In another life

56 1 0
                                    

Przewracam oczami na słowotok mojej rodzicielki. Grace Harrison od zawsze była opiekuńcza w stosunku do mnie, ale gdy dowiedziała się o chorobie, stało się to wręcz obsesyjne. Kobieta poświęciła swoją karierę zawodową, by opiekować się mną, mimo że wcale tego nie potrzebowałem, a naszym jedynym źródłem utrzymania stał się mój ojciec- Louis, który prowadził firmę architektoniczną. 

-Tak mamo, jestem pewien, że nie chcę jechać z tobą na zakupy. -przerwałem jej, na co posłała mi zatroskane spojrzenie. 

-Na pewno? -przytaknąłem głową. -No dobrze, tylko proszę cię, bądź ostrożny i jakby coś się działo to dzwoń. -całuje mnie w policzek, po czym wychodzi z mojego pokoju. 

Gdy tylko słyszę jej kroki na schodach, wstaję z wygodnego łóżka i kieruję się w stronę ogromnego okna, przez które po chwili mogę zobaczyć, wsiadającą rodzicielkę do jej ukochanego range rovera.
Jak tylko samochód opuszcza teren posiadłości, wyciągam spod łóżka sportową torbę z ubraniami, dokumentami i najważniejszymi rzeczami, a na łóżku kładę list dla rodziców, w którym informuję o moim wyjeździe i proszę by się nie martwili, mimo że jestem pewny, że i tak będą to robić. 

*** 

W trakcie kilkugodzinnego lotu dostaję milion połączeń i wiadomości od rodziców z prośbą o powrót, a to sprawia, że nachodzą mnie wyrzuty sumienia. Nawet przez chwilę zastanawiałem się, czy nie zrezygnować z moich planów, ale ta myśl opuszcza moją głowę, gdy tylko w oknie zauważam panoramę miasta. 

Las Vegas, miasto, w którym chciałem przeżyć przygody, niczym bohaterowie książek, które nałogowo czytałem. Całe moje życie spędziłem w domu, nie licząc kilku pierwszych lat, gdy byłem zdrowy i mogłem normalnie chodzić do szkoły. Nigdy nie miałem przyjaciół czy nawet znajomych, żyłem w świecie fantazji moich ulubionych pisarzy oraz samotnymi jazdami samochodem, które były rzadkie. 

Z zadowoleniem kupiłem w malutkim sklepie na lotnisku mapę z opisem wielu atrakcji miasta i skierowałem się na postój taksówek przed lotniskiem. Jedną z nich udałem się do małego motelu na obrzeżach miasta, który niestety nie należał do najlepszych, ale warunki miał naprawdę przyzwoite. 

Po zostawieniu rzeczy w pokoju udałem się do baru na końcu ulicy, który poleciła mi recepcjonistka. Wnętrze lokalu było bardzo ładne, ale kojarzyło się z typowo motocyklowym barem, co potwierdziło kilku facetów w czarnych skórzanych kurtkach, długich brodach, bandanach na głowie i ciężkich butach. Na szczęście oprócz nich znajdowali się też, ludzie ubrani jak na turystów przystało, w tym ja. 

Szybko usiadłem przy stoliku i złożyłem zamówienie na jakieś niezdrowe jedzenie, które tu oferowali, po czym rozłożyłem swoją mapę, na której zaznaczyłem miejsca warte odwiedzenia. 

-To staromodne, nie lepiej skorzystać z mapy w telefonie? Poza tym na pewno byłoby to bardziej ekologiczne. -naprzeciwko mnie usiadła śliczna brunetka z czerwoną bandaną we włosach, zielonymi oczami podkreślonymi ciemnymi cieniami. Ubrana była cała na czarno, a na jej ramionach zarzucona była skórzana kurtka. 

Dziewczyna uśmiechnęła się do mnie, po czym przez zakręconą słomkę napiła się słodkiego koktajlu z bitą śmietaną i wisienką na środku. Wyglądała jak wyciągnięta z jednego z filmów o gangach motocyklowych. 

-Lubię staromodne metody. -odpowiedziałem po chwili, a dziewczyna się uśmiechnęła. 

-Widać to po tobie. -zaśmiała się uroczo, a ja czułem się onieśmielony. Dziwnie się przy niej czułem, dziewczyny nigdy nie zwracały na mnie uwagi, a nawet nie było takiej okazji, bo ciągle byłem w domu, nie licząc rzadkich wypadów do sklepu czy częstych wizyt u lekarza. 

OneShotyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz