(AN) Eren Jaeger × F Reader

248 11 3
                                    

— Wiesz czego nienawidzę najbardziej na świecie?

Bezradnie słuchałaś jego ostrego i chłodnego głosu, nie mogąc pozbyć się głupiej nadziei, że to może tylko kolejny z wielu innych koszmarów, które nawiedzały cię co noc.

Zacisnęłaś dłonie, z ulgą skupiając się na paznokciach boleśnie wbijających się w skórę.

Twoje twój tępy wzrok zatrzymał się na brunecie.
Najwidoczniej nie byłaś już godna, aby zasłużyć chociaż na jedno jego spojrzenie, ponieważ nie zaszczycił cię nim ani razu.

Nie potrafiłaś znaleźć jednego, sensownego powodu, tłumaczącego twoją obecność w tamtym miejscu. Ani jedno słowo nie padło w twoim kierunku.

To wtedy ostatnia iskra nadziei została ugaszona. Na własne oczy i uszy, przekonałaś się, że tamtego Erena już nie ma. Przez miesiące wierzyłaś, że może to tylko wielkie nieporozumienie. Bo Eren był nieodpowiedzialny i narwany, więc taka wymówka była prawdopodobna — tak lubiłaś sobie to tłumaczyć.

Prawda oczywiście kolejny raz okazała się boleśnie inna. Nie było sensu więcej się oszukiwać.

— Ludzi, którzy nie są wolni.

Naprawdę nie miałaś siły na wysłuchiwanie jego bolesnych słów. Jaki człowiek rani swoich przyjaciół w ten sposób? A może byłych przyjaciół?

Przełknęłaś gulę w gardle modląc się aby to wszystko się skończyło.

Chciałaś rozmawiać z Erenem. Nie w taki sposób i nie w takich okolicznościach. W tej chwili marzyłaś o tym, żeby zamilkł.

I znowu byłaś tylko pionkiem w grze kogoś innego. Niezdolnym do własnego przemyślanego ruchu. Czekając na kogoś, kto poprowadzi cię we właściwym kierunku.

— Mikasa, odkąd byliśmy dziećmi. Zawsze cię nienawidziłem.

Nie myślałaś kiedy twoje ciało uniosło się z krzesła, a twoja zaciśnięta pięść wystrzeliła automatycznie w jego kierunku. Czułaś jakbyś nie miała nad sobą całkowitej władzy. Niemal ze zdziwieniem przyjmowałaś swoje własne reakcje. Przez mgłę słyszałaś krzyk Armina i głuche trzaśnięcie.

Zmarszczyłaś brwi, kiedy wokół twojego nadgarstka zacisnęły się smukłe palce. A kiedy wasze spojrzenia wreszcie spotkały się poraz pierwszy od dawna, nie mogłaś powstrzymać kłucia w klatce piersiowej. Bo w jego oczach nie dostrzegłaś zupełnie nic. Ani jednej cząstki, która mogłaby przypomnieć ci, że kiedyś coś dla niego znaczyłaś.

Zostałaś gwałtownie odepchnięta i z powrotem upadłaś na krzesło, co spotkało się z jego głośnym skrzypieniem. Armin zerknął na ciebie kątem oka, żeby następnie rzucić jeszcze bardziej gniewne spojrzenie Erenowi.

— I wreszcie ty — Znieruchomiałaś, a twój oddech stał się płytszy, kiedy chłopak zwrócił się bezpośrednio do ciebie. — Nie jesteś związana ani krwią Ackermanów, ani wspomnieniami poprzednich posiadaczy tytana. To twoja obrzydliwa natura sama w sobie, godzi się na życie niewolnika. Być może dlatego jesteś najgorsza spośród was troje.

Najgorsza.

Twoja twarz wykrzywiła się w grymasie, a paznokcie wbiły w udo, kiedy mierzyłaś się z chłodnym wzrokiem Erena. Pierwszy raz spojrzał na ciebie w taki sposób.

Musiałaś przełknąć irytującą gulę w gardle zanim otworzyłaś usta.

—  Nie potrzebuję twojej wyimaginowanej wolności —  odparłaś, zachrypniętym głosem. — Myślałam, że dojdziemy do porozumienia z resztą świata i nie będę więcej walczyć. —parsknęłaś, kręcąc bezsilnie głową. — Ale ty zacząłeś działać na własną rękę. Poszliśmy za tobą – jak zawsze – i właśnie do tego nas to doprowadziło.

— Jestem wolny, a wszystkie moje działania są tylko i wyłącznie moją własną decyzją. Myślałem, że jesteśmy podobni — mówił beznamiętnym tonem, pochylając się w twoim kierunku, posyłając ci wrogie spojrzenie. — Dlatego poczułem się rozczarowany, kiedy uświadomiłem sobie, że tak naprawdę nigdy cię nie kochałem. Teraz wiem już dlaczego. — Twoje ciało znieruchomiało, czułaś w uszach swój własny puls. Jak przez szum, dotarło do ciebie ostrzegawcze "Eren" z ust Mikasy.
— Ponieważ tak jak mówiłem, nienawidzę ludzi, którzy nie są wolni.

Obraz przed tobą zaczął się zamazywać i gdyby nie trzask stołu i krzyk Armina, dalej wpatrywała byś się przez łzy w jego twarz. I mogłaś przysiąc, że ten wyraz twarzy i to spojrzenie będzie śledzić cię w koszmarach.

Pozwoliłaś Mikasie, odciągnąć się od wywracającego się stołu. Nie wiedziałaś w którym momencie twoje dłonie znalazły miejsce na twoich uszach, a ty odwróciłaś się plecami, wbijając wzrok w biały tynk na ścianie. Ale i tak słyszałaś – każdy zduszony jęk bólu Armina i każde nienawistne słowo wypowiedziane przez Erena.

Czułaś morską bryzę, która smagała twoją twarz i zawiewała do tyłu włosy.

— Eren! — Zaśmiałaś się jak dziecko, podbiegając od tyłu do chłopaka, stojącego po kolana w wodzie i wskoczyłaś niezgrabnie na jego plecy, zarzucając mu ręce za szyję.

Podtrzymywał cię rękoma pod udami, kiedy wychyliłaś się bardziej do przodu, przykładając swój policzek do jego. Czułaś jego delikatną, aksamitną skórę.

Pomyślałaś, że wreszcie wszystko zacznie się układać.

Drgnęłaś na dźwięk upadającego ciała i zduszonego jęku blondyna. Zacisnęłaś oczy.
Po kilkunastu sekundach powoli odwróciłaś się w ich kierunku. Na widok Armina do twoich oczu napłynęło jeszcze więcej łez.

— Co tak właściwie chciałeś nam przekazać? Ranienie ludzi, których kochałeś to ta twoja zasrana wolność? To ty tutaj jesteś niewolnikiem, a twoim panem jest jakiś podejrzany drań — wyrzucał gniewnie chłopak. Jednak czasy kiedy Eren Jaeger liczył się z waszym zdaniem minęły dawno temu.

tak naprawdę nigdy cię nie kochałem

— Kogo nazywasz niewolnikiem? —  spytał ze zmarszczonymi brwiami. Wyprostował się nie otrzymawszy odpowiedzi, przelotnie, spoglądając na was wszystkich. — Idziemy.

Niepewnym krokiem podeszłaś do swoich przyjaciół, chwytając pod ramię Armina i podnosząc go z pomocą brunetki. 

— Dokąd? — Rozległ się głos Mikasy i cieszyłaś się, że nie ty musiałaś zadać to pytanie. Wbiłaś wzrok w Erena, czekając na odpowiedź.

—  Tam gdzie wszystko się zaczęło. Do Shiganshiny.

Przez ciężkie, drewniane drzwi weszli jego żołnierze, skuwając wasze nadgarstki metalowymi kajdankami i chwytając was pod ramiona. Czułaś się jak lalka, poddawałaś się każdemu ruchowi, do którego zostałaś zmuszona. Może kiedyś byłabyś bardziej skora do walki.

Zostaliście potraktowani jak zwykli więźniowie, jak uciekinierzy.

Ze spuszczoną głową pozwoliłaś prowadzić się w kierunku wyjścia, potykając się o własne nogi. I nie zamierzałaś więcej na niego patrzeć, ale dziwne przeczucie, że być może widzisz go poraz ostatni, zmusiło cię do uniesienia głowy i odwrócenia się przez ramię. A on patrzył na ciebie.

I przez ułamek sekundy wydawało ci się, że w jego oczach widziałaś błysk desperacji, nieme wołanie o pomoc i niewytłumaczalną rozpacz. Może dostrzegłaś tę namiastkę ukrytego, roztrzaskującego serce i rujnującego umysł cierpienia.

Ale tylko może. Ponieważ nigdy więcej nie dostałaś szansy aby go o to zapytać

Attack On Titan || one shotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz