiąc całkiem szczerze. Gdyby jej się bliżej przyjrzeć, była całkiem niezła, choć wyglądała jak szara myszka. W każdym razie, zaprzyjaźniliśmy się.

- No, to co? Nie przedłużając, bo pewnie masz na dzisiaj jeszcze plany, dziękuję za współpracę, Nick. Skrupulatnie podchodziłeś do każdego zadania, od początku kierowałeś się na dobre tory, nieraz zaskakując mnie dojrzałymi przemyśleniami. Byłeś jednym z ciekawszych przypadków, nadwyrężyłeś moją cierpliwość, ale przynajmniej będę bogatsza o nowe doświadczenia.

Roześmialiśmy się chórem. To prawda, że początki nie były łatwe, ale z czasem się ogarnąłem. Kiedyś w końcu trzeba.

- Prawda, dzisiaj muszę przywieźć rzeczy do nowego mieszkania. Jeszcze raz dziękuję, bo czuję, że w końcu jestem normalny. – Podrapałem się po karku ze speszeniem.

Dla ciebie chcę czućOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz