(F) Armin Arlert × F Reader

505 22 11
                                    


— Zimno ci? — Ciepły oddech owiał twój kark na co mruknęłaś cicho pod nosem bardziej przylegając plecami do torsu chłopaka. Ten oparł brodę na czubku twojej głowy, splatając wasze palce. Uniosłaś głowę, śledząc wzrokiem kilka zbrązowiałych, spadających ku ziemi liści i westchnęłaś cicho zwracając uwagę na zachodzące już słońce.

— Nie, ale jest już późno — odpowiedziałaś po czasie zachrypniętym głosem, gładząc dłonią jego przedramię, którym obejmował cię w pasie. - Powinniśmy wracać. Będzie wstyd jeśli kolejny raz spóźnimy się na kolację u Nicollo. — Spojrzałaś na niego przez ramię.

Jego krótkie, jasne włosy rozproszone były przez wiatr, a na policzkach widniały lekkie rumieńce.

Do tej pory nie wiedziałaś co skusiło waszą dwójkę do wybrania się na polanę w taką pogodę. W każdym razie oboje w myślach stwierdziliście, że pomysł był iście głupi, zważając na szalejący wiatr i niską temperaturę. Mimo wszystko jakimś dziwnym trafem złożyło się, że zamiast wracać od razu do domu, dzielnie dotarliście do celu waszej wyprawy, a potem przez bitą godzinę siedzieliście na wilgotnej trawie, opierając się o pień drzewa. Nie chciałaś nawet myśleć co by na to powiedziała Mikasa.

— To dziś? — spytał Armin z uniesionymi brwiami — Czy Connie nie mówił dzisiaj rano, że jesteśmy zaproszeni na jutrzejszy wieczór?

Prychnęłaś głośno, przewracając oczami. Nie mogłaś uwierzyć, że twój super mądry chłopak, nie wyciągnął jeszcze wniosków z bezmyślnego podążania za tym co wydostanie się z ust Connie'go.

— O matko, Armin. Twoja niezachwiana wiara w niego mnie czasami przeraża. — Parsknęłaś, posyłając mu znaczące spojrzenie. Z leniwym westchnieniem podniosłaś się z brudnej ziemi, otrzepując spódnicę.

Kiedy chłopak stanął obok ciebie mimowolnie wyciągnęłaś rękę i przejechałaś dłonią po jego krótkich, jasnych włosach, na co ten posłał ci słodki uśmiech. Czasami zastanawiałaś się jak to możliwe, że wciąż, mimo upływu lat był tak samo
uroczy i ciepły jak przed laty.

Złoty chłopiec, którego poznałaś w korpusie treningowym nie zmienił się prawie wcale. I może wyglądał trochę inaczej, może dojrzał do niektórych rzeczy i wiele innych zrozumiał. Nie jedno doświadczenie odbiło na nim swoje piętno, ale jego oczy błyszczały tak samo jak kiedyś.

On cały błyszczał.

Odwzajemniłaś uśmiech, a blondyn przyciągnął cię do siebie, oplatając ciasno ramionami wokół talii. Objęłaś go, układając dłonie na plecach i parsknęłaś kiedy chłopak zaczął wami kołysać. Ostre promienie zachodzącego już słońca, świeciły wprost na was, przez co mrużyłaś oczy. Armin chwycił twoją dłoń, obracając was powoli wokół własnej osi, na co wydałaś z siebie zduszony i niezidentyfikowany dźwięk. Zrobiłaś obrót, a następnie jego prawa ręka objęła cię w pasie, twój cały ciężar ciała przerzucił się na nią, kiedy blondyn odchylił cię w tył, patrząc ci wyzywająco w oczy.

— Rozumiem, że tańczymy do szumu wiatru, tak? W innym wypadku chyba masz halucynacje, bo ja nie słyszę żadnej muzyki — odezwałaś się.

Chłopak parsknął podciągając cię w górę, tym razem chwytając twoje obie dłonie swoimi, ponownie zaczynając obracać was w kółko.

— Niszczysz nastrój — zarzucił, po raz kolejny zmuszając cię do szybkiego obrotu wokół własnej osi, przez co prawie wywróciłaś się o własne nogi.

— Jesteś niepoważny — stwierdziłaś, kiedy z jego pomocą udało ci się utrzymać równowagę. Spojrzałaś na niego z politowaniem.

— A ty ładna.

Niespodziewanie przyciągnął cię bliżej, składając pocałunek na twoich ustach. Oparł swoje czoło o twoje, czułaś jego oddech na swoich policzkach. Figlarne uśmiechy znikły z waszych twarzy.

— Kocham cię — szepnęłaś, muskając ustami jego delikatną, aksamitną skórę na policzku.

— Jak bardzo przereklamowanie zabrzmię, jeśli powiem, że ja ciebie bardziej — spytał, przesuwają dłoń na twój kark.

— Strasznie.

— Racja — zgodził się. — W takim razie, kocham cię bardziej. — Parsknęłaś głupio, kręcąc głową z niedowierzaniem.

To jest ten moment, w którym dwoje bohaterów przekomarza się które kocha bardziej?

Tak, chyba tak to było. — Czujesz jego palce w swoich włosach i drugą dłoń zaciskającą się na biodrze. — Ale my możemy na przykład...

Przymykasz powieki kiedy jego usta dotykają twoich. I kiedy wasze języki splatają się ze sobą. Po chwili odsuwacie się od siebie tylko na kilka centymetrów. A ty przerywasz palcem strużkę śliny, która zawisła pomiędzy waszymi wargami.

Naprawdę powinniśmy się pospieszyć — przypominasz, wciskając w jego usta ostatniego całusa. Chwytasz jego dłoń, idąc w dół wzgórza. — Mam nadzieję, że tym razem Nicollo przygotował mniej jedzenia. Ostatnim razem mogliśmy tym wykarmić pół miasta.

Przed waszymi oczyma pojawił się obraz zeszło tygodniowego obiadu, którym mężczyzna zaszczycił was i waszych przyjaciół. Przy opuszczaniu jego restauracji nie było osoby, która nie miałaby ze sobą przynajmniej dwóch pudełek zapakowanych na wynos z tym czego nie zdołaliście jeść.

Nie przypominaj.

Attack On Titan || one shotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz