Nasze chwile spokoju

474 51 20
                                    

Dni jakie spędzał z Chuu i jego siostrą mijały mu zdecydowanie zbyt szybko.

Wciąż nie dokończył rękopisu, Fukuzawa się niecierpliwił, Kunikida groził mu śmiercią, ale on na to wszystko machał ręką, pomagając pani Yuko w ogrodzie, zabierając Suzu na lody czy organizując jej prywatne autorskie spotkania, na których czytał jej swoje stare prace, o których nawet on zapomniał. Bardzo polubił też Yosano, która przy bliższym poznaniu okazała się być jego bratnią duszą, co przerażało, a jednocześnie niesamowicie go fascynowało.

Jeśli natomiast chodziło o jego relację z Chuuyą, był bardziej niż zadowolony.

Chuuya stał się dla niego kimś więcej niż kochankiem i przyjacielem. Potrafił on słuchać, doradzić, zaopiekować się nim. Choć sprawiał pozory twardego, bo uważał, że taki musi być, i nie okazywać nikomu swojej słabości, on również się przed nim otworzył. Potrzebowali siebie nawzajem, uzupełniali się. Byli swoją liną i kotwicą, nie pozwalając upaść żadnemu z nich na dno. Już nie.

Dazai pomagał mu za dnia, w zwykłych codziennych pracach domowych czy opiekując się Suzu pod jego nieobecność, spisując w urywkach historię, która od pewnego czasu chodziła mu po głowie. Chuuya natomiast przejmował inicjatywę nocą, kochając go i kochając się z nim, pokazując, że on też jest wart miłości. We wszystkim co robił był czuły i delikatny, jego maska i zadziorność znikała za drzwiami sypialni. Nauczony bycia w związku z Dostojewskim i Eri był przekonany, że seks to tylko pieprzenie, bez zobowiązań, bez uczuć. Chuuya za każdym razem, kiedy to robili udowadniał mu, w jak wielkim błędzie był.

Lecz kiedy dni stawały się powoli coraz dłuższe, nikt z nich nie przypuszczał, jak szybko w ich życiu i sercach pojawi się nagła i sroga zima.

*

Zanim się obejrzał, mieszkał na Okinawie już miesiąc. Sezon turystyczny żył w pełnym rozkwicie, gdzie się nie obejrzał, było pełno turystów: w miasteczku, porcie, na plaży czy na szlakach górskich, miasto wprost tętniło życiem.

Pani Yuko zakasała rękawy, ocierając pot z czoła zewnętrzną częścią dłoni. Poprawiła słomkowy kapelusz, a Dazai podszedł do niej od tyłu, dotykając jej ramienia. Kobieta odwróciła się, a widząc w jego dłoniach tacę z pokrojonymi owocami i zimną lemoniadą, uśmiechnęła się z wdzięcznością.

- Dziękuję Osamu, ale naprawdę nie musiałeś się fatygować. – powiedziała, siadając na krześle ogrodowym. Zdjęła kapelusz, zaczynając się nim wachlować.

Dazai był w trakcie spinania swoich włosów w małego koka, kiedy spojrzał na starszą panią z politowaniem.

- Pani Yuko, pani powinna się oszczędzać, zwłaszcza przy takiej pogodzie, a nie pracować w ogrodzie.

Kobieta machnęła ręką na jego słowa.

- Starość nie radość, ciebie też to kiedyś czeka, kochanie.

Teraz Dazai uśmiechnął się, zwłaszcza słysząc ostatnie słowo.

- To prawda. Ale do tego czasu mogę pani pomagać, żeby w tej starości jakoś ulżyć.

Pani Yuko zamyśliła się na moment, bawiąc się słomką dodaną do lemoniady.

- Znalazłeś wyniki, prawda?

- Owszem. Nie należę jednak do osób czytających cudzą korespondencję i wolałbym usłyszeć wszystko od pani. Jak bardzo jest źle? – spytał cicho.

Babcinka machnęła dłonią.

- Do grobu jeszcze mi daleko, nie wprowadzaj wisielczego nastroju.

Dazai miał co do tego zupełnie inne zdanie. Pani Yuko stała się dla niego członkiem rodziny i bał się chwili, kiedy zabranie jej w jego życiu. Zbyt bardzo się do niej przywiązał, do jej miłości i ciepła, jakie od niej otrzymał. Być może rzeczywiście zostało jej jeszcze dobre kilka lat. Być może jej zdrowie mogło pogorszyć się z dnia na dzień, nikt z nich tego nie wiedział.

Chateau | skk one shotOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz