2

17 6 1
                                    

Nic bardziej mnie nie zdziwiło jak zobojętniałość policji która zjawiła się rano.

Całą noc spędziłem w stodole wraz z psem, nie chciałem spać w domu w którym właśnie rozkładały się martwe ciała. Najbardziej się obawiałem, że było ich więcej, na szczęście po przeszukaniu policji, okazało się, że były tylko, a może aż, dwa ciała.

Nie przespałem całej nocy, za każdym razem jak tylko szedłem spać przypominał mi się widok zwłok. Wszystko zostało zabezpieczone po czym zabrane, myślałem, że potrwa to dłużej, może nawet będziemy musieli z babcią pójść do hotelu, żeby policja mogła wszystko dokładnie zbadać. Tak jednak nie było, wszystko spakowali w plastikowe torebki z czarnymi rękawiczkami na dłoni i od razu odjechali.

Od tamtego momentu minęły trzy dni. Podczas tego czasu, nie było żadnych burz, a światło zostało naprawione z samego rana.

Musiałem udawać, jakby nic się nie stało, babcia również nie wyglądała na przejętą, tak jakby na prawdę to było na porządku dziennym, nie potrafiłem nikogo tutaj zrozumieć.

Momentami na lekcjach wyłączałem  się myślami i zastanawiałem czy przypadkiem ludzie tutaj nie są tak na prawdę robotami. Kto niby do cholery nie przejmowałby się dwoma martwymi ciałami.

Nie było prowadzone jakieś wielkie śledztwo, zostaliśmy przepytani jak wszystko wyglądało, czy coś widzieliśmy, nie pytali się nawet o szczegóły. Również przepytali sąsiadów, którzy nic nie pomogli. Ponoć sprawdzili ciała i nóż w poszukiwaniu odcisków palców, których nie było. Na tym zakończyło się ich śledztwo, uznali, że nic więcej nie mogą zrobić, ewentualnie możemy poczekać na więcej ofiar.

Obawiałem się jednak, że kolejne ofiary również znajdą się u nas w domu.

Nawet media się nie zainteresowały dziwnymi zabójstwami, a zawsze wiadomo, że dziennikarze tylko czekają na takie gorące newsy.

-Harry? - Usłyszałem głos mojej nauczycielki od geografii.

-Jestem.

-Odpowiedz na moje pytanie. - Problem był taki, że ponownie się wyłączyłem i nie miałem pojęcia jakie było pytanie, a nawet jeśli, to jest pewny, iż nie znam odpowiedzi na to.

-Nie słyszałem, ścięło mi się. - Próbowałem jakkolwiek wybrnąć z kłopotliwej sytuacji.

-Pytałam czym wyróżnia się chmura Cirrus. - Tak jak myślałem, kompletnie nie znam odpowiedzi. Próbowałem szybko wpisać to w internecie, jednak nigdzie nie mogłem znaleźć oczekiwanej odpowiedzi.

-Minus za niesłuchanie. - Odezwała się po kilku chwilach ciszy. To jak krótko trwało zdalne nauczanie, już zdążyłem je znienawidzić. Nauczyciele byli dwa razy bardziej chamscy niż w szkole, robili wszystko, żeby tylko nas udupić.

Reszta lekcji zleciała zdecydowanie szybciej. Od razu wstałem z łóżka w którym leżałem przez połowę dnia, przebrałem się w pierwsze lepsze ubrania i po zawołaniu psa, od razu wyszedłem na zewnątrz.

Od tamtego wieczoru, zdecydowanie częściej wychodziłem z domu, siedziałem w nim tylko podczas lekcji albo posiłku, czasami nawet wtedy siedziałem na tarasie.

Widziałem moją babcię przycinającą krzewy, podszedłem do niej, żeby szybko powiedzieć, iż wychodzę i nie wiem o której wrócę.

Wiedziałem, że moim obowiązkiem było siedzenie przy niej, jednak też mógłbym mieć frajdę z tego wyjazdu.

O ile widzenie dwóch martwych ciał można nazwać frajdą.

Psu założyłem szelki typu sled, dopiąłem do nich smycz i biorąc deskorolkę wyszedłem na ulice przed dom.

Ulice jak zawsze były puste, czasami dało się zauważyć ludzi idących z dziećmi albo do sklepu, ale tutaj nic nie miało tego swojego pozytywnego nastroju, dzięki któremu aż chce się żyć.

Tutaj, patrząc na kogokolwiek, myślałeś, jak dużo ta osoba mogła przejść żeby wyglądać na aż tak nie czułą. Potem przenosiło się wzrok na kogoś innego i już rozumiałeś, że to miasto wcale nie jest normalne i tak przyjemne jak mówi Google.

Jedynie zwierzaki wydawały się normalne, jednak były one rzadko spotykane tutaj. Na połowę miasta które zdążyłem zobaczyć widziałem może dwa psy i jednego kota, kilka ptaków i to tyle.

Tak jakby to był inny wymiar, pokazywany w różnych filmach czy serialach, miasto chwile przed opuszczeniem go przez mieszkańców.

Po kilkunastu minutach dotarłem na miejsce gdzie zazwyczaj chodziłem móc schować się przed tymi dziwnymi ludźmi.

Na polanie wyścielonej zbożem była malutka polanka, zasłonięta cała drzewami. Na samym jej środku stało ogromne drzewo, na którym przewieszona była huśtawka.

Odpiąłem psu smycz wiedząc, że nigdzie daleko nie ucieknie. Podczas gdy ja ściągałem wcześniej założoną bluzę, owczarek zaczął wąchać teren, co chwila go oznaczając.

Wyprostowałem się, po sięgnięciu po deskorolkę, jednak nigdzie nie mogłem zauważyć psa. Poczułem krople deszczu na skórze, z każdą sekundą przybierały na grubości i częstotliwości.

Usłyszałem na początku warczenie a potem szczekanie, dochodzące zza drzew przysłaniających polankę.

Gdy zbliżałem się w tamto miejsce, usłyszałem gdzieś z boku grzmot, na razie nie będący jakoś bardzo blisko.

Po głośnym pisku, nastała cisza którą się zaniepokoiłem. Usuwałem dłońmi gałęzie wpadające mi na twarz, przy ostatniej gałęzi ponownie zagrzmiał grzmot, tym razem będący zdecydowanie bliżej i wciąż zbliżający się do miejsca w którym aktualnie stałem.

Już cały zmoknięty rozglądałem się za psem. Mój wzrok przykuły jednak dwa nagrobki, których na pewno tutaj wcześniej nie było. Na huśtawce która zawsze była pusta siedziała jakaś postać, była tyłem do mnie a przodem do nagrobków, przez co nie mogłem zauważyć jej twarzy.

Na dodatek na głowę, miała naciągnięty czarny kaptur pochodzący od bluzy, widziałem na tej osoby nogach ciasne, czarne jeansy i jakieś trampki typu vansy.

-Twój pies mnie zaatakował. - Odwrócił się w moją stronę i wmurowało mnie gdy zobaczyłem jego niebieskie oczy, chyba tylko to zdążyłem zauważyć, bo szybko się odwrócił i wstał, rzucając między nagrobki różę, której wcześniej nie widziałem.

Szybkim krokiem odszedł, a do mnie podbiegł pies, jedynie miał lekko zadrapany pysk. Podszedłem do nagrobków przy których kucnąłem.

'Jay i Felicite Tomlinson'

Horror story | Larry StylinsonWhere stories live. Discover now